wtorek, 10 maja 2016

Odc. 16: San Diego

Witajcie, kochani :) Wybaczcie, że odcinek pojawia się dopiero teraz. W ostatnim czasie robię certyfikacje zawodowe i musiałam przebrnąć przez kursy i egzaminy. Jeszcze ich nie ukończyłam, ale najtrudniejszy test już za mną.

Oczywiście dziękuję za wszystkie komentarze! Nawet nie wiecie jak mocno to motywuje do podjęcia pisania kolejnych odcinków :)

Locke x: Dziękuję za słowa uznania! :)
Kushina: Owszem, Adam dowie się o wszystkim i nastąpi to już niedługo :)
Glamtastic: Och, pokaż mi to zakończenie do PG! Rany, to opowiadanie powstało tak dawno temu, że sama ledwo je pamiętam :) Dziękuję za motywację i świadomość, że jesteś ze mną <3 również czekam na twój nowy post!
Marta Rothe: Niesamowicie cieszy mnie, gdy to, co piszę przekłada się na emocje czytelników. To najwspanialsze podziękowanie i dziękuję również Tobie za śledzenie moich opowiadań.


16. San Diego

Tommy wpatrywał się z płytę lotniska, opierając głowę o jedną ze ścian samolotu. Wybijał palcami rytm melodii, która utkwiła w jego głowie. Kiedy dwie ze stewardess rozpoczęły prezentowanie instrukcji, chłopak usłyszał po swojej lewej stronie zrezygnowane westchnienie.
- Nie lubisz latać, co? – Spytał nieco znudzonym tonem, kierując swoje spojrzenie w stronę Adama.
Brunet wzruszył ramionami – To mój pierwszy raz. Cóż, przynajmniej teraz już wiem, jak ratować się z katastrofy lotniczej nad otwartą wodą.
Tommy uśmiechnął się łagodnie, widząc zdenerwowanie towarzyszące Adamowi – Na całe szczęście nie będziemy lecieć nad oceanem. Jeśli rozbijemy się na lądzie, nie mamy najmniejszych szans. – Odparł poważnie, po czym parsknął śmiechem, czując na sobie zrezygnowane spojrzenie – Czekaj, to jak dotarłeś tutaj z San Diego? Przecież to prawie trzy tysiące mil.
Samolot ruszył, sunąc wolno po płycie lotniska.
- Startujemy?
- Nie. Musimy jeszcze ustawić się na właściwym pasie.
Adam wziął głębszy oddech, nerwowo skubiąc nitkę przy szwie swojej bluzy – Łapałem stopa. Kilka dni podróży kabrioletami, rozpadającymi się pickupami, furmankami i motocyklami. Nocowanie w tanich hotelach z nowo poznanymi kobietami, które kochały się w drogich trunkach i jarmarcznej biżuterii. No i obowiązkowo noc w Vegas, gdzie przegrałem wszystkie pieniądze, za które miałem rozpocząć naukę na prestiżowej uczelni w Nowym Jorku. Życie potrafi zaskakiwać, co? – Adam mrugnął w jego kierunku i uśmiechnął łagodnie.
- Ty… serio?
- Nie.
Ratliff uderzył go w ramię, przewracając oczami – Dupek.
Samolot zaczął wzbijać się w powietrze, na co Adam westchnął nerwowo – Uważaj na swój język, Thompson. Jechałem trzy dni pociągiem i przysięgam, nigdy więcej. Mam nadzieję, że moja praca nigdy nie będzie wymagała ode mnie podróżowania. – Złożył ręce jak do modlitwy, spoglądając za niedużą szybkę.
Tommy spojrzał w jego kierunku i uśmiechnął się ciepło – Cóż. Znając twoje szczęście, zapewne tak właśnie się stanie.

***

- O boże… palmy.
To były pierwsze wypowiedziane przez Tommy’ego słowa tuż po wylądowaniu w San Diego. Lambert roześmiał się, kręcąc głową – Co, nie widziałeś ich kawałek czasu?
- Jakieś pięć lat, do jasnej cholery. – Odparł, uśmiechając się szeroko, nie mogąc oderwać wzroku od skąpanych w słońcu zielonych drzew – W sumie mogłem postawić na bilet w jedną stronę. Jak pomyślę o tym przeklętym Nowym Jorku…
- Adam! – Rozbrzmiał głośny, pełen niepokoju okrzyk, który sprawił, że dziesiątki oczu zwróciły się w kierunku gnającej przed siebie sylwetce.
Tommy uniósł brwi – Czy to…
Adam uśmiechnął się szeroko, zrzucając torbę na podłogę, po czym otworzył ramiona – W rzeczy samej. Oto Neil! – Krzyknął, gdy mężczyzna rzucił się na niego, zamykając jego ciało w niedźwiedzim uścisku.
- Rodzice nadal nie wiedzą. Zafundujesz staruszkom zawał serca, przysięgam! Nie mogę się doczekać ich min, nagramy to! Włączę kamerę, jak będziesz wchodził. – Zawołał entuzjastycznie, nie przejmując się grupą ludzi, przyglądającą się im w zaciekawieniu. Nie zignorował jednak cichego chichotu u swojego boku.
- Od ciebie powinienem zacząć, mój drogi. – Tommy poczuł na sobie spojrzenie Neila, który uścisnął go tak mocno, że blondyn ledwo złapał haust powietrza.
- Wiesz… nie ma sprawy. – Wydusił z siebie, poklepując chłopaka po plecach.
- Przez telefon brzmisz na co najmniej dziesięć lat starszego. – Powiedział z promiennym uśmiechem. W tej chwili Tommy zdał sobie sprawę, jak bardzo podobni do siebie są bracia. – Panie Lambert, miałeś tylu przyjaciół o wrażliwych duszach, a dopiero ten dzieciak się nad tobą zlitował.
Tommy uniósł brew, po czym założył ręce na piersi – O ile się nie mylę, to jestem od ciebie starszy.
Wymienili wrogie spojrzenia, po czym roześmiali się, ignorując Adama, który prosił się o uwagę.

***

Tommy uniósł wzrok w kierunku nieba, przeplecionego wstęgami różnych odcieni czerwieni. Westchnął błogo, po czym rozluźnił ramiona, czując przyjemne odprężenie. Nie przeszkadzał mu nawet głos Neila, który miał do powiedzenia na temat zeszłego tygodnia więcej niż Tommy  na temat całego swojego życia.
Kiedy czerwony ford zatrzymał się przy krawędzi jezdni, Tommy przeniósł wzrok na skromny dom, otoczony bogatą roślinnością. Wysiadł z auta, zarzucając torbę na ramię, po czym zaczekał na Adama, który tuż po chwili zjawił się u jego boku.
- Tam jest mój pokój. – Adam wskazał palcem na nieduże, samotne okno usytuowane na pierwszym piętrze. Westchnął tęsknie, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, malującego się na jego twarzy.
- Chryste, chyba zapomnieliśmy zabrać waszych bagaży. – Zawołał Neil, zaglądając do bagażnika.
- Mieliśmy tylko podręczne, wszystko gra. – Odparł cicho Tommy, zaciskając palce na pasku swojej torby – Jeżeli twoi rodzice nie wiedzą o twoim przyjeździe, to nie wiedzą również o mnie. – Dodał cicho w kierunku bruneta, biorąc głęboki oddech. Od razu zauważył różnicę w wilgotności powietrza. Dopiero dwa głębokie hausty przyniosły mu ukojenie.
Adam uśmiechnął się ciepło – Spokojnie, nie przedstawię cię jako mojego chłopaka – Rzekł, idąc w kierunku trzech drobnych schodków – Zapraszam.
Kiedy drzwi uchyliły się, Tommy dostrzegł dojrzałą kobietę, która niemal upuściła trzymane w rękach naczynie. Jej twarz pobladła natychmiastowo, a dłoń powędrowała do rozchylonych w zdumieniu ust.
- Dzień dobry, mamo. – Rzekł Adam, nie próbując powstrzymać swojego szerokiego uśmiechu. Zbliżył się, biorąc kobietę w ramiona i przytulając ją do siebie mocno.
- Eber! Eber, przyjdź tu natychmiast! Nasz chłopiec wrócił! – Zawołała drżącym głosem – Dlaczego nas nie uprzedziłeś? Przygotowałabym obiad… Kochanie, jak ty schudłeś. Proszę, powiedz, że już nie tańczysz.
Adam cofnął się na krok, przykładając dłoń do swojego serca – Nawet na imprezach. On może potwierdzić – Rzekł, wskazując otwartą dłonią w stronę Tommy’ego, który uśmiechnął się blado. Wyciągnął dłoń w kierunku Leili, po czym przedstawił się. Po chwili ręka Neila zawisnęła na jego karku.
- Dzięki niemu widzisz swojego syna. Gość ma głowę do pomysłów. – Rzekł, przekraczając próg domu, ciągnąc Adama za nadgarstek.

***

Tommy przebiegł wzrokiem po półce nad kominkiem, gdzie ustawione były ramki ze zdjęciami oraz pamiątki przywiezione z zagranicznych wczasów. Kiedy Leila ustawiła przed nim talerz z pieczonym indykiem, westchnął tęsknie, spotykając z Adamem podobnie wyglądające spojrzenie.
- Małe rzeczy, a cieszą… - Rzekł cicho Adam, chwytając sztućce. 
Kiedy reszta rodziny usiadła do stołu, Eber zmierzył Tommy’ego ostrożnym, zaciekawionym wzrokiem.
- Niechętnie przyjmujesz osoby do swojego zespołu. Jak się poznaliście?
- W klubie nocnym. – Odparł bez zastanowienia Adam, przez co Neil zakrztusił się własnym śmiechem. Ratliff spuścił wzrok, próbując powstrzymać cisnący się na jego usta uśmiech i łagodnie poklepał udo Adama, upewniając się, że nikt nie jest w stanie dostrzec jego dłoni.
- Jestem barmanem. – Sprostował Tommy, widząc zdumione spojrzenia, skierowane w kierunku Adama – Pracowałem po drugiej stronie ulicy. Adam… właściwie nie znam powodu, dla którego odwiedził to miejsce, ale przyszedł razem z przyjaciółką.
- Z Vanessą? – Spytała natychmiastowo Leila – Nigdy nie miała na ciebie dobrego wpływu.
- Mamo. – Mruknął ze zrezygnowaniem Adam, kierując spojrzenie w stronę Tommy’ego – Chcieliśmy pójść na drinka, a wszystko w okolicy było już zamknięte.
- Zawsze chciałeś być aktorem? – Spytał Eber, sięgając po sałatkę, uprzednio proponując ją gościom.
- Właściwie to… nie śpiewam ani nie gram ról. Adam uczy mnie gry na fortepianie.
- I jak ci idzie? – Spytał Neil, przeżuwając kawałek indyka.
Tommy odłożył sztućce, czując, że znalazł się pod ostrzałem – Coraz lepiej. Tak sądzę. – Rzekł, kierując wzrok w stronę Adama, który znacząco pokiwał głową.
- Pracujemy nad sonatą, którą pisałem przez okrągły rok. Premiera zbliża się wielkimi krokami.
- Jedz, kochaniutki. Przydałoby ci się zyskać kilka kilogramów. – Leila wymierzyła widelcem w kierunku Ratliffa, który uśmiechnął się do niej wdzięcznie.
Blondyn zatopił widelec w pieczeni, zdając sobie sprawę z tego, że jego dłoń nadal spoczywa tuż nad kolanem Lamberta. Zsunął ją niby od niechcenia i oparł o krawędź stołu. Obserwował Neila, który po skończeniu swojej porcji pochylił się nad Adamem, składając mu na ucho krótką obietnicę, która wywołała wzajemny uśmiech.
- Za godzinę zajrzę do waszego pokoju. Mam naprawdę niezłą nalewkę.

***

- Tommy… czy ty to widzisz? – Spytał Adam, otwierając drzwi swojego pokoju.
- Łóżko?
- Łóżko.
Wymienili znaczące spojrzenia, po czym porwali się przed siebie, wspólnie wskakując na materac, który ugiął się pod ich ciężarem. Adam roześmiał się, po czym przewrócił na plecy, zakładając ręce pod głowę. Wziął głęboki oddech i zmrużył powieki – Nie spałem w łóżku od lat. O rany, zapomniałem jak to jest.
- Gorący obiad, słońce wysoko nad horyzontem, palmy po drugiej stronie ulicy, łóżko w którym spałeś od dzieciństwa.
- I mały, irytujący dzieciak, dzięki któremu znów znalazłem się we własnych czterech ścianach.
Tommy uśmiechnął się, czując jak szkarłat pokrywa jego policzki. Usiadł na krawędzi materaca – Nie za dużo szczęścia na raz?
- Nie narzekam. – Odparł z szerokim uśmiechem Adam, wzdychając cicho – A może rzucić ten cholerny teatr i wrócić do Kalifornii?
- Żartujesz.
Adam odpowiedział uśmiechem, przewracając się na bok, by wyjrzeć za okno na opustoszałą ulicę.
- Nigdy nie doceniałem tego miejsca. – Powiedział spokojnie, przyglądając się dwójce dzieci z sąsiedztwa, które grały w siatkówkę po drugiej stronie ulicy. Towarzyszyła im para rodziców, popijająca mrożoną lemoniadę. Westchnął tęsknie za beztroskimi latami swojego życia.
- Słyszysz to? – Tommy zaniemówił na chwilę, wsłuchując się w kroki, których dźwięk rozchodził się głuchym echem po korytarzu – To dźwięk nadchodzącego nieszczęścia.
Neil pchnął drzwi pokoju Adama, wyrzucając w górę pięść, w której trzymał szyjkę butelki wysokoprocentowego trunku – Czas na zwierzenia, panowie.

Po dwóch godzinach cała trójka była już zupełnie pijana. Adam wraz z Tommym leżeli na łóżku, opierając plecy o jedną ze ścian, Neil w tym czasie pokładał się na starym fotelu, machając nogami.
- Wy na poważnie poznaliście się w klubie nocnym? Takim z dziewczynami?
Ratliff obojętnie wzruszył ramionami – Zgadza się.
- Nie wiem, jak mogło do tego dojść. – Wybełkotał Neil, poprawiając się w fotelu – Żebyś wiedział, jaka zadyma była, gdy zorganizowałem tancerki na osiemnastkę Ada…
- Milcz. – Warknął Lambert, co spotęgowało zainteresowanie Tommy’ego, który usiadł, podpierając łokcie o kolana.
- Kontynuuj. – Tommy mrugnął znacząco w kierunku Neila.
- Pomyślałem, że może być zabawnie. Razem z Vanessą i parą moich przyjaciół postanowiliśmy zrzucić się na krótki taniec profesjonalistki. Posadziliśmy Adama na krześle i zawiązaliśmy mu opaskę na oczach, nakręcając go na zajebisty prezent… cóż, pewnie spodziewał się szczeniaczka.
Ratliff parsknął śmiechem, spoglądając w kierunku Adama, który przewrócił oczami.
- Kiedy ujrzał półnagą dziewczynę, niemal zrobił nam trzecią wojnę światową. Owinął ją kocem i wyprowadził z pokoju.
Tommy spojrzał ponownie w niebieskie oczy i wybuchnął śmiechem – O boże, nie wierzę! Poważnie?
- Daruj sobie. – Adam również usiadł, czując przyjemny szum w głowie –  Nie lubię, gdy ludzie wykorzystują naiwność młodych dziewczyn i napędzają ten niezdrowy przemysł. Chciałbyś, żeby twoja córka ledwo po otrzymaniu dowodu osobistego wiła się na kolanach obcego faceta? Nie sądzę, że robią to z przyjemności. A chyba szacunek do samego siebie jest nieprzeliczalny na pieniądze, prawda?
Tommy poczuł, jak krew w jego żyłach się wzburza. Alkohol przyćmił jego wyrzuty sumienia złością w najczystszej postaci.
- Jesteś po prostu sfrustrowany. Nie znasz życia.
Nim Adam zdążył rozchylić usta, głos zabrał Neil - Dziwisz mu się? Też byś był sfrustrowany, jeśli byłbyś zdania, że usta kobiety…
- Neil, do jasnej cholery. – Warknął ze zrezygnowaniem Adam – Może pójdziesz już do łóżka?
- … są stworzone tylko do całowania.
Lambert wstał, pociągając za ramię narzekającego brata. Skierował się z nim w stronę korytarza, poklepując go pokrzepiająco po plecach, po czym wymienili kilka słów, których Tommy nie był w stanie usłyszeć. Opadł na poduszkę i wtulając się w nią zapadł w krótki sen.

Kiedy obudził się, na stoliku nocnym znajdowała się taca pełna owoców i dwie szklanki soku pomarańczowego. Tuż obok leżały cztery tabletki przeciwbólowe i nieduża miseczka wypełniona drobnymi cukierkami. Tommy przetarł powieki i usiadł, nadal czując reszki alkoholu błądzącego w jego żyłach. Za oknem wciąż panował mrok.
W pobladłym świetle nocnej lampki ujrzał parę błyszczących oczu, których wzrok przesuwał się od lewej do prawej strony, śledząc kolejne wersy czytanej książki. Tommy oparł dłonie po dwóch stronach swoich kolan i uśmiechnął się, spoglądając w stronę zmęczonego oblicza.
- Dlaczego nie śpisz?
Adam spojrzał na niego, odkładając książkę na stare biurko – Nie czuję się zmęczony, chyba to przez emocje. Jak się czujesz?
Chłopak parsknął cichym śmiechem – To miała być nalewka? Prędzej spirytus. Jeszcze nie doszedłem do siebie.
- Spałeś tylko przez godzinę. – Odparł Adam, wskazując na tacę – Moja mama chyba ma słabość do ciebie.
- Och… westchnął, przeczesując palcami włosy – Właściwie to nie spytałem, czy mogę u ciebie zostać. Nie chcę nadużywać gościnności twoich rodziców.
- Nie bądź głupi. – Odparł z uśmiechem Adam, sięgając po szklankę soku – Dzięki tobie w końcu ich odwiedziłem. Będą ci dozgonnie wdzięczni.
Tommy wziął głęboki oddech, mrużąc zmęczone oczy. Adam jeszcze na moment skoncentrował swoją uwagę na czytanej wcześniej książce, dzięki czemu Ratliff nie czuł się speszony, gdy zaczął mu się przyglądać. Obserwował krople wody spływające po częściowo odsłoniętym torsie, skąpanym w złotym świetle nocnej lampki. Patrzył na dłonie, oddające czułość każdej kartce z osobna i zapragnął poczuć na swojej własnej skórze tak delikatny, motyli dotyk.
Zacisnął palce na swoich ramionach i nieświadomie zacisnął wargi, przypatrując się długim rzęsom, rzucającym cień na policzki. Dopiero w tej chwili zaczął odczuwać potężny, budujący się przed nim mur.
Jesteś tylko dziwką i przestań szukać innych słów na usprawiedliwianie siebie, bo w jego oczach pozostaniesz tym, za kogo się uważasz.
Wziął głębszy oddech i tym razem usłyszał drżenie swojego głosu. Adam również musiał zwrócić na nie uwagę, ponieważ jego wzrok natychmiastowo pobłądził w kierunku blondyna. Nie odezwał się jednak ani słowem, przyglądając się policzkom, po których chwilę później spłynęły łzy.
- Wszystko w porządku?
- Ja po prostu… Ja chciałbym w końcu żyć w ten sposób, wiesz? Mieć w życiu coś, co się liczy i szanować to… jestem tak kurewsko beznadziejny, kiedy ty… i… to przez alkohol. – Spróbował przerwać swój bełkot, jednak zachłysnął się powietrzem i uwolnił ze swoich oczu kolejne łzy.
Adam wstał ze swojego miejsca i tuż po chwili znalazł się obok Tommy’ego. Objął go ramieniem i ku jego zaskoczeniu ten gest spowodował niekontrolowany wybuch.
- Jestem tak cholernie beznadziejny…
Dłoń Adama zaczęła łagodnie pocierać nagie ramię Tommy’ego – Każdy z nas czasami czuje się w ten sposób.
Brązowe oczy spotkały się z niebieskim spojrzeniem – Dlaczego nie próbujesz pocieszać mnie w sposób, jaki zrobiłby to każdy inny? Dlaczego nie zaprzeczysz?
Adam wpatrywał się w mokrą od łez twarz, a jego oblicze nie zdradzało żadnych emocji.
- Wiem jak się czujesz. Są wieczory, kiedy również uważam, że nie nadaję się do niczego. Że są ludzie zdolniejsi ode mnie, zasługujący na więcej, niż mam ja. Że nigdy nie będę dla kogoś lepszą opcją, bo zawsze jestem krok do tyłu za tym, kim chciałbym się stać. Wiem, że nigdy nie będę idealny, ale sądzę, że nie chcę próbować.
Tommy zaśmiał się przez łzy, kręcąc głową – Przecież ty nie popełniasz błędów. Skąd przychodzą ci do głowy takie myśli?
- Tommy, każdy z nas czasem popełnia błędy. Musimy nauczyć się wybaczać samym sobie.
- Wiesz, ile błędów popełniłem ja sam? Wiesz, że nadal to robię? – Chłopak zwrócił się przodem w stronę Adama, gestykulując coraz wyraziściej – Nie siedziałbyś ze mną w tym pokoju, gdybyś wiedział o mnie nieco więcej.
Adam wziął głęboki oddech, opierając łokcie o swoje kolana, przez co pochylił się nieco, próbując znaleźć wspólny kontakt z drugą parą oczu – Tommy, spodziewam się…
- Niczego się nie spodziewasz, Adam. Niczego. – Ratliff wstał, niespokojnie okrążając pokój. Wspomnienia z wielu minionych nocy uparcie pojawiały się przed oczami jego wyobraźni. – Bycie dilerem, o które mnie posądzałeś to jedna z lepszych opcji, która mogłaby mnie spotkać.
- Jeśli chcesz to z siebie wyrzucić…
- Powiem trzy rzeczy, ale tylko jedna z nich będzie prawdziwa. – Przerwał Tommy, opierając dłonie o fotel, stając na wprost przed Adamem. Zacisnął drżące palce na oparciu, czując przypływ adrenaliny.
Brunet cicho przełknął ślinę, biorąc w płuca głębszy oddech. Jego wargi zadrżały niespokojnie.
- Nie chcesz zwierzać mi się w ten sposób.
- Raz. Pomogłem mojej dziewczynie przerwać…
- Tommy! – Adam wstał, chwytając chłopaka za ramiona i wstrząsnął łagodnie jego ciałem. – Opowiesz mi o wszystkim, kiedy wytrzeźwiejesz. Nie chcę, byś… - Stracił głos, by para brązowych oczu zaczęła mu się uważnie przypatrywać. Znalazł w nich determinację, ale również cień desperacji i odetchnął nierówno, zanurzając palce w jasnych kosmykach włosów – Nie chcę byś żałował tego, co…
Zauważył, że brązowe oczy przypatrywały się ruchom jego warg. Dopiero kilka chwil po tym, jak znów zawiesił głos, zmęczone oczy zrównały wzrok z jego tęczówkami.
Tommy czuł szum w głowie, choć nadal zachowywał świadomość. Ciepły oddech na jego wargach pozbawił go resztek racjonalnego myślenia, a jego dłonie oparły się o tors Adama, niezdolne do wykonania żadnego innego ruchu.
- Nie chcę już dłużej walczyć…
- Więc pozwól sobie odpuścić.
Wciąż czuł palce Adama łagodnie drapiące jego kark i pomyślał, że to właśnie ten moment. Że powinien pozwolić sobie ulec ten jeden raz, a jutrzejszego poranka wszystkie swoje winy zrzucić na alkohol. Nie potrafił zrozumieć, jak wszystko w przeciągu kilku chwil mogło stracić na znaczeniu. Liczyła się jedynie obecność drugiego ciała i choć Tommy nie potrafił się z tym pogodzić, czuł nagły poryw swojego serca.
- A ty? Odpuszczasz czasem? – Spytał półgłosem, czując na sobie przytłaczający ciężar niebieskiego spojrzenia, które nie zdradzało żadnych emocji.
Adam zsunął swoje dłonie z karku na plecy chłopaka, przyciągając go bliżej siebie. Ich biodra niemal zderzyły się ze sobą. Silne ramiona zamknęły drobniejsze ciało w uścisku, zachowując resztki dystansu.
- Żyjąc ze mną, pod moim dachem, zaczynasz rozumieć moje wartości. Ucząc się tego, co później wyrazi twoje emocje… gry, tańca, śpiewu, nieważne. Poprzez zanurzenie się w świat artyzmu otwierasz się i uwrażliwiasz. I jesteś wrażliwy, nawet jeśli siedzi to głęboko w tobie i nie potrafisz się do tego przyznać, kiedy jesteś trzeźwy. Dziś jestem w swoim rodzinnym domu i nie byłoby mnie tutaj, gdybyś nie popchnął mnie ramieniem pewnego deszczowego dnia, gdy szedłem do klubu porozmawiać z twoim szefem. Nie wiem, kim byłeś. Nie do końca również wiem, kim jesteś, ale mogę przewidzieć kim się staniesz. I nie pozwolę, byś mówił, że jesteś beznadziejny. Nie chcę nawet pozwolić ci czuć się w ten sposób, bo jestem odpowiedzialny za ciebie, od kiedy stanąłeś w progu mojego teatru. Naszego. Naszego teatru. – Powiedział, spoglądając w nieustannie smutne oczy – Och, rozchmurz się – Rzekł z łagodnym uśmiechem. - Jutro idziemy do opery. Wcześniej zabiorę cię na plażę, gdzie miałem moją pierwszą randkę. To właściwie stara przystań pełna małych knajpek o magicznym klimacie i muzyce rodem z greckiego musicalu. Wypijemy mojito i…
- Vanessa mówiła, że się z tobą przespała. – Rzekł Tommy nieobecnym głosem, trzymając dłonie zawieszone na ramionach Adama. Czarnowłosy zastygł w bezruchu i przerwał swój monolog, którym próbował pocieszyć przyjaciela.
- Co? Nieprawda, to nigdy nie miało miejsca. – Odparł nieco speszony.
Tommy pokiwał głową, oczyszczając gardło cichym pomrukiem. Spojrzał na Adama z ukosa – Oczywiście, że nie. Wymyśliłem to na poczekaniu. Każdy mówi, że między wami jest chemia, nawet Neil wspomniał o niej dzisiejszego wieczoru co najmniej trzy razy. Jak to możliwe, skoro nic między wami nie było? I nie ma? I zgaduję, że nie będzie?
- To było nie w porządku. – Adam cofnął się na krok, zakładając ręce na piersi. – Nie bądź taki pewny. Ja po prostu… - Westchnął, przewracając oczami – Vanessa jest moim ideałem, jeśli chodzi o osobowość, energię, sposób bycia… Jest piękna, zabawna, podobna do mnie w wielu aspektach. Jednak… - Wziął głęboki oddech, ponownie spoglądając w brązowe oczy – Nie ciągnie mnie do niej. Nie ma między nami żadnego napięcia.
- Nie kręci cię.
- To nie tak. – Adam przewrócił oczami.
- Nie chciałbyś iść z nią do łóżka.
- Nie czuję takiej potrzeby.
Tommy klasnął w dłonie, uśmiechając się pod nosem – Kiedy ostatni raz spotykałeś się z dziewczyną? Albo przynajmniej przeleciałeś jakąś?
Adam wymierzył palcem w chłopaka – Masz szczęście, że jestem pijany, bo inaczej nie pozwoliłbym ci  odzywać się w ten sposób. Nie wiem, szczerze mówiąc nie pamiętam.
Ratliff zmarszczył brwi, chwytając się ramy łóżka, by zachować równowagę – Może powinieneś spróbować z facetem?
Adam zmrużył oczy, po czym roześmiał się – Więc na co czekasz? – Zażartował.
- Nawet, gdybym chciał przed tobą uklęknąć, nie pozwoliłbyś mi na to. – Odparł kpiąco Tommy, zauważając, że wyraz twarzy Adama zaczyna się zmieniać – Dlaczego?
- Jeśli sądzisz, że ci odpowiem, to jesteś w dużym błędzie.
- Dam sobie rękę uciąć, że w końcu to z ciebie wyciągnę.– Odparł z kpiącym uśmiechem, spoglądając na zrzucony koc – Wezmę podłogę.
- Najpierw weź prysznic.
- Potowarzyszysz mi? – Spytał z szerokim uśmiechem, przerzucając ręcznik przez ramię.
Adam parsknął śmiechem, po czym pokręcił głową – Mam nadzieję, że zdążę zasnąć, nim wrócisz. Do jutra, Tommy. Wyśpij się, bo czeka nas długi dzień.
Blondyn spojrzał tęsknym wzrokiem w stronę Adama, który sięgnął po czytaną wcześniej książkę. Ułożył dłoń na klamce i opuścił pokój ze szczerym uśmiechem na swojej twarzy.

***

Adam leżał w łóżku, wsłuchując się w szum wody dochodzący z łazienki. Wpatrywał się w zadrapania na niebieskiej tapecie, pokrywającej ściany. Od razu przypomniał sobie o kocie, którego przyniósł wraz z Neilem, podarowując go mamie z okazji jej urodzin. Roześmiał się, gdy wspomniał niesamowitą awanturę. No cóż, urodziny mamy były jedynie wymówką do sprowadzenia kolejnego futrzaka pod dach.
Sama mówiłaś, że nieładnie jest zwracać prezent! Trzeba go przyjąć! Wykłócał się Neil, gdy Adam tulił do swojej piersi burego kociaka, którego pierwsze miauknięcie roztopiło serca wszystkich domowników.
Z przemyśleń wyrwał go dźwięk nadchodzącej wiadomości. Sięgnął po telefon, odczytując kilka słów.

Maxxxie Sun, 04:36
Przeleciałem prezesa HSBC Holdings!!!!! Daj znać jak wrócisz z Vegas, zmieniamy lokal. Pokażę ci co i jak.

Rozchylił wargi w zdumieniu, gdy dotarło do niego, że sięgnął po telefon Tommy’ego. Resztki alkoholu nadal krążyły w jego żyłach. Nim zdążył odłożyć telefon, zawibrował on ponownie, wyświetlając kolejną wiadomość.

Maxxxie Sun, 04:37
Czy to Diego? Na pewno Diego, na Vegas jeszcze cię nie stać xoxo.


Prędko oznaczył wiadomość jako nieprzeczytaną i ułożył się do snu.

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałam że sie pocałują! Zepsułaś. Zepsułaś, no! I co ja teraz bd robić do następnego odcinka? Myśleć, kiedy sie w końcu pocałują... ech, to takie nie fair, ale to musi tak byc, bo w końcu ty to piszesz, nie ja (chociaż wiem, że sama tak robie) no i to musi jeszcze troche potrwać, odpowiednio się rozwlec, by czytelnicy w pwlni poczuli ten klimat, ble ble ble... jestes cudowna. Serio, jestes cudowna przez wszystkie te opowiadania i nie stracilaś na pomyslowości w ogóle. Więc, chyba teraz pod tą presją i dotknięta emocjami Sumy zaczne pisać mój następny rozdział,dzięki za inspirację :*

    OdpowiedzUsuń
  3. i ten pocałunek to sobie wyobrażam taki ostry pełen emocji, wiesz, że Tommy się w końcu na Adaśka rzuci i tak dalej (wiem że jestem zboczona, ale to ja :P ) no a teraz to pogrzebane. Adam już trafił na ślad prowadzący do przeszłości Tommy'ego. Aj, gdyby mu nie przerwał, to może by się Tommy wygadał, nieładnie to się tak dowiadywać przez smsy. A teraz trudno, ciekawa jestem, jak z tego TJR wybrnie, szykuje się prawdziwe piekełko w nexcie :P
    A co do twojej odpowiedzi u góry: to ty jesteś ze mną! <3 a moim zakończeniem PG przypomnę wszystkim twoje opowiadanie, czyż to nie cudowne?

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje blogi są wspaniałe!Czytałam i Klatkę i Gołąbka a teraz sume i powiem ci że to coś cudownego!Na prawde piszesz niesamowite opowiadanie,genialnie się w to wczuwa i aż się widzi to wszystko.Przepiękne i czekam co będzie dalej ,oby jak najszybciej następny rozdział.Pisz dalej bo kocham twoje opowiadania.Pozdrawiam ciepło i jak będziesz miała czas możesz zajrzeć na mojego bloga i ocenić :) http://opowiadaniaocelebrytach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak przeżyję czekając na kolejny odcinek. Zabieram się już od dłuższego czasu do sprzątania ale nie mogłam się oderwać. Nawet mama wiele razy mnie wołała ale ja nie reagowałam. Uśmiechałam się szeroko do ekranu czytając zaciekle dalej. To jest genialne, a nawet jeszcze więcej niż genialne. Czekam z niecierpliwością na kolejne dzieło! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję że o mnie pamiętasz A Twoje opowiadania zapadają w pamięć i się do nich wraca , Dobrze że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham cię!!! No po prostu kocham ! Wybacz że nie pisałam wcześniej ale jak się wkręciłam to poszło od razu 💓 do tej pory czytałam wiele opowiadań Adommy ale to jest wyjątkowe, nie tak przesłodzone jak reszta, z mrocznym charakterkiem dokladnie takim jaki lubię ;)nie wiem czemu ale te wszystkie problemy i intrygi mnie jeszcze bardziej przyciągają... A za każdym razem razem kiedy zastanawiam się co będzie , wymyślam różne fantazje ty mnie zaskakujesz ! I to jest świetne a pomysły masz bezbłędne i myślę że brak pocałunku w tym rozdziale jest jak najbardziej wskazany :D uzależniłam się od tego i dziękuję <3 czekam, czekam, czekam! 💋 💋 💋

    OdpowiedzUsuń