Glamtastic, Kushina: dziękuję za pozostawione komentarze! Jesteście ze mną chyba od samego początku :)
15. Tommy Gun
Każdego dnia dowiaduję się tobie rzeczy,
których nikt inny nie jest w stanie dostrzec.
~ The xx, Angels
Tommy podpierał się
jedną ręką o kolano, drugą próbując grać kolejne partie napisanego przez Adama
utworu. Poddał się leniwym dźwiękom, walcząc uparcie z niewyspaniem do chwili
aż wzdrygnął się przerażony.
- Jezu! –
Krzyknął, łapiąc się za klatkę piersiową, gdy poczuł dłonie Lamberta, na swoich
ramionach – Nie zakradaj się w ten sposób.
- Wiesz coś o
tym? – Spytał Adam, ostrożnie odkładając kopertę na klawisze fortepianu.
Tommy milczał przez
długą chwilę. Wpatrywał się w list, który wrzucił do skrzynki minionego dnia.
- Nie.
- Thompson, nie
lubię, kiedy kłamiesz.
Tommy odwrócił
wzrok, spoglądając w błyszczące tęczówki – Dlaczego Thompson?
- Pistolet
maszynowy Thompson. Tak zwany Tommy Gun. – Odpowiedział brunet, siadając tuż
obok Ratliffa – Czasami mam wrażenie, że gnat mógłby stać się twoim atrybutem.
Lubisz czy nie, siejesz spustoszenie - wsunął kopertę między palce, zatrzymując
ją tuż przed twarzą chłopaka – Neil jest kiepskim kompanem, jeśli chodzi o
dotrzymywanie sekretów. Nie zapominaj również, że jest moim bratem i potrafię
rozpoznać charakter jego pisma, kiedy adresuje moje imię. Poza tym zapomniałeś
o znaczku pocztowym, jeśli próbowałeś coś uknuć, mój drogi.
Wargi Ratliffa
rozchyliły się, wydając cichy jęk – Jestem idiotą.
Adam uśmiechnął się
ciepło, otwierając kopertę – Po prostu przydałoby ci się więcej sprytu -
Zajrzał do środka, a wyraz jego twarzy momentalnie spoważniał. Nie wysuwając
biletów z koperty wpatrywał się w nie, po czym z głębokim westchnieniem odłożył
papiery na pokrywę fortepianu.
- Zwariowałeś… -
Wyszeptał niemal bezgłośnie, oczyszczając gardło cichym pomrukiem – Do reszty
postradałeś zmysły.
Tommy zmarszczył
brwi, nie do końca rozumiejąc co Adam ma na myśli. Wpatrywał się w niego
wyczekująco, jednak Lambert nie odezwał się ani słowem, uciekając gdzieś we
własne myśli.
- Wiem, że
rodzina wiele dla ciebie znaczy. Chciałem, byś mógł się z nią zobaczyć. No a
poza tym to ostatni raz, kiedy możesz zobaczyć Moulin Rouge na żywo, więc chyba
szkoda zmarnować taką okazję?
Spojrzenie niebieskich
oczu przeszyło go na wskroś. Adam chwycił kopertę, wysuwając z niej bilety
lotnicze oraz wejściówki do opery, po czym parsknął śmiechem.
- Wytłumacz mi,
dlaczego wrobiłeś mojego brata w to kłamstwo.
Tommy wzruszył
ramionami – Bo wiem, że ode mnie nie przyjąłbyś tego prezentu.
- I masz rację. –
Adam wyciągnął dłoń w kierunku blondyna.
Chłopak wpatrywał
się w puste spojrzenie, po czym odtrącił dłoń Adama – Nie jestem żadnym
pieprzonym dilerem, zrozum to w końcu. Zarobiłem te pieniądze legalnie i uczciwie.
Przygarnąłeś mnie, dałeś dom i wyżywienie, dałeś mi cholernie wielką szansę w
życiu, ucząc mnie gry na fortepianie. Otworzyłeś się przede mną, stając się…
moim przyjacielem? – W jego głosie zabrzmiała nuta powątpiewania, jednak
postanowił kontynuować – Wszystko, co wyszło z twojej strony było
bezinteresowne i pełne empatii, jakiej nikt nigdy mi nie okazał. Od kiedy cię
poznałem, moje życie zaczęło się zmieniać i choć nadal tkwię w beznadziejnym
położeniu, mam to miejsce, mam dodatkowe zajęcie, które mnie uszlachetnia. Mam
u swojego boku najbardziej utalentowanego człowieka, któremu zapewne nikt nie
zdoła dorównać, więc pozwól mi się odwdzięczyć chociaż w tak banalny sposób.
Na twarzy Adama
gościł tajemniczy uśmiech. Zagryzł w końcu dolną wargę, biorąc głęboki oddech.
- To bilety dla
dwóch osób.
- Weź Vanessę.
Ostatnio macie spięcia, przyda się wam kilka dni sam na sam. – Odparł Ratliff,
sięgając po rękopisy Adama, by zacząć ćwiczyć nowy takt.
Przez dłuższą chwilę
towarzyszyła im cisza oraz dźwięki płynące z instrumentu. Adam śledził ruch
palców Tommy’ego, który w skupieniu próbował utrzymać właściwe tempo.
- Jeśli mam
przyjąć ten prezent, to chcę, byś poleciał ze mną.
Tommy znieruchomiał,
wpatrując się tępo w pożółkłe klawisze. Po chwili przeniósł wzrok na Lamberta i
zaczął się śmiać, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Chyba
powinniśmy nastroić ten instrument…
- Mówię poważnie.
Blondyn łagodnie
rozchylił wargi, po czym wyprostował się, czując ból zlokalizowany w dolnej
części pleców - Jeśli to jedyny sposób, żebyś…
- Tak. – Przerwał
mu Adam, pochylając się, by przytulić go mocno do swojego ciała. Zanurzył twarz
w zagłębieniu jego szyi i Tommy mógłby przysiąc, że poczuł delikatny pocałunek,
jednak był zbyt oszołomiony, by mieć pewność, że to właśnie miało miejsce.
Skóra w miejscu styku z wargami Adama mrowiła drażniąco, więc zacisnął powieki,
by nie skupiać się na tym uczuciu.
- Dziękuję ci
Tommy. To najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem. Poznasz w końcu mojego
brata, to niesamowity gość! – Powiedział z nieskrywanym entuzjazmem, widząc
wesoły uśmiech na twarzy chłopaka – Chociaż w sumie… w pewien sposób już go
poznałeś, nie?
***
Jedna, drobna
pigułka, tym razem w kolorze zielonym i trzy głębokie oddechy na ukojenie
nerwów. Krocząc środkiem długiego korytarza poprawia guziki mankietów, wracając
z krótkiej przerwy na papierosa. Cudza dłoń chwyta go za nadgarstek, w sposób
gwałtowny, bolesny. Tuż po chwili czuje, jak dwa szczupłe palce wsuwają w tylną
kieszeń jego spodni kilka banknotów oraz drobny pakunek. Mężczyzna nie pozwala
Tommy’emu na spotkanie spojrzeń, a jedynie mierzy palcem w kierunku samotnego chłopaka
przy barze.
- Podaj mu to.
Pieniądze są twoje.
Nim oddala się
posłusznie, czuje na swoim ciele zabłądzone dłonie, które uważnie badają fakturę
jego koszuli.
- Swoją drogą, jesteś
z załogi czy też się bawisz?
- Z załogi.
- W takim razie
dorzucę ci sporą premię, jeśli uklękniesz przede mną. Jesteś hetero?
- Jestem. Nic z
tego.
- Premia i Dom Perignon
na mój koszt.
W tym momencie
rozmówca pozwala na ujawnienie swojej twarzy. Jest dojrzałym mężczyzną, z burzą
czarnych loków i parą bystrych oczu. Choć Tommy waha się nad odpowiedzią,
przeliczając w głowie banknoty na wszystko, co mógłby kupić, finalnie kręci
przecząco głową.
I choć Adama tutaj
nie ma, Tommy czuje na sobie jego gorzkie spojrzenie i tej nocy po raz pierwszy
obiecuje sobie, że skończy z tym wszystkim raz na zawsze.
***
Adam zagląda do
pokoju Tommy’ego dwukrotnie w przeciągu dnia, jednak nie znalazł żadnego śladu
obecności chłopaka. Zarzucona na oparcie krzesła bluza nie zmieniła swojego
położenia od zeszłej nocy, a nieco zniszczone rękopisy ułożone były na pulpicie
w staranny sposób. Westchnął cicho, sprawdzając wyświetlacz swojego telefonu,
jednak jego oczom ukazała się jedna wiadomość, którą odebrał kilkanaście godzin
wcześniej.
Pracuję. Odezwę się później.
Kiedy zajął miejsce
w pierwszym rzędzie, obserwując jak Brooke ćwiczy swoją rolę wraz z jednym z
tancerzy, zamyślił się, na nowo analizując słowa utworu, który napisał. Jego
krótki wypoczynek został przerwany przez tupot małych stóp i odwrócił się
momentalnie, obserwując niedużą grupę dzieciaków, które zaczęły zalewać
widownię.
Adam uśmiechnął się
do siebie, wstając z miejsca. Od kiedy zaczął utrzymywać dobre relacje z
nauczycielką z pobliskiej szkoły i zaprosił jedną z klas na swój spektakl,
chłopcy i dziewczynki zjawiali się raz na jakiś czas, skuszeni słodyczami, którymi
zawsze byli częstowani.
- Skończyliście
zajęcia? – Spytał Adam i natychmiast usłyszał kobiece westchnienia czułości na
widok dzieciaków, zrzucających plecaki pod jedną ze ścian.
- Wagary! –
Krzyknęli jednogłośnie i pobiegli zająć miejsca w pierwszym rzędzie.
Adam roześmiał się w
duchu, mijając wiercących się w fotelach chłopców. Sięgnął po swoją kurtkę,
leżącą na krawędzi sceny i odwrócił się, słysząc nawoływanie swojego imienia.
- Przyniesiesz
nam coooś? – Zawołała dziewczynka, machając nogami. Adam mrugnął w jej
kierunku, przez co jej policzki oblał rumieniec.
- Nie wiem, czy
zasłużyłaś, moja droga. – Odparł, znikając za drzwiami. Kiedy wrócił, przekazał
worek cukierków i batonów wprost na kolana jednego z chłopców, który
momentalnie został otoczony grupą kolegów.
***
Tommy wracał taksówką.
Napiwki zdobyte tego dnia pozwoliłyby mu na podróż taryfą wzdłuż wschodniego wybrzeża
i choć jego kieszeń pękała w szwach, czuł się brudny. Wciąż czuł na sobie cudze
dłonie, które nie traktowały go z czułością, do jakiej przyzwyczajał go Adam.
Dłonie, które zawiązały kabel wokół jego nadgarstków i palce, których paznokcie
podrapały jego twarz, gdy został wielokrotnie spoliczkowany.
Zignorował polecenia
zespołu, który definitywnie zabronił mu prywatnych spotkań, głównie przez brak
znajomości etykiety. Żałował, że nie dostrzegł szaleństwa w oczach, które
wydawały się na swój sposób zwierzęce.
Nadal tłumaczył się
przed sobą, że przecież to nic wielkiego. Dotyk cudzych rąk z jego ciałem nie
czynił z niego nikogo gorszego. Choć
to najprawdopodobniej pierwsze słowo, którym ugodziłby go Adam, gdyby tylko
poznał prawdę.
Tommy nerwowo
przebiegł palcami po swoich włosach, zachłystując się powietrzem. Kiedy
rozliczył się z kierowcą, zostawiając napiwek za dosyć sprawne odstawienie go
we właściwe miejsce, przekroczył próg teatru, licząc na szybki prysznic i długi
sen. Zamiast ciszy, której pragnął, w jego uszy uderzył dźwięk dziecięcych
chichotów, który wydawał się wyjątkowo denerwujący.
Gdy ujrzał Adama,
trzymającego na kolanach małą dziewczynkę, otoczonego grupą dzieciaków
zatrzymał się, pozwalając swojej torbie opaść na ziemię. Brunet wystukiwał rytm
tamburynem o swoje udo, a pozostali dopełniali to brzmienie dźwiękami
kastanietami i trójkątów.
Patrzył na jego
szczęśliwy wyraz twarzy i zabrakło mu powietrza, gdy dostrzegał błysk w szeroko
otwartych oczach. Prędko pozazdrościł małej blondynce objęć, w których brunet
zamknął jej drobne ciało. Zbliżył się do sceny, zakładając ramiona na jej
krawędzi.
- Zakładasz
przedszkole? – Spróbował zażartować, jednak jego głos był zupełnie wyprany z
emocji. Nie wiedział, jak długo będzie potrafił to znosić.
Adam zrównał z nim
swój wzrok i otworzył wargi, z których wydobył się jedynie pusty szmer. Tommy
zniknął za drzwiami, sprawiając wrażenie cienia, który jedynie przemknął w
wyobraźni Lamberta.
***
Adam opuścił teatr,
trzymając w dłoniach filiżankę ciepłej herbaty. Choć słońce wzeszło stosunkowo
niedawno, miał za sobą już kilka godzin spędzonych na reżyserowaniu pierwszego
aktu, który ku jego zaskoczeniu wydawał się być za trudny do odegrania we
właściwy sposób.
Wziął głęboki
oddech, gdy Terrance wyłonił się zza drzwi, postanawiając potowarzyszyć mu w
szukaniu inspiracji pośród tłumu, spiesznie pokonującego ulicę. Wspólnie
przyglądali się wygaszonemu neonowi, przedstawiającemu profil kobiety i
momentalnie pomyśleli o tej samej osobie.
- Najprawdopodobniej
będę musiał wyjechać na kilka dni.
- Coś poważnego?
– Spytał tancerz, opierając się plecami o mur.
- Spotkanie z
rodziną. – Odparł Adam, upijając łyk ciepłego napoju – Tommy w ramach
podziękowania kupił bilety do San Diego.
- A więc… lecisz
z nim?
Adam spojrzał w
kierunku mężczyzny, uśmiechając się smutno – Uważasz, że to zły pomysł?
Mężczyzna zacisnął
usta w wąską kreskę, po czym wzruszył ramionami – Nie oceniam go. Po prostu
bądź czujny. Nie od dziś wiadomo, że próbuje wtargnąć do twojego świata, a ty
trochę za bardzo mu na to pozwalasz.
Adam prychnął –
Nonsens.
- Tylko
poczekaj, aż będzie próbował zaciągnąć cię do łóżka.
Lambert roześmiał
się głośno, rozlewając herbatę na chodnik pod swoimi stopami – Chryste! A skąd
ty tak dobrze potrafisz analizować zamiary innych gości?
Tancerz na dłuższy
moment zatrzymał swój wzrok na niebieskich tęczówkach, po czym uniósł brwi.
- Jestem gejem.
Tego, co robi ten… cały Ratliff nie sposób nie dostrzegać.
- Ty jesteś… -
Adam opuścił dłonie, a uśmiech spłynął z jego twarzy. Przeciągnął językiem po
dolnej wardze, która zapiekła go delikatnie, po czym przestąpił na drugą nogę –
Terrance? Mówiłeś o tym Tommy’emu?
Mężczyzna zmarszczył
brwi, po czym wzruszył ramionami – Po co miałbym to robić?
Adam pokręcił
przecząco głową, po czym zatrzymał wzrok na wysychającej plamie herbaty.
Bo on o tym wie. Do jasnej cholery, on wiedział o tym na długo przede
mną.
***
Na dzień przed
wyjazdem Tommy spędzał czas w pokoju za zielonymi drzwiami. Rozmawiał z
Vanessą, ćwicząc przy tym jeden z łatwiejszych taktów. Dziewczyna opierała
głowę o jego ramię, wpatrując się w leniwe ruchy palców.
- Mam nadzieję,
że nie będziecie ze sobą spać w jednym łóżku.
- Pewnie nie. –
Odparł Tommy, skupiając się na nutach – Wspólny prysznic co najwyżej.
Roześmiał się, gdy
pięść niemrawo spotkała się z jego ramieniem.
- Przestań. To
obrzydliwe.
Zwolnił, gdy obraz w
jego głowie namalował krople wody spływające po szklanych drzwiach kabiny oraz
cztery dłonie, malujące na mgiełce pary abstrakcyjne wzory. Wstrzymał oddech,
gdy dotarło do niego, że już po raz kolejny fantazjuje o Adamie. I bynajmniej
nie w sposób, w jaki by sobie tego życzył.
- Nie
przeszkadzam? – Rozbrzmiał znajomy ton głosu Lamberta, który przekroczył próg
pomieszczenia.
- Właśnie
ściągnąłem cię myślami. – Odpowiedział Tommy.
- Spakowany? –
Adam usiadł po drugiej stronie ciała Tommy’ego, przez co chłopak poczuł się
osaczony przez przypatrującą mu się dwójkę. Skierował swój wzrok na fotel,
gdzie znajdowała się niewielka torba.
- Mój cały
dobytek mógłbym zamknąć w kieszeni ciasnych jeansów, jeśli włożyłbym w to odrobinę
wysiłku.
Brunet uśmiechnął
się ciepło, spoglądając raz na Ratliffa, następnie na swoją przyjaciółkę.
- Chyba Brooke
cię szuka. Mówiła coś o kompletowaniu zamówienia na kosmetyki ze sprzedaży
wysyłkowej. – Zagadnął Adam, obserwując jak dziewczyna leniwie podnosi się z
miejsca. Przeciągnęła się, wydając spomiędzy warg cichy pomruk. Nachyliła się
nad Adamem, składając czuły pocałunek na jego głowie.
- Udanego lotu.
I wracajcie szybko, bo już zaczynam tęsknić. – Powiedziała, mierzwiąc włosy
Ratliffa, po czym powolnym krokiem opuściła pomieszczenie, zostawiając uchylone
drzwi.
Adam przypatrywał
się dłoniom Tommy’ego; zdartym do krwi skórkom oraz obgryzionym paznokciom.
Westchnął cicho śledząc wzrokiem drobne ramiona, pokryte nieregularnymi
siniakami.
- Nie wróciłeś
na noc.
- Czemu cię to
martwi? Czekałeś? – Spytał, spotykając swoje spojrzenie z niebieskimi
tęczówkami. Brązowe oczy pełne były pustki i nieuzasadnionego żalu. W tej
chwili Adam poczuł nieznaną mu dotąd emocję; poczucie troski, przepełnione
równie silnym poczuciem winy.
- Czekałem. –
Odparł krótko i na wydechu, czekając aż brązowe oczy znów utkwią w nim swoje
spojrzenie. Usłyszał ciche prychnięcie, a dźwięk ten zatopił pod jego skórą
tuzin tępych noży.
- Ja nie jestem
człowiekiem, na którego warto czekać, Adam. – Odparł Tommy, zmieniając stronę
nutowego zapisu. Przeniósł wzrok na Lamberta, którego wyraz twarzy nie mówił mu
zupełnie nic. – Jeśli wracam, to przynoszę rozczarowania. Nie angażuj się zbyt
mocno.
- Już dawno to
zrobiłem. Ty również. Mógłbyś znaleźć dziesięć innych celów, na które
przeznaczyłbyś sześćset dolarów, a jednak postanowiłeś zabrać mnie do San
Diego.
- Adam… - Zaczął, jednak stracił
oddech, gdy mężczyzna ujął jego dłonie w swoje własne, a elektryzujący dreszcz
wstrząsnął jego wątłym ciałem. Nie zauważył, gdy jego ręce zostały łagodnie
wykręcone, a spomiędzy suchych warg wydobyło się ciche westchnienie.
- Czy ty… czy ty
sprawiasz sobie ból?
Tommy zmarszczył
brwi, czując, że Adam zaczyna naruszać granice jego prywatności. Szybko cofnął
ręce, spoglądając na ślady, jakie pozostawił obwiązany wokół jego nadgarstków
kabel.
- Jezu, nie. –
Odparł prędko, rozmasowując obolałą skórę – Jak w ogóle mogłeś o tym pomyśleć?
Nie mam ze sobą problemów.
Głos Adama brzmiał
nadzwyczaj kojąco i spokojnie – Nie powiedziałem, że je masz. Po prostu chcę ci
pomóc, jeśli z czymś sobie nie radzisz. Każdy z nas ma czasem gorsze chwi…
- Mam się
dobrze. – Odparł, jednak wbił wzrok w swoje buty i postanowił zakończyć tym
rozmowę.
Siedzieli wspólnie w
jednym pokoju przez następny kwadrans, wiedząc, że ostatnie z wypowiedzianych
słów stanowiły największe kłamstwo, jednak zabrakło im odwagi na kontynuowanie
rozmowy, która nie powinna mieć miejsca. Przynajmniej według Tommy’ego, który
nie potrafił objąć ramionami wszystkich swoich sekretów, których ciężar
zaczynał niebezpiecznie go przytłaczać.
Ktoś się zakochał i kogoś życie za bardzo pokopało Lubię Twoje opowiadania
OdpowiedzUsuńLocke x - "lubię"??? one są, cholera, fantastyczne!!!!!! :D :D :D
UsuńO mój boże.. Naprawdę wielbię to opowiadanie *_*. To jest piękne, cholera brakuje mi słów. Szkoda mi Tommy'ego. Poza tym mam wrażenie, że Adam dowie się o wszystkim w jakiś niekonwencjonalny sposób i wścieknie się na niego xD.
OdpowiedzUsuń~ Pozdrawiam Kushina..
To jest... No brak mi słów, nie? Przecież ja chce już ten moment, jak Tommy mu o wszystkim powie! W taki czy inny sposób, ale powie. i jak on się męczy z tymi kłamstwami, Adam prędzej czy później domyśli, a raczej prędzej niż później. Tak mi wpływasz na psychikę tym swoim opowiadaniem, że niedługo dopiszę własne zakończenie jak do Piaskowego Gołębia, serio, muszę je w końcu opublikować, ale jeszcze nie teraz, tak sobie mówię hahah, serio, weź mi tu spiknij chłopaków jak to się mówi w zdrowiu czy w chorobie. No genialna jesteś, nie ma co. Ale muszę coś uściślić: niestety nie jestem z tobą od początku, no to był chyba dwudziesty któryś odcinek PG, tak myślę, złote czasy to były, a ty się i tak na tym nie zatrzymałaś, tylko idziesz dalej, też tak chcę. A więc chyba już skończę koment, chociaż mam jeszcze tyle do powiedzenia: po #1 szkoda że cię nie będzie w Wawie na koncercie, a jednocześnie zazdroszcze ci że widziałaś Adaśka w... Oslo, tak? Tam tak ładnie pokazał swoją klate, to musiało być podniecające. po #2 wpadnij do mnie na bloga, tęsknię za twoimi komentarzami, choć wiem że ci nie dorównuję w pisaniu, po #3 tak mi fajnie, że piszesz znowu, po tej długiej przerwie, że wróciłaś i w ogóle, aż ciepło się na serduszku robi <3 po #4 życzę wszystkiego dobrego, weny i czasu na pisanie i inne rzeczy którymi się zajmujesz, bo pewnie też są ważne, całuski :* :*
OdpowiedzUsuńJesteś zdecydowanie jedną z moich ulubionych autorek. Uwielbiam twój styl i gdy już zacznę nie mogę się oderwać od twoich opowiadań.
OdpowiedzUsuńSprawiasz, że przeżywam z bohaterami ich wzloty i upadki. Płaczę z nimi i śmieję się z nimi.
Uwielbiam jak tworzysz napięcie między Adamem a Tommym. Niejednoznaczne gesty, spojrzenia, słowa.
Na każdym kroku widać jak Adam troszczy się o Tommiego, martwi się... chciałby wiedzieć co dręczy chlopaka, jednak nie naciska, nie zmusza go do zwierzen.
Tommy męczy się z tajemnicami. Boi się wyznać czym zajmuje się poza teatrem, choć pewnie poczuł by się lepiej gdyby zrzucił ten ciężar. A Adam na pewno by w końcu zrozumiał.
Bo to wyjdzie na jaw. Choć pewnie nie w taki sposób jakby Tommy chciał. I nie wiadomo jak to się potoczy.
Czekam na następne części i życzę weny, weny i jeszcze więcej weny.
Jesteś tak cholernie zdolna, że aż brak mi słów! Piszesz niesamowicie! Kocham czytać te opowiadania!
OdpowiedzUsuń