środa, 15 czerwca 2016

Odc.19: Homunkulus

Hello! :) Dobrze móc znów się z Wami przywitać. Nim przejdę do odcinka, chcę Wam podziękować za słowa wsparcia i uznania. Wiem, że robię to często, ale zasługujecie na to i choćbyście się znudziły, zawsze będę wdzięczna za każdy, osobny komentarz :)


Mrs. Ratliff, Kushina, GlamNation, Locke X, Perfuny oraz Anonimki: dobrze znów widzieć się z wami w komentarzach! :)


GlamNation: Cieszę się, że jesteś ze mną już od czasów Piaskowego! Fakt, że moje teksty wywołują emocje to najlepsze podziękowanie ze strony czytelnika <3 Nie mogę się doczekać Twojej publikacji! Dawaj na bieżąco znać, kiedy startujesz :)

Kushina: Dzięki za podlinkowanie utworu, rzeczywiście ma w sobie pazur!

mrs. Ratliff: imprezuj, póki jesteś młoda, żeby nie wyrosnąć na zrzędliwą babuszkę, jaką ja się staję! :D


19. Homunkulus

To był pierwszy raz od niepamiętnych czasów, gdy Adam stracił nad sobą kontrolę. Wyszedł z teatru, trzaskając za sobą drzwiami, po czym stanął w bramie, opierając się o nią przedramieniem. Otarł czołem o nadgarstek, wracając myślami do niedokończonej rozmowy z Bradem.
Kiedy usłyszał zbliżające się kroki i dźwięk naciskanej klamki, miał ochotę uciec jak najdalej.
- Chyba masz zły dzień, co? Chcesz wyjść do baru i ukoić nerwy? – Spytał Terrance, a Adam odetchnął z ulgą.
- Nie. Alkohol źle na mnie wpływa. – Rzekł, prostując obolałe plecy – Nie wiesz, gdzie jest Vanessa?
- Szykowała się na randkę z Tommym. Decyduj się na nią szybciej, bo dzieciak sprzątnie ci ją sprzed nosa, nim się zorientujesz.
Adam zmierzył go surowym spojrzeniem, na co Terrance uniósł brwi i roześmiał się głośniej. Pociągnął łyk piwa, po czym skierował wzrok na przechodniów.
- Skąd wiesz, że to randka? – Adam zwrócił się przodem w stronę mężczyzny. Poczuł znajome, nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej na dźwięk tych słów.
- Nie pamiętam, kiedy ostatni raz Van używała czerwonej szminki. – Spencer uniósł brew.
Adam pokręcił głową, przenosząc wzrok na drugą stronę ulicy. Nerwowo zacisnął wargi, wstrzymując płytki haust powietrza. Choć była dopiero trzynasta po południu, miał ochotę wejść do łóżka i przespać resztę dnia w samotności.
Kiedy Terrance wstał z betonowego stopnia i otrzepał z pyłu swoje spodnie, usłyszał wesołe nawoływanie swojego imienia. Zwrócił wzrok w kierunku, skąd dochodził wysoki głos i uśmiechnął się szeroko, machając ręką w kierunku rudowłosego chłopaka. Adam wpatrywał się w niego z obojętnym wyrazem twarzy, rozważając pomysł wykonania telefonu do brata. Po chwili jednak odrzucił tę myśl, zawieszając wzrok na dwóch dłoniach, splecionych w geście powitania.
- Jak leci? – Spytał wyraźnie młodszy od nich chłopak, potrząsając ręką Terrance’a – Odstaw to piwo. Powinieneś wziąć się za porządne próby przed premierą. – Rzekł serdecznie, zwracając wzrok w kierunku Adama – Hej, jestem Max.
Lambert uścisnął drobną dłoń chłopaka, który spotkał z nim swój wzrok – Aupied jest w środku?
Terrance niemo rozchylił wargi i zastygł w bezruchu, zerkając w kierunku Lamberta. Brunet zmarszczył brwi i założył ręce na piersi.
- Nie mamy w zespole nikogo o tym pseudonimie.
- No daj spokój. – Rudowłosy poklepał wyższego od siebie mężczyznę po ramieniu – Blondyn z takimi włosami – Rzekł, wykonując zamaszysty ruch ręki nad swoją głową – Terrance? Wiesz o kim mówię.
- Dam mu znać, żeby się z tobą skontaktował. – Rzekł Spencer, zaciskając dłonie w pięści, po czym schował je do kieszeni. Uniknął konfrontacji z zaciekawionym wzrokiem Lamberta, który milczał przez dłuższą chwilę. Brunet założył ręce na piersi, uważnie przyglądając się twarzy chłopaka. Zagryzł wargę, po czym zwrócił wzrok w kierunku drzwi teatru.
- Masz na myśli Tommy’ego? – Zgadnął Adam.
- Dokładnie tak! – Maxie klasnął w dłonie – Zawsze gubię jego imię. – Rzekł, spoglądając na Spencera. Wyciągnął z kieszeni kurtki drobną kopertę – Przekaż mu. Nie zgłosił się po ostatnią tygodniówkę.
Tancerz przyjął kopertę z uśmiechem, po czym wsunął ją do tylnej kieszeni spodni – Wejdziesz do środka?
- Nie mam czasu, za godzinę zaczynam sesję. – Rzekł, poklepując mężczyznę po ramieniu – Do zobaczenia za tydzień. – Rzekł do Terrance’a, po czym spojrzał w kierunku Adama – Miło było poznać.
Lambert uniósł dłoń w geście pożegnania, patrząc na plecy chłopaka, który zaczął oddalać się szybkim krokiem.

***

Adam leżał w starym fotelu, śledząc wzrokiem fragment scenariusza, który zawierał drobny błąd. Przerzucił kilka kartek, mijając dwie sceny, by znaleźć najlepsze rozwiązanie; od pół godziny jego umysł był pusty i bezproduktywny. Nie potrafił skupić się na niczym, poza odtwarzaniem w głowie kilku fragmentów dialogu.
Odłożył wszystkie kartki, biorąc głęboki oddech, licząc, że nie obudzi Brada, drzemiącego w jego pokoju. Obrócił się na krześle, spoglądając w sufit, kiedy próbował łączyć luźne wątki, krążące po jego głowie. Dlaczego rudowłosy chłopak oraz Terrance znali pseudonim, o którym Lambert nigdy wcześniej nie słyszał?

Max. Tommy. Aupied. Maxie. Tommy. Aupied.

Myśl o blondwłosym chłopaku przywołała mu wspomnienie pocałunku, a pocałunek doprowadził go aż do jednej z nocy w San Diego, gdy odczytał wiadomość na telefonie Ratliffa.

Max. Max… Tylko co oni mogą mieć ze sobą wspólnego? Przyjaciele? Nie.

- Praca? To na pewno. Coś więcej?  – Powiedział na głos, chwytając starego laptopa, którego otrzymał od Neila. Włączył go, czekając na rozruch systemu i potarł palcami swoje skronie. Próbował przypomnieć sobie treść odczytanej wiadomości, jednak nie potrafił skojarzyć jej całej. Zaraz… wspomnienie o nowej lokalizacji klubu – Praca. Definitywnie.
- Hmm…? – Mruknął Brad.
- Nic. – Odparł szeptem Adam, wpatrując się w jasny monitor – No dalej… - Wziął głęboki oddech. Kliknął w ikonę przeglądarki, zatrzymując palce nad klawiaturą, zastanawiając się, co tak właściwie chce zrobić.
- Aupied. -  Rzekł do siebie, wpisując hasło w wyszukiwarkę. Przesunął wzrokiem przez całą stronę wyników. Dopisał również imię chłopaka, jednak zdało się to na nic. Z odrobiną rozczarowania kliknął w jeden z wyników, odnoszący do słownika języka francuskiego.
- Do nogi? – Zmarszczył brwi, nie zamykając rozchylonych w zdumieniu ust – Co, do cholery… - Pokręcił głową, przechodząc na zakładkę z grafiką, która również nie wskazała na żaden trop. Aupied nie istniał.
- Spróbujmy inaczej. – Szepnął do siebie, poprawiając się w fotelu. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad nadawcą wiadomości skierowanej do Ratliffa. Zamaszystym ruchem dłoni przepędził ćmę, ślepo tańczącą wokół jego monitora.
- Max Sun? – Uniósł brwi, wpisując frazę w wyszukiwarkę – Na pewno Sun.

Czy chodziło ci o: Maxxxie Sun

- Dokładnie o to, kochanie. – Szepnął, klikając w podświetlony na niebiesko napis, który odsłonił przed nim kilkaset stron wyników.
- Mówiłeś coś do mnie? – Ziewnął Brad, zsuwając kołdrę ze swojego torsu. Po chwili przewrócił się na bok, wtulając w poduszkę, gdy przestał liczyć na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Adama, który teraz wpatrywał się w monitor, zastygając w bezruchu.
Przeszedł na stronę studia Helix, które wyświetliło zakładkę informującą o dostępie do strony tylko dla osób pełnoletnich.
- Max, ty niegrzeczny szczurze. Założę się, że ledwo zdążyłeś zdmuchnąć osiemnaście świeczek na swoim torcie. Albo to jeszcze przed tobą. – Parsknął cichym śmiechem, opierając łokcie o blat biurka, nie dowierzając, że rzeczywiście odwiedził stronę z płatną pornografią – Pokaż nam się, Maxxxie… - Szepnął przeciągle, klikając w baner odsyłający do podstrony, dedykowanej najprawdopodobniej najpopularniejszej twarzy studia. Przesunął wzrokiem po liście galerii, zduszając w sobie śmiech.

Przyjaciele z klasy: Maxxxie Sun i Leo Kissy.

Ulubiony chłopiec tatusia.

Licealista zalicza korepetytora.

- Jezu… - Mruknął ze zrezygnowaniem, zagryzając dolną wargę, stukając palcami w swoją skroń.

Maxxxie Sun: solo w parku miejskim [65 zdjęć w galerii].

Maxxxie Sun i Aupied [ 83 zdjęcia w galerii].

- Nie. – Powiedział na głos, czując, że serce w jego piersi zatrzymuje się, po czym uderza ze zdwojoną siłą, powodując kłujący ból w okolicy żeber – Nie, nie, nie – Powtórzył kilkukrotnie, licząc, że jedno wypowiedziane słowo zmieni bieg wydarzeń – Proszę, nie…
Przez chwilę tępo wpatrywał się w ekran monitora, spuszczając ręce wzdłuż ciała. Kiedy oprzytomniał na krótką chwilę, zatrzasnął pokrywę laptopa, a jego umysł uparcie powtarzał nie, nie, nie. Przetarł dłońmi swoją twarz, zduszając krzyk już w zarodku i pochylił się, czując nasilające się mdłości. W jednej chwili pragnął wybuchnąć głośnym śmiechem, zalać się litrem łez, krzyczeć do zdarcia gardła i upić się do nieprzytomności. Osunął się po fotelu, na której siedział i wbił tępy wzrok w ćmę, rytmicznie składającą swoje skrzydła. Żal, który go przepełniał, zaczął uwalniać się pod postacią cichych słów zaprzeczenia, które w tej sytuacji niewiele znaczyło.
Tommy nie kłamał; rzeczywiście był modelem. Pominął jeden, uzupełniający fakt; nigdy nie wspominał o branży porno.

***

Był zaledwie jedną przecznicę od ulicy, na której znajdował się teatr, gdy odebrał wiadomość od Adama, pytającego o godzinę powrotu do Bert’s.
- Kto to? – Spytała Vanessa, szukając telefonu w swojej torebce.
- Lambert. – Odparł bez zastanowienia, dając znać, że dotrze do celu w przeciągu pięciu minut. Zawiesił rękę na ramieniu dziewczyny, spoglądając w jej kierunku – Podobno masz problemy z zaprojektowaniem kostiumu?
- Cyganka powinna mienić się milionem barw jak rajski ptak. Adam z kolei uważa, że Esmeralda ma wyglądać skromnie, bo to oddaje jej charakter. Będziemy musieli to przedyskutować jeszcze raz, ale nie sądzę, że go przekonam. Ostatnio jest trudniejszy we współpracy.
Gdy przekroczyli próg teatru, rozdzielili się w swoich kierunkach. Ratliff postanowił skierować swoje kroki w kierunku kuchni, jednak Adam wyszedł mu naprzeciw.
- Randka? – Spytał z łagodnym uśmiechem, wciskając ręce w kieszenie spodni.
Tommy uniósł brwi – Jeśli wyjście na piwo i frytki można w ogóle tak nazwać? – Odpowiedział uśmiechem, przekraczając próg pomieszczenia. Chwycił szklankę i skierował ją pod strumień płynącej z kranu wody – Co dziś robiłeś?
- Poprawiałem scenariusz. Właściwe to… - Rzekł, czując, że zaczyna brakować mu oddechu. Przesunął palcami po blacie, opierając o niego obie dłonie – Odwiedził nas twój znajomy, Maxie. Prosił, byś się z nim skontaktował.
- Och. – Westchnął Tommy, zanurzając wargi w zimnej wodzie. Odwrócił się przodem w stronę bruneta, który zamknął za sobą drzwi. Blondyn zmarszczył brwi, zawieszając rękę w połowie wysokości między swoimi ustami a blatem – Co ty robisz?
- Zamierzam z tobą porozmawiać. – Odparł czarnowłosy, wsuwając jedną z dłoni do kieszeni, by ukryć jej drżenie.
Tommy odstawił szklankę, opierając się plecami o szafkę, znajdującą się tuż za nim. – Słucham? Chodzi o Van? – Spytał, jednak wzrok Adama dał mu natychmiastową odpowiedź – Nie – Odpowiedział sam sobie – Nie chodzi o Van. Ani trochę. Prawda?
Milczeli zaledwie przez chwilę, lecz wzajemnie wyczuwali rosnące między nimi napięcie. Adam postanowił je przerwać jako pierwszy.
- Czym ty się tak właściwie zajmujesz, Joe? – Spytał, a ton jego głosu stał się nieco bardziej surowy i chłodny. Tommy natychmiast wyczuł tę zmianę. Obawiał się najgorszego.
- Jestem barmanem. – Odparł jednym tchem, zapominając jak się oddycha.
- W jakim lokalu? - Adam zagryzł dolną wargę, lustrując wzrokiem chłopaka, który zaczął tracić wiarę, że utrzyma się na własnych nogach.
- O co ci do cholery chodzi? – Warknął Tommy, prostując swój plecy.
- O to, że jesteś nieszczery. Nie podnoś głosu. – Upomniał go Adam – Zadałem ci pytanie.
- W The Crawl.
- Nie pracujesz w Crawl. Przestań kłamać. – Rzekł zdecydowanym, lecz nadal spokojnym tonem głosu, wymijając ladę, by znaleźć się bliżej Tommy’ego – Jakiego rodzaju modelem jesteś, Joe?
Chłopak oparł przedramiona o blat, po czym skrył w nich swoją głowę. Milczał przez dłuższą chwilę, spodziewając się gradobicia pytań, które nie następowało. Uniósł swój wzrok wprost w kierunku błękitnych tęczówek.
- Po co zadajesz mi to pytanie, skoro jak się domyślam znasz już odpowiedź? – Spytał zgaszonym, pozbawionym emocji tonem.
- Bo chcę usłyszeć to od ciebie. – Odparł Adam, a jego wyprany z empatii wzrok nie zwiastował niczego dobrego.
Tommy ponownie spuścił głowę, po chwili prostując swoje plecy. Oparł dłonie o blat, unosząc wzrok, by zjednać go ze spojrzeniem bruneta.
- Co miałem powiedzieć, Adam? Że zrzucam ciuchy przed obiektywem? Jak ktoś taki, jak ty byłby w stanie zrozumieć moją sytuację choćby w najmniejszym stopniu? – Westchnął cicho, kręcąc głową – Jesteś wrażliwy, powściągliwy, odległy od mojego świata. Nie czuję się dobrze z tym, że zgodziłem się wziąć udział w tych kilku sesjach, ale nie żałuję tego. Byłem świadomy, w co się pakuję. Jeśli ma to w ogóle jakiekolwiek znaczenie, już się w to nie bawię. Tak jak już mówiłem, obecnie pracuję za barem.
Adam zacisnął wargi, przypatrując się twarzy, z której spłynęły wszystkie kolory.
- Co to za bar, Tommy?
Chłopak wzruszył ramionami – Zwyczajny. Nocny.
- W takim razie chcę pójść tam z tobą.
Ratliff łagodnie rozchylił wargi, wpatrując się w chłodne, niebieskie tęczówki – Ale to… impreza zamknięta.
Lambert westchnął głośno, uderzając otwartą dłonią w blat – Przed chwilą mówiłeś o barze, teraz o zamkniętej imprezie. Przestań mnie ciągle okłamywać, Ratliff. – Ton głosu Adama zaczynał brzmieć szorstko. Blondyn poczuł nieprzyjemne, zimne dreszcze, spływające w dół pleców. Jego dolna warga zadrżała.
- To… to wydarzenie dedykowane bogatym biznesmenom, którzy chcą spędzić trochę czasu w towarzystwie.
- I Maxie, z którym robiłeś zdjęcia wciągnął cię w to bagno.
Tommy zaczynał tracić grunt pod nogami – Za kogo ty mnie masz? Uważasz, że kłamię, mówiąc o wydawaniu drinków?
Adam pokręcił głową, biorąc głęboki haust powietrza.
- Nie znam barmana, który z napiwków zebranych jednej nocy jest w stanie utrzymać się przez miesiąc w Nowym Jorku. Zabierzesz mnie ze sobą na swoją zmianę. W innym wypadku więcej razy się tam nie wybierzesz.
- Dlaczego wszystko ma teraz odbywać się na twoich zasadach, co? – Warknął Ratliff, pochylając się nad blatem – Gówno wiesz o prawdziwym życiu. Utknąłeś w tej dziurze, robiąc akrobacje i biegając palcami po klawiszach fortepianu, nie widząc, co dzieje się za drzwiami twojej idealnie opowiedzianej bajki! – Krzyknął, strącając z blatu szklankę, gdy zaczął zbyt żwawo gestykulować – Masz świetnych rodziców, wspierającego brata i grupę przyjaciół, masz wszystko, czego ci potrzeba do prowadzenia normalnego życia. I wiesz co? Boisz się tego świata, który czeka na ciebie za tymi pieprzonymi drzwiami, bo jesteś zbyt słaby, by podźwignąć cokolwiek. Uważasz, że nie ulegasz pokusom? Nie ulegasz, bo się boisz i nie ma tutaj większej ideologii.
Adam roześmiał się szorstko – Musiałem bardzo się postarać, byś miał o mnie takie zdanie. Może i boję się tego świata, ale nie wycofuję się, bo znam swoją drogę.
- Drogę? – Prychnął Tommy – Chcesz mi powiedzieć, że ja ją zgubiłem, tak?
Lambert przeklął pod nosem – Do jasnej cholery, Tommy, każesz się do siebie zwracać w sposób, w jaki przywołuje się psa! Co jest z tobą nie tak?! – Krzyknął, rozkładając ramiona – Znikasz na całe noce, zarabiasz fortunę, rano pokazujesz się z niestarannie zmytym makijażem, więc nie powiesz mi, że tańczysz w kabarecie, gówniarzu!
- Najwidoczniej zasługuję, by być traktowany, jak pies. – Odparł Tommy, zmierzając w kierunku drzwi, jednak powstrzymał go silny uścisk dłoni wokół jego nadgarstka.
- Dlaczego nie byłeś ze mną szczery od początku?
- A dlaczego miałbym? – Ratliff cofnął swoją rękę i zrobił krok do tyłu, wycofując się w kierunku drzwi – Kim ja dla ciebie jestem, bym mógł się z czegokolwiek spowiadać?
Adam nerwowo zacisnął wargi, po czym pokręcił głową – Myślę, że w San Diego wiedziałeś już kim dla mnie jesteś, lub chociaż kim chciałbyś się stać.
                - Jesteś taki, kurwa, nie w porządku. Odpieprz się ode mnie i mojego życia. – Westchnął ze zrezygnowaniem, opuszczając kuchnię, darując sobie trzaśnięcie drzwiami.

***

Kiedy granatowa powłoka spowiła sklepienie nieba w gęstej ciemności, w teatrze zapanowała zupełna cisza. Z głównej sali wydobywał się zawodzący dźwięk chrapania, a stary zegar zabił dwanaście razy, ogłaszając północ.
Adam skierował swoje kroki w stronę tarasu, spodziewając się, że spotka tam Vanessę, z którą często rozmawiali o tej porze. Kiedy przekroczył próg dużej sali prowadzącej na zewnątrz, zwolnił; zaskoczyła go sylwetka, malująca się na tle budynków. Choć przez chwilę myślał o tym, by się wycofać, ostatecznie ruszył powoli przed siebie, przekraczając duże, szeroko otwarte drzwi.
- Całkiem spokojna noc jak na sobotę. – Rzekł cicho, jakby bał się, że zmąci unoszący się w powietrzu spokój.
Tommy nie zwrócił wzroku w jego kierunku. Jedynie niemo pokiwał głową, nie odrywając wzroku od pojedynczego, palącego się światła po drugiej stronie ulicy.
- Czy ten… chłopak już wyjechał? – Spytał po chwili.
- Dlaczego pytasz? – Adam zmierzył go ostrożnym wzrokiem, wyczekując odpowiedzi.
Ratliff wzruszył ramionami – Chciałbym w końcu spać za zielonymi drzwiami.
- Tak. Wyjechał dziś rano.
Tommy wyprostował swoje plecy, zwracając się frontem w kierunku Adama, którego półprofil oświetlony był słabym blaskiem świecących neonów.
- Brad. Kim jest Brad?
Adam zwrócił wzrok w jego kierunku, przeplatając swoje palce w jednym uścisku.
- Moim byłym chłopakiem. – Rzekł bez zawahania.
Przez krótką chwilę zapadła cisza, w której mogli usłyszeć własne oddechy. Tommy przeniósł wzrok w kierunku pustego nieba, próbując znaleźć właściwą odpowiedź. Po chwili znów spróbował spojrzeć w stronę odwróconego wzroku Adama.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Nie sądziłem, że odpowiedź przyjdzie ci tak łatwo.
- Ja... – Westchnął kręcąc głową – To był niewiele znaczący epizod mojego życia. Byłem młodszy, szukałem różnych rozwiązań, próbowałem szukać siebie.
- Mam rozumieć, że złamałeś mu serce?
Lambert patrzył przed siebie, a jego odpowiedzią było ledwo zauważalne kiwnięcie głową.
- Kochałeś go?
- Tommy…
- Odpowiedz.
Adam zwrócił się przodem w stronę Ratliffa, opierając się jedną dłonią o barierkę.
- Wtedy uważałem, że tak. Potem zrozumiałem, że było to tylko zauroczenie. Fascynacja jego światem, który mi imponował.
- Myślałeś o tym, by do niego wrócić? – Ratliff nie dawał za wygraną.
- Wielokrotnie. Dlatego postanowiłem uciec od niego raz na zawsze. Zaufaj mi, Tommy, związek dwóch mężczyzn jest z góry skazany na przegraną. Najpierw nienawidzi cię świat, następnie nienawidzi cię twój partner, a na końcu ty nie możesz znieść samego siebie. Nie mogłem się pozbierać po tym całym zamieszaniu z jego osobą.
- Żałujesz?
Adam uśmiechnął się ponuro – Nauczyłem się niczego nie żałować. W końcu dzięki tym wszystkim doświadczeniom, a zwłaszcza gorzkim, uczysz się jak dbać o swoje szczęście. I szczęście otaczających cię ludzi.
Po tych słowach zapanowała między nimi dłuższa cisza, którą przerwało głuche nawoływanie wron.
- Tommy?
Blondyn spojrzał w kierunku Adama, który od kilku minut nieustannie się w niego wpatrywał.
- Przepraszam, że wybuchłem. Zamierzałem być delikatny. Źle zacząłem dzisiejszą rozmowę, nie chciałem, byś poczuł się jak… no wiesz. Byś poczuł się niewłaściwie. Gdybyś mi powiedział czym się zajmujesz, postarałbym się bardziej o pieniądze dla ciebie. W każdym razie cieszę się, że już tego nie robisz.
- Możesz mi odpowiedzieć szczerze? – Tommy spojrzał obojętnym wzrokiem w stronę Adama, opierając przedramiona o barierkę – Widziałeś te zdjęcia?
- Nie. – Odparł Adam – Sama świadomość ich istnienia jest dla mnie wystarczająco szokująca. Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Zawiodłeś się na mnie. I na moim zaufaniu.
Adam nie odpowiedział. Ułożył swoją ciepłą dłoń na ramieniu chłopaka – Po prostu bądź ze mną szczery. Ja nigdy nie będę próbował koloryzować faktów. Jeżeli czegoś się podejmujesz, sam bierzesz za to odpowiedzialność. Nie okłamuj mnie. O więcej nie proszę.

***

Kiedy Tommy przeglądał przestarzałe magazyny filmowe, leżąc na materacu, Adam nanosił poprawki w jednym z utworów, nad którym wspólnie pracowali. Ratliff uniósł wzrok , przewracając się na brzuch, by skrzyżować nogi w kostkach. Przypatrywał się profilowi bruneta, który w ciszy i skupieniu zmieniał fragment tekstu.
-Adam?
- Hm? – Odpowiedział cichym mruknięciem.
- Spałeś z Bradem?
Adam zatrzymał długopis nad kartką papieru. Po chwili krótkim ruchem wykreślił kilka pojedynczych nut.
- Jedną noc spędził w twoim pokoju, drugą tutaj.
- Nie o tym mówię.
Adam przesunął językiem po swojej górnej wardze, pochylając się nad rękopisem. Zmarszczył brwi, sięgając wzrokiem w kierunku kopii. Dopiero po chwili przeniósł wzrok w kierunku Ratliffa.
- W takim razie co masz na myśli? – Spytał, uciekając wzrokiem za okno. Przewrócił oczami, przypominając sobie o jednym z zapomnianych utworów, który powinien być skończony w zeszłym tygodniu.
- Czy uprawialiście seks.
Adam parsknął cichym śmiechem, kręcąc głową – No tak, mogłem się tego po tobie spodziewać. Wiesz co? Dogadałbyś się z Neilem. Macie podobne zainteresowania.
- No Adam…
Brunet spojrzał przelotnie w kierunku Ratliffa, który skinął głową, zachęcając go do zwierzeń.
- Może ja również powinienem wypytywać cię o prywatne rzeczy, co? Na przykład czy poszedłeś za ciosem i zatańczyłeś przy rurze?
- Nie sądzę, że ktokolwiek chciałby to oglądać.
Adam uśmiechnął się, stukając długopisem w blat. Odłożył go do metalowej puszki, po czym przeciągnął się w fotelu, odchylając głowę do tyłu, uważnie się nad czymś zastanawiając.
- To jak było?
- Spotykaliśmy się przez ponad rok. Byliśmy jeszcze bardzo młodzi.
- Czyli tak. – Tommy podciągnął się na łokciach do krawędzi materaca – To boli?
- Thompson, dasz mi się skupić na poważnych rzeczach?
- Rozmawiamy o poważnych rzeczach.
Adam pokręcił głową, ponownie pochylając się nad biurkiem – Powiedziałbym raczej, że trzeba się nauczyć czerpać z tego przyjemność. Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Przecież mówiłeś, że masz to za sobą.
Lambert westchnął ze zrezygnowaniem – Masz naprawdę ubogą wyobraźnię. Wybacz, ale nie jestem twoim tatusiem, by tłumaczyć ci dlaczego bocian nie doleciał pod wskazany adres.
- A w teorię narodzin z kapusty wierzysz?
- Bocian przekonuje mnie odrobinę bardziej.
Tommy uśmiechnął się ciepło, wzruszając ramionami – W sumie mógłbyś być moim tatusiem.
- Jesteś tak obrzydliwie sprośny… - Adam wyrzucił wzrok w górę, zgarniając notatki w jedno miejsce.
- Zastanawia mnie jedna rzecz.
- W takim razie zachowaj ją dla siebie.
Tommy wstał z materaca, po czym wskoczył na biurko, siadając tuż przed Adamem, który zwrócił wzrok w jego kierunku - Jesteś przeciwnikiem seksu oralnego. Od zawsze nim byłeś?
Adam uśmiechnął się łagodnie, odsuwając od siebie notatki – Mówiłem o kobietach, Tommy.
Ratliff zaśmiał się pod nosem, po czym zagryzł dolną wargę. Uwolnił ją po chwili, oczyszczając gardło cichym pomrukiem.
- Czyli… czysto teoretycznie, gdybym chciał przed tobą uklęknąć, nie broniłbyś się.
Na twarzy Adama zagościł łagodny półuśmiech. Ułożył dłoń na kolanie blondyna, po czym poklepał je przyjacielsko – Czysto teoretycznie, prędzej to ja uklęknąłbym przed tobą. A wtedy ty zapomniałbyś, jak się nazywasz.
Wyobraźnia Tommy’ego zaczęła podsuwać mu stroboskopowe obrazy w milisekundowych sekwencjach. Wstrzymał płytki oddech, czując silne pulsowanie w swoich skroniach.
- Znowu to robisz. Drażnisz się ze mną. I wprawiasz mnie w zakłopotanie.
- Może po prostu składam obietnicę? – Brunet uniósł brew, po czym wsunął dłonie pod kolana chłopaka. Jednym, silnym ruchem przyciągnął go w swoim kierunku, przez co Tommy zsunął się z biurka wprost na uda Adama. Krzyknął niespodziewanie, nie oczekując miękkiego lądowania i ciepłych dłoni na swoich lędźwiach. Ułożył swoje własne palce na ramionach bruneta, który wpatrywał się w jego brązowe tęczówki.
- Nie gniewasz się już na mnie?
- Nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym. – Rzekł Adam, przesuwając swoje dłonie na biodra chłopaka, wysyłając w dół jego pleców eksplozję dreszczy i ciepła – Nie nadużywaj więcej mojej słabości.
- Co jest twoją słabością?
- Powinieneś zapytać, kto nią jest. – Odparł Adam i na krótką chwilę ich serca zwolniły swoje bicie, synchronizując się w jedno tempo. Milczeli, jak za każdym razem, gdy przekraczali małą, niewidzialną granicę, otwierającą przed nimi ocean niedopowiedzeń.
- Myślę, że jesteś typem osoby, w której– daj spokój, zgrywam się jak zawsze– mógłbym się zakochać. – Powiedzieli w tym samym momencie, potrzebując chwili namysłu, by dotarło do nich, co to drugie miało do przekazania.
- Mógłbyś powtórzyć? – Spytał Adam, a uśmiech spłynął z jego twarzy w przeciągu jednej, krótkiej chwili.
- Miałem na myśli, że… - Tommy czuł, że zaczyna brakować mu głosu – Jesteś kimś, z kim można usiąść i po prostu podziwiać… jak niezwykłą osobą jesteś.
Adam wpatrywał się w niego spod łagodnie przymrużonych powiek, a w oczach malowało się zaskoczenie. Nie zareagował, gdy Tommy łagodnym krokiem zszedł z jego kolan, by wyprostować się i spojrzeć w kierunku drzwi.
- Myślałem, że zostaniesz na noc.
- Przecież nie powiedziałem, że wychodzę.
- Ale taki masz zamiar.
Tommy zassał dolną wargę, uciekając wzrokiem w stronę ściany. Pokręcił głową, wzdychając cicho pod nosem – Nie bierz tego na serio.
Brunet wstał, zbliżając się do chłopaka, by spróbować spojrzeć w jego oczy. Ścisnął jego ramiona, czekając, aż w końcu brązowe tęczówki utkwią w nim swój wzrok.
- Pamiętasz, gdy wcześniej rozmawialiśmy o Bradzie? – Spytał łagodnym tonem głosu, bojąc się o zmącenie błogiej ciszy – Już raz próbowałem, Tommy. To nie ma żadnych szans na powodzenie. Nie chcę pracować nad stworzeniem homunkulusa, którego i tak będę musiał zabić.
Choć Tommy znacząco pokiwał głową, przyznając tym samym rację, czuł, że mały świat, poukładany z talii przypadkowych kart zaczyna się sypać wraz z jednym drobnym podmuchem wiatru.
- Mówiłem ci już, że interesują mnie kobiety. Ja w przeciwieństwie do ciebie nigdy nie związałem się z chłopakiem. Po prostu skończmy te gierki i zaoszczędźmy sobie podobnych rozmów. Okej? – Spytał na wydechu, zmuszając się, by spojrzeć w niebieskie oczy i choć kochał ich błękit, w tym momencie odwzajemnione spojrzenie sprawiało nieprawdopodobny ból.
- Jasne. – Odparł z uśmiechem Adam – Ale jeśli chcesz zostać na noc, to nadal jesteś mile widziany.
Tommy odpowiedział wymuszonym uśmiechem, jednak zaczął wycofywać się w kierunku drzwi.
- Mogę zostawić cię na noc z jednym pytaniem?
Adam oparł się o biurko, wpatrując się w znikającą w cieniu sylwetkę – Hmm?

- Czy my nadal jesteśmy przyjaciółmi? Lub, czy kiedykolwiek nimi byliśmy? – Spytał, kładąc dłoń na klamce i nim do Adama zdążyło dotrzeć zadane półgłosem pytanie, Tommy zniknął w cieniu korytarza, zabierając ze sobą całą radość, jaką dzielili przez wieczór. W pokoju zapanowała znajoma brunetowi cisza, która tego dnia wydawała się być wyjątkowo przytłaczająca.  

11 komentarzy:

  1. Zepsułaś...
    Znowu...
    ZNOWU ZEPSUŁAŚ, A JA JUŻ CHCIAŁAM WYJMOWAĆ SZAMPANA

    OdpowiedzUsuń
  2. o maj gasz kocham ten odcinek :D haha wiesz Marona na imprezki niestety trochę za wcześnie ;D "– Czysto teoretycznie, prędzej to ja uklęknąłbym przed tobą. A wtedy ty zapomniałbyś, jak się nazywasz." hahahaha ale się uśmiałam :D " Wiesz co? Dogadałbyś się z Neilem. Macie podobne zainteresowania." haha jak ja ich kocham <3 kiedy Tommy wskoczył na biurko a Adam... ohh gorąco mi się zrobiło xd i już się bałam, ze Adaś zobaczy te zdjęcia i powiedzmy.. "po niespodziance" :D czekam na następny rozdział z niecierpliwością i ostrzegam - im dłużej nic nie dodasz, tym więcej zacznę sobie wyobrażać, a jak zacznę to... haha serdecznie pozdrawiam i życzę baaaardzo dużo weny :D
    PS; Skończyłam Klatkę Dla Kolibrów <3 cudowne dziewczyno, napisz książkę, płakałam tak do tej pory tylko jeden raz :")

    OdpowiedzUsuń
  3. stroboskopowe oraz homunkulus - musis mi wyjaśnic co znaczą te słowa bo nie spotkałam ich jeszcze w żadnej książce prócz twojej ;)
    Adam i Tommy - czy między nimi w końcu do czegoś dojdzie? Serio inaczej sobie wyobrażałAm tę ich poważną rozmowę. Skończyło się trochę nijak : ciągłe niedomówienia chociaż jak zwykle było się z czego pośmiać (nie miałam na to siły, bo jestem padnięta, przepraszam! Ale nawet nie mam czasu czytać mimo wakacji) and Adam mi sie podoba. Chyba zaczyna sie bardzo w te relacje wkręcać, a tym razem to Tomsię wycofuje, ech chłopcy, a u nich podobno wszystko jest prostsze (g*wno prawda) no to czekam na dalszy rozwój wydarzeń mam nadzieję już bez maxa i baru, chyba że to Adaś okaże się bogatym biznesmenem który będzie potrzebował Aupied (błagam, skończ z tym francuskim bo nie cierpie tego języka, za to hiszpański kocham. Moge prosić o coś hiszpańskiego? Te quiero, te amo, mi amore <3 a jako że jesteś vipem, to dostajesz specjalne zaproszenie na mój kolejny odcineczek. Wpadnij w piątek na równą 60. :* :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu cudo <3 Nie chciałabyś widzieć moich reakcji haha jak czytałam to byłam w świecie tego ff pod koniec aż zaczęłam się dusić bo czekałam czy w końcu będzie coś między nimi no genialne na prawde masz niesamowity dar do pisania. Po przeczytaniu skakałam po pokoju piszczałam i z reszta tak samo jak zobaczyłam ze jest nowy rozdzial!Dziekuje ci ze tworzysz dla nas tak wspaniale opowiadania!Suma po historiach jest cudowna i już nie mogę się doczekać nowego rozdzialu oby był jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaaam! Jezeli nie mam zadnych luk w pamieci, to komentuje po raz pierwszy, mimo iz przeczytalam wszystkie twoje dziela, w tym klatke czytal kiedy jeszcze byla publikowana :) uwielbiam twoj styl pisania, bardzo szybko i przyjemnie mi sie czyta, a co do odcinka: znowu miliony niedopowiedzen, juz mialam nadzieje na jakies rozwiniecie, a tu znowu nic. No nic, czekam na kolejny odcinek! ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaa no nie!!!! Już się cieszyłam, że coś będzie aż do TEGO bardzo niezręcznego momentu! Przez chwile musiałam analizować co się właśnie stało a jak już ogarnełam to mnie to wmurowało w ziemię. Ach nie mogę uwierzyć, że znowu to zrobiłaś!! Ale dobraaa kiedyś (chyba xd) coś będzie między nimi na serio - mam przynajmniej taką nadzieję xd. A ogólnie to odcinek genialny jak zwykle i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. I czuję jak w piersi odbiera mi oddech i zostaje tylko szloch

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak możesz... Już myślałam, że coś między nimi się wydarzy, a Ty znów to robisz... uwielbiam jak chłopcy się tak drażnią, nie zdając sobie sprawy z tego, że tak naprawdę dla żadnego z nich nie są to nic nieznaczące słowa...
    Nastrój, który tworzysz w każdym odcinku sprawia, że chcę więcej i więcej... Po przeczytaniu czuję się wypełniona emocjami, a jednocześnie jakoś pusta...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooo, a miało być tak świetnie. Ale niestety nie tym razem. Genialny rozdział, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Komentuję drugi raz co mi tam yolo czytałam ten rozdział z 5 razy no praktycznie znam na pamięć, teraz trochę o ogóle. Szkoda mi Tommy'ego no szkoda i tyle bo to nie jego wina ani nic widać ze Adam to w sumie rozumie: Kochany jest oczywiście. Ale i tak Tommy ma ciężko :/ Ja już miałam nadzieję że Adaś tam z nim pójdzie, wiem ja głupia xd ale jeszcze wszystko przed nami w końcu jesteś nieobliczalna <3 czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń