wtorek, 26 kwietnia 2016

Odc. 15: Tommy Gun

Hello! :) Wiem, że zapewne większość z Was żyje już koncertowym nastrojem, więc wszystkim, którzy wybierają się na Torwar życzę udanej zabawy! Tym, którzy z różnych względów nie będą obecni, głowy do góry, kariera Adama dopiero nabiera tempa i z pewnością jeszcze nieraz go usłyszycie na żywo :)

Glamtastic, Kushina: dziękuję za pozostawione komentarze! Jesteście ze mną chyba od samego początku :)


15. Tommy Gun



Każdego dnia dowiaduję się tobie rzeczy, 
których nikt inny nie jest w stanie dostrzec.

~ The xx, Angels



Tommy podpierał się jedną ręką o kolano, drugą próbując grać kolejne partie napisanego przez Adama utworu. Poddał się leniwym dźwiękom, walcząc uparcie z niewyspaniem do chwili aż wzdrygnął się przerażony.
- Jezu! – Krzyknął, łapiąc się za klatkę piersiową, gdy poczuł dłonie Lamberta, na swoich ramionach – Nie zakradaj się w ten sposób.
- Wiesz coś o tym? – Spytał Adam, ostrożnie odkładając kopertę na klawisze fortepianu.
Tommy milczał przez długą chwilę. Wpatrywał się w list, który wrzucił do skrzynki minionego dnia.
- Nie.
- Thompson, nie lubię, kiedy kłamiesz.
Tommy odwrócił wzrok, spoglądając w błyszczące tęczówki – Dlaczego Thompson?
- Pistolet maszynowy Thompson. Tak zwany Tommy Gun. – Odpowiedział brunet, siadając tuż obok Ratliffa – Czasami mam wrażenie, że gnat mógłby stać się twoim atrybutem. Lubisz czy nie, siejesz spustoszenie - wsunął kopertę między palce, zatrzymując ją tuż przed twarzą chłopaka – Neil jest kiepskim kompanem, jeśli chodzi o dotrzymywanie sekretów. Nie zapominaj również, że jest moim bratem i potrafię rozpoznać charakter jego pisma, kiedy adresuje moje imię. Poza tym zapomniałeś o znaczku pocztowym, jeśli próbowałeś coś uknuć, mój drogi.
Wargi Ratliffa rozchyliły się, wydając cichy jęk – Jestem idiotą.
Adam uśmiechnął się ciepło, otwierając kopertę – Po prostu przydałoby ci się więcej sprytu - Zajrzał do środka, a wyraz jego twarzy momentalnie spoważniał. Nie wysuwając biletów z koperty wpatrywał się w nie, po czym z głębokim westchnieniem odłożył papiery na pokrywę fortepianu.
- Zwariowałeś… - Wyszeptał niemal bezgłośnie, oczyszczając gardło cichym pomrukiem – Do reszty postradałeś zmysły.
Tommy zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc co Adam ma na myśli. Wpatrywał się w niego wyczekująco, jednak Lambert nie odezwał się ani słowem, uciekając gdzieś we własne myśli.
- Wiem, że rodzina wiele dla ciebie znaczy. Chciałem, byś mógł się z nią zobaczyć. No a poza tym to ostatni raz, kiedy możesz zobaczyć Moulin Rouge na żywo, więc chyba szkoda zmarnować taką okazję?
Spojrzenie niebieskich oczu przeszyło go na wskroś. Adam chwycił kopertę, wysuwając z niej bilety lotnicze oraz wejściówki do opery, po czym parsknął śmiechem.
- Wytłumacz mi, dlaczego wrobiłeś mojego brata w to kłamstwo.
Tommy wzruszył ramionami – Bo wiem, że ode mnie nie przyjąłbyś tego prezentu.
- I masz rację. – Adam wyciągnął dłoń w kierunku blondyna.
Chłopak wpatrywał się w puste spojrzenie, po czym odtrącił dłoń Adama – Nie jestem żadnym pieprzonym dilerem, zrozum to w końcu. Zarobiłem te pieniądze legalnie i uczciwie. Przygarnąłeś mnie, dałeś dom i wyżywienie, dałeś mi cholernie wielką szansę w życiu, ucząc mnie gry na fortepianie. Otworzyłeś się przede mną, stając się… moim przyjacielem? – W jego głosie zabrzmiała nuta powątpiewania, jednak postanowił kontynuować – Wszystko, co wyszło z twojej strony było bezinteresowne i pełne empatii, jakiej nikt nigdy mi nie okazał. Od kiedy cię poznałem, moje życie zaczęło się zmieniać i choć nadal tkwię w beznadziejnym położeniu, mam to miejsce, mam dodatkowe zajęcie, które mnie uszlachetnia. Mam u swojego boku najbardziej utalentowanego człowieka, któremu zapewne nikt nie zdoła dorównać, więc pozwól mi się odwdzięczyć chociaż w tak banalny sposób.
Na twarzy Adama gościł tajemniczy uśmiech. Zagryzł w końcu dolną wargę, biorąc głęboki oddech.
- To bilety dla dwóch osób.
- Weź Vanessę. Ostatnio macie spięcia, przyda się wam kilka dni sam na sam. – Odparł Ratliff, sięgając po rękopisy Adama, by zacząć ćwiczyć nowy takt.
Przez dłuższą chwilę towarzyszyła im cisza oraz dźwięki płynące z instrumentu. Adam śledził ruch palców Tommy’ego, który w skupieniu próbował utrzymać właściwe tempo.
- Jeśli mam przyjąć ten prezent, to chcę, byś poleciał ze mną.
Tommy znieruchomiał, wpatrując się tępo w pożółkłe klawisze. Po chwili przeniósł wzrok na Lamberta i zaczął się śmiać, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Chyba powinniśmy nastroić ten instrument…
- Mówię poważnie.
Blondyn łagodnie rozchylił wargi, po czym wyprostował się, czując ból zlokalizowany w dolnej części pleców - Jeśli to jedyny sposób, żebyś…
- Tak. – Przerwał mu Adam, pochylając się, by przytulić go mocno do swojego ciała. Zanurzył twarz w zagłębieniu jego szyi i Tommy mógłby przysiąc, że poczuł delikatny pocałunek, jednak był zbyt oszołomiony, by mieć pewność, że to właśnie miało miejsce. Skóra w miejscu styku z wargami Adama mrowiła drażniąco, więc zacisnął powieki, by nie skupiać się na tym uczuciu.
- Dziękuję ci Tommy. To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem. Poznasz w końcu mojego brata, to niesamowity gość! – Powiedział z nieskrywanym entuzjazmem, widząc wesoły uśmiech na twarzy chłopaka – Chociaż w sumie… w pewien sposób już go poznałeś, nie?

***

Jedna, drobna pigułka, tym razem w kolorze zielonym i trzy głębokie oddechy na ukojenie nerwów. Krocząc środkiem długiego korytarza poprawia guziki mankietów, wracając z krótkiej przerwy na papierosa. Cudza dłoń chwyta go za nadgarstek, w sposób gwałtowny, bolesny. Tuż po chwili czuje, jak dwa szczupłe palce wsuwają w tylną kieszeń jego spodni kilka banknotów oraz drobny pakunek. Mężczyzna nie pozwala Tommy’emu na spotkanie spojrzeń, a jedynie mierzy palcem w kierunku samotnego chłopaka przy barze.
- Podaj mu to. Pieniądze są twoje.
Nim oddala się posłusznie, czuje na swoim ciele zabłądzone dłonie, które uważnie badają fakturę jego koszuli.
- Swoją drogą, jesteś z załogi czy też się bawisz?
- Z załogi.
- W takim razie dorzucę ci sporą premię, jeśli uklękniesz przede mną. Jesteś hetero?
- Jestem. Nic z tego.
- Premia i Dom Perignon na mój koszt.
W tym momencie rozmówca pozwala na ujawnienie swojej twarzy. Jest dojrzałym mężczyzną, z burzą czarnych loków i parą bystrych oczu. Choć Tommy waha się nad odpowiedzią, przeliczając w głowie banknoty na wszystko, co mógłby kupić, finalnie kręci przecząco głową.
I choć Adama tutaj nie ma, Tommy czuje na sobie jego gorzkie spojrzenie i tej nocy po raz pierwszy obiecuje sobie, że skończy z tym wszystkim raz na zawsze.

***

Adam zagląda do pokoju Tommy’ego dwukrotnie w przeciągu dnia, jednak nie znalazł żadnego śladu obecności chłopaka. Zarzucona na oparcie krzesła bluza nie zmieniła swojego położenia od zeszłej nocy, a nieco zniszczone rękopisy ułożone były na pulpicie w staranny sposób. Westchnął cicho, sprawdzając wyświetlacz swojego telefonu, jednak jego oczom ukazała się jedna wiadomość, którą odebrał kilkanaście godzin wcześniej.
Pracuję. Odezwę się później.
Kiedy zajął miejsce w pierwszym rzędzie, obserwując jak Brooke ćwiczy swoją rolę wraz z jednym z tancerzy, zamyślił się, na nowo analizując słowa utworu, który napisał. Jego krótki wypoczynek został przerwany przez tupot małych stóp i odwrócił się momentalnie, obserwując niedużą grupę dzieciaków, które zaczęły zalewać widownię.
Adam uśmiechnął się do siebie, wstając z miejsca. Od kiedy zaczął utrzymywać dobre relacje z nauczycielką z pobliskiej szkoły i zaprosił jedną z klas na swój spektakl, chłopcy i dziewczynki zjawiali się raz na jakiś czas, skuszeni słodyczami, którymi zawsze byli częstowani.
- Skończyliście zajęcia? – Spytał Adam i natychmiast usłyszał kobiece westchnienia czułości na widok dzieciaków, zrzucających plecaki pod jedną ze ścian.
- Wagary! – Krzyknęli jednogłośnie i pobiegli zająć miejsca w pierwszym rzędzie.
Adam roześmiał się w duchu, mijając wiercących się w fotelach chłopców. Sięgnął po swoją kurtkę, leżącą na krawędzi sceny i odwrócił się, słysząc nawoływanie swojego imienia.
- Przyniesiesz nam coooś? – Zawołała dziewczynka, machając nogami. Adam mrugnął w jej kierunku, przez co jej policzki oblał rumieniec.
- Nie wiem, czy zasłużyłaś, moja droga. – Odparł, znikając za drzwiami. Kiedy wrócił, przekazał worek cukierków i batonów wprost na kolana jednego z chłopców, który momentalnie został otoczony grupą kolegów.

***

Tommy wracał taksówką. Napiwki zdobyte tego dnia pozwoliłyby mu na podróż taryfą wzdłuż wschodniego wybrzeża i choć jego kieszeń pękała w szwach, czuł się brudny. Wciąż czuł na sobie cudze dłonie, które nie traktowały go z czułością, do jakiej przyzwyczajał go Adam. Dłonie, które zawiązały kabel wokół jego nadgarstków i palce, których paznokcie podrapały jego twarz, gdy został wielokrotnie spoliczkowany.
Zignorował polecenia zespołu, który definitywnie zabronił mu prywatnych spotkań, głównie przez brak znajomości etykiety. Żałował, że nie dostrzegł szaleństwa w oczach, które wydawały się na swój sposób zwierzęce.
Nadal tłumaczył się przed sobą, że przecież to nic wielkiego. Dotyk cudzych rąk z jego ciałem nie czynił z niego nikogo gorszego. Choć to najprawdopodobniej pierwsze słowo, którym ugodziłby go Adam, gdyby tylko poznał prawdę.
Tommy nerwowo przebiegł palcami po swoich włosach, zachłystując się powietrzem. Kiedy rozliczył się z kierowcą, zostawiając napiwek za dosyć sprawne odstawienie go we właściwe miejsce, przekroczył próg teatru, licząc na szybki prysznic i długi sen. Zamiast ciszy, której pragnął, w jego uszy uderzył dźwięk dziecięcych chichotów, który wydawał się wyjątkowo denerwujący.
Gdy ujrzał Adama, trzymającego na kolanach małą dziewczynkę, otoczonego grupą dzieciaków zatrzymał się, pozwalając swojej torbie opaść na ziemię. Brunet wystukiwał rytm tamburynem o swoje udo, a pozostali dopełniali to brzmienie dźwiękami kastanietami i trójkątów.
Patrzył na jego szczęśliwy wyraz twarzy i zabrakło mu powietrza, gdy dostrzegał błysk w szeroko otwartych oczach. Prędko pozazdrościł małej blondynce objęć, w których brunet zamknął jej drobne ciało. Zbliżył się do sceny, zakładając ramiona na jej krawędzi.
- Zakładasz przedszkole? – Spróbował zażartować, jednak jego głos był zupełnie wyprany z emocji. Nie wiedział, jak długo będzie potrafił to znosić.
Adam zrównał z nim swój wzrok i otworzył wargi, z których wydobył się jedynie pusty szmer. Tommy zniknął za drzwiami, sprawiając wrażenie cienia, który jedynie przemknął w wyobraźni Lamberta.

***

Adam opuścił teatr, trzymając w dłoniach filiżankę ciepłej herbaty. Choć słońce wzeszło stosunkowo niedawno, miał za sobą już kilka godzin spędzonych na reżyserowaniu pierwszego aktu, który ku jego zaskoczeniu wydawał się być za trudny do odegrania we właściwy sposób.
Wziął głęboki oddech, gdy Terrance wyłonił się zza drzwi, postanawiając potowarzyszyć mu w szukaniu inspiracji pośród tłumu, spiesznie pokonującego ulicę. Wspólnie przyglądali się wygaszonemu neonowi, przedstawiającemu profil kobiety i momentalnie pomyśleli o tej samej osobie.
- Najprawdopodobniej będę musiał wyjechać na kilka dni.
- Coś poważnego? – Spytał tancerz, opierając się plecami o mur.
- Spotkanie z rodziną. – Odparł Adam, upijając łyk ciepłego napoju – Tommy w ramach podziękowania kupił bilety do San Diego.
- A więc… lecisz z nim?
Adam spojrzał w kierunku mężczyzny, uśmiechając się smutno – Uważasz, że to zły pomysł?
Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę, po czym wzruszył ramionami – Nie oceniam go. Po prostu bądź czujny. Nie od dziś wiadomo, że próbuje wtargnąć do twojego świata, a ty trochę za bardzo mu na to pozwalasz.
Adam prychnął – Nonsens.
- Tylko poczekaj, aż będzie próbował zaciągnąć cię do łóżka.
Lambert roześmiał się głośno, rozlewając herbatę na chodnik pod swoimi stopami – Chryste! A skąd ty tak dobrze potrafisz analizować zamiary innych gości?
Tancerz na dłuższy moment zatrzymał swój wzrok na niebieskich tęczówkach, po czym uniósł brwi.
- Jestem gejem. Tego, co robi ten… cały Ratliff nie sposób nie dostrzegać.
- Ty jesteś… - Adam opuścił dłonie, a uśmiech spłynął z jego twarzy. Przeciągnął językiem po dolnej wardze, która zapiekła go delikatnie, po czym przestąpił na drugą nogę – Terrance? Mówiłeś o tym Tommy’emu?
Mężczyzna zmarszczył brwi, po czym wzruszył ramionami – Po co miałbym to robić?
Adam pokręcił przecząco głową, po czym zatrzymał wzrok na wysychającej plamie herbaty.

Bo on o tym wie. Do jasnej cholery, on wiedział o tym na długo przede mną.

***

Na dzień przed wyjazdem Tommy spędzał czas w pokoju za zielonymi drzwiami. Rozmawiał z Vanessą, ćwicząc przy tym jeden z łatwiejszych taktów. Dziewczyna opierała głowę o jego ramię, wpatrując się w leniwe ruchy palców.
- Mam nadzieję, że nie będziecie ze sobą spać w jednym łóżku.
- Pewnie nie. – Odparł Tommy, skupiając się na nutach – Wspólny prysznic co najwyżej.
Roześmiał się, gdy pięść niemrawo spotkała się z jego ramieniem.
- Przestań. To obrzydliwe.  
Zwolnił, gdy obraz w jego głowie namalował krople wody spływające po szklanych drzwiach kabiny oraz cztery dłonie, malujące na mgiełce pary abstrakcyjne wzory. Wstrzymał oddech, gdy dotarło do niego, że już po raz kolejny fantazjuje o Adamie. I bynajmniej nie w sposób, w jaki by sobie tego życzył.
- Nie przeszkadzam? – Rozbrzmiał znajomy ton głosu Lamberta, który przekroczył próg pomieszczenia.
- Właśnie ściągnąłem cię myślami. – Odpowiedział Tommy.
- Spakowany? – Adam usiadł po drugiej stronie ciała Tommy’ego, przez co chłopak poczuł się osaczony przez przypatrującą mu się dwójkę. Skierował swój wzrok na fotel, gdzie znajdowała się niewielka torba.
- Mój cały dobytek mógłbym zamknąć w kieszeni ciasnych jeansów, jeśli włożyłbym w to odrobinę wysiłku.
Brunet uśmiechnął się ciepło, spoglądając raz na Ratliffa, następnie na swoją przyjaciółkę.
- Chyba Brooke cię szuka. Mówiła coś o kompletowaniu zamówienia na kosmetyki ze sprzedaży wysyłkowej. – Zagadnął Adam, obserwując jak dziewczyna leniwie podnosi się z miejsca. Przeciągnęła się, wydając spomiędzy warg cichy pomruk. Nachyliła się nad Adamem, składając czuły pocałunek na jego głowie.
- Udanego lotu. I wracajcie szybko, bo już zaczynam tęsknić. – Powiedziała, mierzwiąc włosy Ratliffa, po czym powolnym krokiem opuściła pomieszczenie, zostawiając uchylone drzwi.
Adam przypatrywał się dłoniom Tommy’ego; zdartym do krwi skórkom oraz obgryzionym paznokciom. Westchnął cicho śledząc wzrokiem drobne ramiona, pokryte nieregularnymi siniakami.
- Nie wróciłeś na noc.
- Czemu cię to martwi? Czekałeś? – Spytał, spotykając swoje spojrzenie z niebieskimi tęczówkami. Brązowe oczy pełne były pustki i nieuzasadnionego żalu. W tej chwili Adam poczuł nieznaną mu dotąd emocję; poczucie troski, przepełnione równie silnym poczuciem winy.
- Czekałem. – Odparł krótko i na wydechu, czekając aż brązowe oczy znów utkwią w nim swoje spojrzenie. Usłyszał ciche prychnięcie, a dźwięk ten zatopił pod jego skórą tuzin tępych noży.
- Ja nie jestem człowiekiem, na którego warto czekać, Adam. – Odparł Tommy, zmieniając stronę nutowego zapisu. Przeniósł wzrok na Lamberta, którego wyraz twarzy nie mówił mu zupełnie nic. – Jeśli wracam, to przynoszę rozczarowania. Nie angażuj się zbyt mocno.
- Już dawno to zrobiłem. Ty również. Mógłbyś znaleźć dziesięć innych celów, na które przeznaczyłbyś sześćset dolarów, a jednak postanowiłeś zabrać mnie do San Diego.
                - Adam… - Zaczął, jednak stracił oddech, gdy mężczyzna ujął jego dłonie w swoje własne, a elektryzujący dreszcz wstrząsnął jego wątłym ciałem. Nie zauważył, gdy jego ręce zostały łagodnie wykręcone, a spomiędzy suchych warg wydobyło się ciche westchnienie.
- Czy ty… czy ty sprawiasz sobie ból?
Tommy zmarszczył brwi, czując, że Adam zaczyna naruszać granice jego prywatności. Szybko cofnął ręce, spoglądając na ślady, jakie pozostawił obwiązany wokół jego nadgarstków kabel.
- Jezu, nie. – Odparł prędko, rozmasowując obolałą skórę – Jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć? Nie mam ze sobą problemów.
Głos Adama brzmiał nadzwyczaj kojąco i spokojnie – Nie powiedziałem, że je masz. Po prostu chcę ci pomóc, jeśli z czymś sobie nie radzisz. Każdy z nas ma czasem gorsze chwi…
- Mam się dobrze. – Odparł, jednak wbił wzrok w swoje buty i postanowił zakończyć tym rozmowę.

Siedzieli wspólnie w jednym pokoju przez następny kwadrans, wiedząc, że ostatnie z wypowiedzianych słów stanowiły największe kłamstwo, jednak zabrakło im odwagi na kontynuowanie rozmowy, która nie powinna mieć miejsca. Przynajmniej według Tommy’ego, który nie potrafił objąć ramionami wszystkich swoich sekretów, których ciężar zaczynał niebezpiecznie go przytłaczać.

6 komentarzy:

  1. Ktoś się zakochał i kogoś życie za bardzo pokopało Lubię Twoje opowiadania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Locke x - "lubię"??? one są, cholera, fantastyczne!!!!!! :D :D :D

      Usuń
  2. O mój boże.. Naprawdę wielbię to opowiadanie *_*. To jest piękne, cholera brakuje mi słów. Szkoda mi Tommy'ego. Poza tym mam wrażenie, że Adam dowie się o wszystkim w jakiś niekonwencjonalny sposób i wścieknie się na niego xD.

    ~ Pozdrawiam Kushina..

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest... No brak mi słów, nie? Przecież ja chce już ten moment, jak Tommy mu o wszystkim powie! W taki czy inny sposób, ale powie. i jak on się męczy z tymi kłamstwami, Adam prędzej czy później domyśli, a raczej prędzej niż później. Tak mi wpływasz na psychikę tym swoim opowiadaniem, że niedługo dopiszę własne zakończenie jak do Piaskowego Gołębia, serio, muszę je w końcu opublikować, ale jeszcze nie teraz, tak sobie mówię hahah, serio, weź mi tu spiknij chłopaków jak to się mówi w zdrowiu czy w chorobie. No genialna jesteś, nie ma co. Ale muszę coś uściślić: niestety nie jestem z tobą od początku, no to był chyba dwudziesty któryś odcinek PG, tak myślę, złote czasy to były, a ty się i tak na tym nie zatrzymałaś, tylko idziesz dalej, też tak chcę. A więc chyba już skończę koment, chociaż mam jeszcze tyle do powiedzenia: po #1 szkoda że cię nie będzie w Wawie na koncercie, a jednocześnie zazdroszcze ci że widziałaś Adaśka w... Oslo, tak? Tam tak ładnie pokazał swoją klate, to musiało być podniecające. po #2 wpadnij do mnie na bloga, tęsknię za twoimi komentarzami, choć wiem że ci nie dorównuję w pisaniu, po #3 tak mi fajnie, że piszesz znowu, po tej długiej przerwie, że wróciłaś i w ogóle, aż ciepło się na serduszku robi <3 po #4 życzę wszystkiego dobrego, weny i czasu na pisanie i inne rzeczy którymi się zajmujesz, bo pewnie też są ważne, całuski :* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś zdecydowanie jedną z moich ulubionych autorek. Uwielbiam twój styl i gdy już zacznę nie mogę się oderwać od twoich opowiadań.

    Sprawiasz, że przeżywam z bohaterami ich wzloty i upadki. Płaczę z nimi i śmieję się z nimi.

    Uwielbiam jak tworzysz napięcie między Adamem a Tommym. Niejednoznaczne gesty, spojrzenia, słowa.

    Na każdym kroku widać jak Adam troszczy się o Tommiego, martwi się... chciałby wiedzieć co dręczy chlopaka, jednak nie naciska, nie zmusza go do zwierzen.

    Tommy męczy się z tajemnicami. Boi się wyznać czym zajmuje się poza teatrem, choć pewnie poczuł by się lepiej gdyby zrzucił ten ciężar. A Adam na pewno by w końcu zrozumiał.
    Bo to wyjdzie na jaw. Choć pewnie nie w taki sposób jakby Tommy chciał. I nie wiadomo jak to się potoczy.

    Czekam na następne części i życzę weny, weny i jeszcze więcej weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś tak cholernie zdolna, że aż brak mi słów! Piszesz niesamowicie! Kocham czytać te opowiadania!

    OdpowiedzUsuń