piątek, 20 maja 2016

Odc. 17: Tango

Witajcie moi kochani :) Ostatnio zauważyłam wzmożoną aktywność z waszej strony, co niesamowicie mnie cieszy! Każdy pojedynczy komentarz czy ruch na facebook’u to duża porcja pozytywnych emocji, jaką wysyłacie w moją stronę. Dziękuję za Waszą obecność i czas który poświęcacie.

Przyznam, że napisanie tego odcinka sprawiło mi wiele trudności, głównie przez czytelne uchwycenie głównej metafory, którą znajdziecie poniżej. Mam nadzieję, że zrealizowałam w pełni moją myśl :)

Glamtastic: Spokooojnie, z tym pocałunkiem jeszcze nie wszystko stracone! Cierpliwości :D
Anonimowy: Staram się pisać jak najszybciej! :) Zostawiłam ślad na twoim blogu, tak trzymaj!
Sandra R: Nie lekceważ nawoływań rodziców. W moim przypadku często kończyło się to wyłączeniem bezpieczników, czego oczywiście ci nie życzę :) Z ulgą mogę powiedzieć, że nowy odcinek już czeka :)
Locke x: Powiem to samo – dobrze, że ty jesteś. Bez Waszej obecności ten blog by nie istniał :)
Mrs. Ratliff: uwielbiam wyznania miłości :D Zwykle problemy odstraszają czytelników, ale widocznie jesteśmy bratnimi duszami, bo ja też lubię zaczytywać się w dramach :) a tutaj nie będzie ich brakowało!


17. Tango

Adam bawił się słomką, zatopioną w swojej mrożonej kawie. Przyglądał się wesołej rodzinie, która spędzała to popołudnie w podobny sposób, jak on z Tommym – siedząc blisko przystani, popijając zimne napoje i dając sobie chwilę wytchnienia pod nieskazitelnie czystym niebem.
- Nie tęsknisz za domem? – Spytał Adam nie odrywając wzroku od dwóch dziewczynek biegających wokół usytuowanej na środku placu palmy.
- W ogóle. – Odparł Tommy, biorąc łyk mrożonej lemoniady – Może trochę za miastem. Znajomymi ze szczeniackich lat. Ale to na tyle.
Brunet zwrócił wzrok – Nie wierzę, że jest tak źle. Na pewno masz dobre wspomnienia, nawet jeśli są nieliczne.
Tommy otworzył usta, by od razu zaprzeczyć, jednak wstrzymał się na chwilę. Zastukał palcami w plastikowy kubek, po czym wzruszył ramionami – Owszem, jest ich trochę. Ale sięgają one tak dawnych czasów, że dziś już nic nie znaczą.
Adam uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową – Uważasz, że emocje ulegają przedawnieniu?
                - A ty pamiętasz swoją pierwszą miłość? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Może tak. A może jeszcze jej nie przeżyłem. – Odparł Adam, zdejmując okulary przeciwsłoneczne – Chyba nigdy tego nie wiesz, dopóki nie zakochasz się na nowo. Wtedy czujesz, że to, co wydarzyło się wcześniej nie było tak prawdziwe jak to, co właśnie trwa.
Tommy przypatrywał się Adamowi, mrużąc oczy. Sięgnął po jego okulary i założył je, dając swoim oczom odrobinę ulgi – Poważnie jesteś aż tak przerysowanym romantykiem, że nie dasz sobie zrobić loda?
Adam uniósł brwi i poczuł, że zabrakło mu głosu. Teatralnie przewrócił oczami, po czym westchnął głęboko – Czy wszystko co mówisz musi być wypchane po brzegi tak obcesowym słownictwem?
Tommy roześmiał się cicho, wzruszając ramionami – No daj spokój. Ale poważnie? Adam, serio? – Skierował zaciśniętą pięść w jego ramię, widząc, jak surowy wyraz twarzy Lamberta powoli łagodnieje – Usta są tylko do całowania. – Zacytował wypowiedź Neila i sparodiował jego śmiech.
- Serio.
Ratliff roześmiał się w głos – Większej głupoty nie słyszałem.
- Nie chciałbym oglądać mojej dziewczyny, klęczącej i… och – Przewrócił oczami – To poniżające.
- Przyjemne.
- Być może. Poniżające z pewnością. – Odparł Adam, zwracając wzrok w kierunku dryfującej łódki. 
Tommy skrzyżował palce i oparł łokcie o kolana. Zerknął w kierunku bruneta – Czyli, zgaduję, nie miałeś żadnych przygód?
Czarnowłosy zwrócił się przodem w kierunku Tommy’ego, odgarniając z jego czoła kosmyk włosów. Oczyścił gardło cichym pomrukiem – Nie, mój drogi. Nie powielam schematu znudzonego codziennością faceta, który skorzysta z każdej okazji. A twoja reakcja na moje słowa utwierdza mnie w przekonaniu, że ty należysz do tej grupy. – Odparł kąśliwie, uśmiechając się nieznacznie. Przechylił głowę, mierząc się z Tommym na spojrzenia.
- Powiedziałbym, że mnie przejrzałeś… - Tommy poprawił się, opierając ramię o oparcie ławki na której siedzieli - … i może jestem znudzony moim życiem, ale nie mam zbyt dużych szans na kolację, zakończoną śniadaniem.
Adam zmarszczył brwi – Dlaczego?
- Kto chciałby ryzykować życiem dla jednej nocy spędzonej z przypadkowym facetem? – Tommy uniósł brew, pociągając łyk mrożonej lemoniady.
Lambert roześmiał się cicho, kręcąc głową – W sensie, że jesteś tak dobry, czy tak niebezpieczny?
- Jestem nosicielem cholernie upartego wirusa. Wierz mi, że ta informacja potrafi skutecznie zrujnować każdą randkę.
Adam poczuł, że stracił głos. Próbował wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, jednak bałagan w jego głowie skutecznie mu to utrudnił. Po chwili pustkę zaczęły zastępować namnażające się pytania, których nie potrafił zadać.
Wypuścił z ust drżący oddech, czując przyspieszone bicie swojego serca. Nadal nie docierały do niego wypowiedziane przez chłopaka słowa; zwłaszcza, że rozbrzmiały w takim samym tonie, w jakim mówił o pogodzie.
Tommy spojrzał w jego kierunku i uniósł brwi, po czym roześmiał się pokrzepiająco – Spokojnie, pilnuję się na co dzień. Jesteś bezpieczny, jeśli właśnie to chodzi ci po głowie.
- Nie, ja… - Adam zmrużył powieki, biorąc kolejny głęboki oddech – Ja… nie wiem, co powiedzieć. To dlatego jesteś sam?
Tommy wzruszył ramionami – Jest kilka ograniczeń, których nie przeskoczę. Niewielu ludzi godzi się na trzymanie pod dachem tykającej bomby, nawet jeśli ryzyko zakażenia jest czysto teoretyczne, gdy zachowa się wszystkie środki bezpieczeństwa.
- Nie mów o sobie w ten sposób. – Odparł Adam, nachylając się w kierunku chłopaka – Jesteś bezpieczny?
- Mam spory zapas kolorowych prochów. Tak długo, jak będzie mnie na nie stać, tak długo będę cieszył się życiem. – Spróbował zażartować, jednak zauważył, że Adam zaczyna blednąć – Hej, spokojnie! Po prostu… regularna kuracja daje mi większe szanse na prowadzenie normalnego życia.
- Czyli… nie umrzesz? – Spytał Adam, jednak zabrzmiał na tyle groteskowo, że Ratliff roześmiał się w głos.
- Kiedyś na pewno, jak my wszyscy. Ale ciebie przeżyję z pewnością – Mrugnął w jego kierunku, czując napływające poczucie ulgi – Nie jest łatwo mi o tym mówić, Adam. Nikt z moich bliskich o mnie nie wie. Byłem kiedyś uwięziony w toksycznym związku. Zakochany jak głupi nastolatek w dziewczynie, która mogła mieć każdego. Ciągle przeskakiwała między mną a swoim byłym – Zakręcił palcem w powietrzu, biorąc płytki oddech – Dwa lata później znalazła mnie w sieci i dała znać, żebym się przebadał na obecność wirusa HIV.
- Nie… - Szepnął Adam, wstając ze swojego miejsca – Nie, powiedz, że to…
- Ujemny. – Sprostował szybko Tommy – Za to facet z poradni zalecił mi wykonanie szeregu innych badań. I wtedy dowiedziałem się, że noszę HCV. Różnica jest taka, że mam szanse na całkowite wyleczenie. Cztery miesiące temu podjąłem drugą próbę leczenia, ale przez cholerne problemy finansowe nie mam możliwości zapewnienia sobie kuracji, która rzeczywiście może przynieść efekty. Kiedy lekarz postawił diagnozę, nawet nie wiedziałem, co mi jest. Dziś jestem chodzącą encyklopedią.
Adam wpatrywał się uważnie w chłopaka, a gdy Tommy skończył, spoglądając w niebieskie oczy, Lambert okrążył ławkę, przysiadając na jej oparciu. Wsunął dłonie w kieszenie swoich spodni, milcząc przez dłuższą chwilę.
- Pomogłeś mi. Dałeś mi szansę, kiedy naprawdę jej potrzebowałem. Dlatego zawsze będę ci wdzięczny. – Rzekł, zaciskając palce na nadgarstku Adama – Teraz sam wiesz, że nie chodziło tylko o kąt do spania.
- Proszę, przestań… - Adam westchnął, przecierając twarz dłonią. Jego skóra pokryła się cienką warstwą chłodnego potu. – Zrzuciłeś na mnie odpowiedzialność, nie uprzedzając o niczym. Zrobiłbym więcej, gdybyś… gdybyś tylko powiedział kilka słów więcej. Wspominałeś, że potrzebujesz pieniędzy na leczenie, ale spodziewałem się zupełnie czegoś innego…
- Życie potrafi zaskakiwać, co? – Tommy uśmiechnął się, zsuwając palce wzdłuż dłoni Adama.
- Niekoniecznie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. – Odparł brunet, wracając na swoje miejsce. Usiadł tuż obok blondyna, odsuwając od siebie opróżniony do połowy kubek mrożonej kawy.
- Dlaczego tak bardzo się przejmujesz?
Adam zwrócił wzrok w kierunku nieba, po czym wzruszył ramionami. Roześmiał się smutno, kręcąc głową – Nieważne, jak to zabrzmi. Myśl o tym, że mogłoby cię zabraknąć wywołuje we mnie te same emocje, które towarzyszą narkomanowi, gdy przyjmuje ostatnią działkę. I towarzyszy mu pewien rodzaj euforii, bo wie, że przed nim kolejny wzlot, ale czuje na plecach dreszcz, bo nie wie, czy zdobędzie kolejną porcję. Bo nie wie, czy ten strzał nie okaże się złotym. Jesteś… jakimś dziwnym rodzajem przygody, którą wolałbym oglądać na zapisie video niż przeżyć ją osobiście. Rozumiesz mnie?
Tommy zanurzył się w błękitnej głębi, po czym powoli wzruszył ramionami – Nie wiem dlaczego zawsze omijasz temat, próbując uniknąć słowa, którego się boisz. Przyznaj, że uzależniasz się ode mnie. – Powiedział z uśmiechem, próbując rozluźnić atmosferę. Odniósł mały sukces, bo twarz Adama zaczęła się rozświetlać.
- To nie działa w ten sposób. – Powiedział, spoglądając w brązowe oczy. Zsunął z nosa Tommy’ego swoje okulary i zawiesił je na krawędzi koszuli – Przestań patrzeć na mnie w ten sposób. – Rzekł, zbaczając z tematu, nie mogąc znieść na sobie intensywnego spojrzenia orzechowych oczu.
Ratliff uniósł brwi – Jaki sposób? – Spytał, zakładając ręce na piersi. Kiedy Adam zerknął w jego kierunku, od razu nawiązali kontakt wzrokowy.
Zamilkli na chwilę, a oczy Tommy’ego zaczęły przypatrywać się konturowi warg Adama. Chwilę później leniwe spojrzenie znów zatopiło się w błękicie.
- Właśnie o tym mówię - Rzekł półgłosem Adam, po czym mrugnął okiem w jego kierunku.
Tommy uśmiechnął się w odpowiedzi. Spuścił wzrok, nie tracąc łagodnego uśmiechu ze swojej twarzy.
Palce czarnowłosego powędrowały pod podbródek chłopaka i uniosły jego twarz z powrotem. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć, usłyszał nawoływanie z oddali i powtarzający się klakson samochodu. Zwrócił wzrok w kierunku czerwonego forda.
- Obiecuję, że wrócimy do tej rozmowy. Neil już jest. Jedziemy?
Tommy znacząco pokiwał głową, wstając ze swojego miejsca. Ruszył pierwszy, zostawiając Adama za sobą. Czuł, że przepełnia go nieznajomy przypływ euforii, która wprawiała jego ciało w przyjemne wibracje.

***

- Wyskakiwać z ciuszków, chłopcy! – Zawołał radośnie Neil, przerzucając na tylne fotele auta dwie koszule oraz marynarki, należące do Adama. Tommy pokręcił głową, sięgając po ubranie.
- I sądzisz, że w tym nie utonę? Jesteś o dziesięć centymetrów wyższy ode mnie.
Adam rozpiął pas bezpieczeństwa, po czym spojrzał w kierunku chłopaka – To ubranie z balu absolwentów. Kilka lat temu byłem nieco mniejszy.
Tommy zmierzył wzrokiem Lamberta, który właśnie zsuwał z ramion koszulę. Rzeczywiście, jego sylwetka nie wydawała się masywna; wręcz przeciwnie, przy wysokim wzroście wydawał się być wręcz drobny.

***

Adam śledził wzrokiem każdy detal pomieszczenia, wypełnionego przepychem. Nim światła zgasły i rozbrzmiał ostatni dzwonek, przypatrywali się bogatej scenografii, skrytej w cieniu sceny. Dyskutowali szeptem i półgłosem na temat żyrandoli oraz kostiumów nowo przybyłych gości. Kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki czystej melodii, dali się w pełni pochłonąć chwili, której oczekiwali od dawna.

Opowiem wam historię dziejącą się w burdelach Buenos Aires. Historię kobiety… prostytutki. I mężczyzny, który zakochuje się. W niej.

Tommy zerknął w kierunku Adama, którego twarz wyrażała więcej emocji niż kiedykolwiek wcześniej. Zacisnął on wargi, uważnie przypatrując się parze aktorów, którzy znaleźli się w najmocniejszym świetle reflektorów.

Najpierw nadchodzi pożądanie.

Uważnie przypatrywali się pierwszym krokom tańca, który przypominał wzajemne osaczanie się i gotowanie do walki.

Potem… pasja!

Kiedy Argentyńczyk chwycił aktorkę odgrywającą rolę prostytutki za nadgarstek, Adam wstrzymał oddech.

Następnie… podejrzenie! Zazdrość! Gniew! Zdrada!

Aktorka, wpadając w ramiona mężczyzny, sięgnęła wzrokiem ku innemu, wyciągając dłoń w jego kierunku.

Kiedy miłość jest najwyższą stawką w grze, nie ma miejsca na zaufanie! Bez zaufania nie ma miłości!

Argentyńczyk, trzymając ją za ramiona zaczął zmierzać w jej kierunku, nie pozwalając na wyswobodzenie się z silnego uścisku. Pchnął ją w kierunku grupy mężczyzn, którzy rozpoczęli pierwsze tego wieczoru tango.

Zazdrość! Tak, zazdrość sprawi, że… oszalejesz!

Spomiędzy warg Adama wydobyło się nieme westchnienie zachwytu. Nie odrywał on wzroku od sceny ani na chwilę. Na deskach opery rozpoczęła się prawdziwie zaciekła walka, przepełniona niezdrowym erotyzmem, a w każdej nucie utworu rozbrzmiewała kolejna porcja pożądania i wszelkich intensywnych emocji.
Adam zacisnął palce na podłokietniku, wstrzymując oddech, gdy mężczyźni przekazywali sobie tancerkę z rąk do rąk, podrywając ją do tańca jak marionetkę. W jego oczach rozbłysnęła iskra zachwytu.

***

Tommy uśmiechnął się łagodnie, wskazując palcem w kierunku, gdzie Neil miał na nich czekać. Ruszyli z wolna przed siebie, przysłuchując się entuzjastycznym westchnieniom za swoimi plecami.
- Gdybyś miał wcielić się w rolę…
- Nie zaczynaj. – Adam zagroził palcem, uśmiechając się przy tym ciepło. Zsunął z ramion marynarkę i ścisnął ją w dłoni – Mój romans z tańcem to najbardziej tragiczna rola, jaką odegrałem. Jeśli miałbym zatańczyć tango… oczywiście nigdy tego nie zrobię, ale…
- Jesteś pewien? – Tommy zwrócił twarz w kierunku Lamberta, który momentalnie spoważniał. Jego rozmarzone spojrzenie sugerowało, że już dawno odpłynął myślami – Tango nie zaszkodziłoby twojemu zdrowiu, tak jak balet. A ja chciałbym zobaczyć jak tańczysz.
Adam uniósł wzrok ku ciemnemu niebu, przepasanemu bladymi wstęgami blasku księżyca. Zaczerpnął głębszego oddechu powietrza, czując panującą w nim przyjemną wilgoć. Ciepły wiatr owiał jego rozgrzaną skórę, przynosząc upragnioną ulgę. Śpiew i melodie w jego głowie mieszały się z łagodnym tonem głosu Tommy’ego, wprawiając go w błogi stan zapomnienia.
Ulice opustoszały, gdy ludzie rozeszli się we własnych kierunkach. Asfalt topił się w blasku latarni, gdy przemierzali nienaturalnie wyludnione przecznice i śledzili wzrokiem każde z mijających ich aut, próbując rozpoznać czerwonego forda.
Adam wsunął dłonie w kieszenie swoich garniturowych spodni i zawiesił wzrok na czubkach swoich butów, chłonąc błogą ciszę, wzbogaconą o ciche szepty zasypiającego miasta. Na moment zapomniał o idącej z nim krok w krok postaci i dopiero cień Tommy’ego, malujący się na betonowej kostce tuż obok jego własnego cienia przypomniał mu o jego obecności. Zwolnili kroku, gdy znaleźli się przy parkingu na siódmej ulicy, gdzie miał oczekiwać na nich Neil.
Tommy zastukał obcasem, gasząc niedopałek cudzego papierosa, tlącego się pod jego stopami. Przeniósł wzrok w kierunku Adama, którego profil rozświetlił się pomarańczowym blaskiem pobliskiego neonu. Przydymione, niebieskie obręcze tęczówek wpatrywały się w dal obojętnie, ze spokojem, którego pragnął zaznać od tak dawna. Oprócz ukojenia znajdowało się w nich coś jeszcze; coś nieznanego na kształt smutku i rozczarowania.
- Nigdy nie zatańczę tango. – Rzekł Adam, wracając do rozmowy, której nie zakończyli wcześniej.
- A potrafisz?
- Nie. – Odparł bez zawahania – Ten taniec, tango argentyńskie jest zbyt mocno naładowane negatywnymi emocjami.
Tommy zmarszczył brwi, zakładając ręce na piersi. Poczuł na sobie spojrzenie niebieskich oczu i próbował wmówić sobie, że drżenie jego własnych nóg wcale nie jest spowodowane obecnością Adama.
- Co masz na myśli?
- Początkowo tango rozpowszechniło się wśród mężczyzn na pijackich burdach. Zamiast sięgać po noże i obelgi, zapominali się w tańcu, który przypominał walkę o dominację. Tak jak obecnie. Pierwsze tango tańczyły prostytutki, stąd ta cała zła sława.
- Nie jest to zbyt tragiczne i piękne zarazem? – Zagadnął Tommy, poklepując kieszenie w poszukiwaniu paczki papierosów, której nie mógł odnaleźć – Miłość poety do prostytutki w otoczce muzyki i tańca. – Rzekł na wydechu, zdając sobie sprawę się jak blisko ich własna historia leży obok tej, której właśnie doświadczyli z poziomu rubinowych foteli. Miłość tancerza do bywalca nocnych klubów, którego życie pełne jest szemranych tajemnic.
Adam zwrócił się przodem w kierunku Tommy’ego, biorąc płytki oddech. Rozpiął górny guzik swojej koszuli, czując, że zaczyna brakować mu oddechu.
- Chyba właśnie przez Moulin Rouge kojarzę ten taniec jako domenę kobiet przemierzających ciemne ulice, szukających swoich wybranków na jedną noc. Roxanne, nie musisz stać w tym czerwonym świetle… - Ostatnie słowa zanucił cicho, uśmiechając się przy tym.
Tommy spuścił ręce wzdłuż ciała, ignorując syreny radiowozu, który minął ich spiesznie. Rozchylił wargi, które zadrżały nieznacznie. Spojrzenie Adama zachęcało go do zwierzeń. Do wyznania wszystkich grzechów, których się wstydził. Do wyznania, skąd pozyskał pieniądze na odwiedzenie San Diego po raz pierwszy i wykrzyczenia na cały głos co kryje się pod niepozornym stwierdzeniem jestem barmanem, byłem modelem. Tak, spojrzenie niebieskich oczu przemawiało do niego ze stoickim spokojem i pełnią zrozumienia - wyznaj skruszony w duchu swoje grzechy - i właśnie wtedy coś w nim pękło.
- A gdybym… ja? – Stracił głos, jednak odzyskał go, nie mogąc wykonać najdrobniejszego ruchu – A gdybym to ja tańczył tango każdego wieczoru? Co byś zrobił, Adam? – Spytał niemal szeptem, ubierając w metaforę wszystkie noce, w których tracił swój honor, pozwalając obcym dłoniom ślepo błądzić po swoim ciele.
Adam przypatrywał mu się uważnie w milczeniu. Przestąpił na drugą nogę, poprawiając dłonie, wciąż spoczywające w kieszeniach. Sprawiał wrażenie, jak gdyby nie usłyszał pytania lub częściowo je zignorował. Jego twarz skryła się częściowo w cieniu, gdy odwrócił wzrok za mijających im motocyklem; opuścił powieki, analizując swoją odpowiedź w głowie po raz ostatni.
- Wtedy poprosiłbym cię, żebyś nauczył mnie kroków. – Rzekł ze spokojem, wprowadzając na swoją twarz łagodny uśmiech.
Tym jednym zdaniem rozbił cały, poukładany świat Tommy’ego. Skruszył jego kamienną powłokę, pozwalając całej wrażliwości rozlać się na zewnątrz tuż pomiędzy swoje stopy. Nie był świadomy, jak wiele napięcia i obietnicy rozbrzmiało w jego odpowiedzi i nawet nie przypuszczał, że ten na pozór niewinny żart obróci cały  wieczór do góry nogami.
Jedyne co zarejestrował to silne palce, tęsknie zaciskające się na jego ramionach i spojrzenie rozpalone milionem drobnych iskier. Tommy wspiął się na palcach, zderzając swoje usta z wargami Adama w najdelikatniejszym, a zarazem najbardziej namiętnym pocałunku, jakiego kiedykolwiek doświadczył. Objął jego kark niemal instynktownie i przylgnął do jego torsu, odbierając bijące ciepło. Stado sennych motyli zaalarmowane niespodziewanym zdarzeniem poderwało się do lotu tak silnego, że wprawiło wszystkie jego mięśnie w drżenie, utrudniające stanie o własnych nogach. Miękkość warg Adama i cichy jęk zaskoczenia, który przyjął w swoje łagodnie rozchylone usta odebrały mu możliwość rejestrowania otaczającej go rzeczywistości i dopiero teraz po raz pierwszy w swoim życiu poczuł, że naprawdę zapomniał o całym świecie.
Kiedy euforia zaczęła rozmywać się w rozładowanej od napięcia atmosferze pomyślał, że to tylko sen. Że obudził się, znów śniąc o swoim przyjacielu, jednak stał on tuż przed nim; niezdolny do mrugnięcia oczami, do odwzajemnienia uścisku czy choćby rozchylenia warg, by wydobyć z nich jedno słowo. Przypominał kamienny posąg, który za życia spojrzał prosto w oczy Meduzy; martwy w środku i pozbawiony jakichkolwiek uczuć.
- Przepraszam… - Wydusił z siebie Tommy, cofając się na krok. Przyłożył palce do swoich warg, wciąż czując na nich wspomnienie pocałunku, którego nawet nie planował – Ja nie wiem…
- W porządku…  Chyba po prostu źle mnie zrozumiałeś. – Rzekł Adam, podnosząc dłoń, by uspokoić chłopaka – Nie chcę zabrzmieć niewłaściwie. Jesteś mi bliski, ale… interesują mnie kobiety.
- Mnie też. – Rzekł na wydechu Tommy, czują łzy zażenowania napływające do jego oczu – To tylko emocje. Proszę, zapomnijmy o tym.
Adam przełknął ślinę, czując ból mięśni. Próbował poruszyć ramionami, by przynieść sobie choć odrobinę ulgi, jednak nie potrafił się rozluźnić – Takich rzeczy się nie zapomina, Tommy. – Odparł Adam, a ton jego głosu pełen był niegasnącego zaskoczenia i ciepła – To było…
- Głupie. Przepraszam.
- Niespodziewane. – Rzekł Adam, próbując ukryć wszystkie emocje, które zaczęły go przepełniać. Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał klakson samochodu Neila, który chwilę później zatrzymał swoje auto przy krawężniku.

Podróż do domu okazała się istną katastrofą. Podekscytowany Neil zadawał tysiące pytań i oczekiwał równie entuzjastycznych odpowiedzi, jednak ani Adam, ani tym bardziej Tommy nie byli w stanie powiedzieć nic, co przyniosło by chłopakowi choćby cień satysfakcji. Kiedy w końcu zrozumiał, że atmosfera zaczyna się zagęszczać, pomimo że nie padają żadne słowa, postanowił odpuścić, a towarzysząca im przez resztę podróży cisza okazała się doskwierać jeszcze mocniej.

Gdy dotarli na miejsce, młodszy z braci bezszelestnie udał się do swojego pokoju, z którego po chwili rozbrzmiała cicha melodia. Adam wraz z Tommym, który szedł za nim wspięli się na piętro i zatrzymali przed drzwiami.
- Połóż się. – Zasugerował Adam, spoglądając w oczy chłopaka po raz pierwszy od chwili w której doszło między nimi do pocałunku – Wezmę prysznic i zjem coś. Ten wieczór wyssał ze mnie całą energię.
Ratliff znacząco pokiwał głową. Zagryzł dolną wargę, uparcie wpatrując się w ścianę – To był… dobry wieczór.
- Świetny spektakl. Jeszcze raz dziękuję. – Odparł Adam, nie rozumiejąc drżenia swojego głosu. Przeciągnął językiem po suchych wargach i również odwrócił wzrok, gdy Tommy postanowił w końcu na niego spojrzeć.
- To… dobranoc?
- Dobranoc.
Adam schował dłonie w kieszenie spodni i zacisnął wargi w wąską kreskę. Spojrzał na drzwi pokoju Neila i Tommy od razu wiedział, że ich mały sekret za chwilę rozbrzmi po drugiej stronie ściany. Przeklął siebie w duchu i westchnął cicho, rzucając ciche przepraszam, nim zniknął w pokoju Adama.

***

Leżał na łóżku, czując nieprzyjemne doskwieranie żołądka. Był głodny, jednak nie miał odwagi zejść na dół i ponownie spojrzeć Adamowi w oczy. Przetarł twarz dłońmi, przeklinając każdą komórkę swojego ciała za to, że popchnęła go wprost w ramiona Lamberta. Od kilku tygodni czuł, że to nieuniknione i choć próbował zdusić to uczucie w zarodku, przegrał.
Przewrócił się na brzuch, jednak podniósł głowę, gdy usłyszał cichą rozmowę dochodzącą zza ściany obok. Odetchnął z ulgą, gdy ton głosu Adama rozbarwiony był z negatywnych emocji i w tej chwili wyrażał więcej zamyślenia niż dezaprobaty. Blondyn przysunął się bliżej ściany, obejmując kolana ramionami i oparł skroń o zimną, niebieską powierzchnię.
- Napijesz się czegoś brachu czy chcesz tylko popatrzeć na netflixa?
- Właściwie to chciałem pogadać.
- No to prosto z mostu, tak jak lubię. Czekaj! – Tommy usłyszał dźwięk szkła i zdławionego bulgotania, które brzmiało jak przelewanie płynu z butelki do szklanki – Napij się i dawaj.
- Chryste, skąd ty to bierzesz? Sześćdziesiąt pięć procent? To w ogóle legalne?
- Podarunek od kumpla z Teksasu. No słucham, w czym rzecz?
- Nie będę owijał. – Tommy usłyszał ciche skrzypnięcie materaca – On… on mnie pocałował.
W pokoju zapanowała cisza, a muzyka ustała. Ratliff przeklął pod nosem.
- Co? Ten dzieciak? Nie gadaj! Nie wygląda mi na geja.
- Ciszej! – Upomniał go szeptem Adam - Bo nim nie jest. – sprostował prędko – Ta sytuacja to czysty przypadek. Kwestia emocji, chwili, niewłaściwego doboru słów. Tak myślę.
- Stary, ja pod wpływem emocji nie pocałowałbym swojego kumpla. A ty? Nie sądzę.
Ponownie zapanowała cisza, którą przerwał Neil.
- Bierzesz jego stronę. Nie mów, że ci się podobało.
Tommy nie potrafił wyobrazić sobie wyrazu twarzy Adama, który ponownie wstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza.
- Słuchaj, będę cię kochał tak samo, nawet jeśli będziesz próbował stworzyć swój własny harem albo zamiast psa przyprowadzisz małpę na smyczy. Ale zastanów się dwa razy, zanim…
- Tutaj nie ma się nad czym zastanawiać, Neil. Nie mógłbym się związać z mężczyzną.
- Więc w czym problem? – Spytał, jednak odpowiedziała mu cisza – No w czym, Adam?
- Kurwa mać, nie zrozumiesz tego. Ja sam tego nie rozumiem. -  Tommy uniósł brwi, gdy po raz pierwszy usłyszał przekleństwo wypowiedziane przez Adama. Był tak zaskoczony, że ominął fragment rozmowy.
- To było tak… tak nienaturalnie filmowe i pełne emocji, że… to był najbardziej romantyczny pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. Nie wiem czy mi się to podobało czy nie. Jezu, nie wiem, co mam o tym myśleć. Wiem, że to nic nie znaczy, ale nigdy nie czułem się w ten sposób.
- Nie znaczy. – Rozbrzmiał ironizujący ton głosu Neila – Że niby pocałunek dla ciebie nic nie znaczy? Adam, jesteś tak cholernym pozerem, że odbiera mi mowę. A jeśli ten gość się w tobie zakochał?
- Przestań, to niedorzeczne. Jesteśmy z dwóch innych światów. Poza tym Tommy to kobieciarz i wolny strzelec. Dla niego to mogło oznaczać jedynie zaproszenie do zabawy i chęć eksperymentowania. Pamiętasz, co powiedział mi Terrance?
- Czekaj, Terrance ostatnio przyznał ci się, że woli facetów.
- O nie, nawet nie próbuj myśleć w ten sposób. Nie, Neil. Gdybyś zamknął ich w jednym pokoju, rozszarpaliby się gołymi rękami.
Tommy usłyszał typowe dla Neila klaśnięcie w dłonie.
- Czyli sprawa jasna. Rywalizują o ciebie, stary. Jesteś cholerną Kate Winslet na tonącym Titanicu.
Zabrzmiała krótka chwila ciszy, przerwana zrezygnowanym tonem głosu Adama.
- Jesteś taki głupi.
Blondyn uśmiechnął się szeroko, słysząc zaraźliwy śmiech braci. Zmrużył powieki, nie zdając sobie sprawy, że ani na chwilę nie przestał myśleć o pocałunku, którego doświadczył.
- Mów co chcesz, ale jednak to jego wziąłeś na swój drugi bilet, nie Vanessę. Jednak to jemu dałeś wyższą gażę niż pozostałym członkom zespołu.
Tommy ze zdumienia rozchylił wargi.
- Po prostu potrzebuje pieniędzy. – Wyjaśnił Adam.
- I to jemu pozwoliłeś sypiać w swoim gabinecie, kiedy nawet ja nie mam tam wstępu. Van zatroszczyła się, by mi o tym donieść. Co więcej? Mam mówić więcej?
- Jestem zmęczony, odpuść…
- … i do tego posadka przy fortepianie, kiedy sam wiesz, że potrafisz grać cholernie dobrze i żaden pieprzony geniusz ci nie dorówna. Strzeżesz tego instrumentu jak pies swojego podwórka i nagle jak gdyby nigdy nic sadzasz przy nim amatora. Pamiętasz jak rozwiązałeś problem Nicka? Odpalił zioło, stary, to był tylko jeden niewinny blant, a gość następnego dnia musiał wrócić do Dallas, pomimo że należał do czołówki najlepszych aktorów w Bert’s. W jaki sposób Ratliff ugłaskał cię za nafaszerowanie Van ekstazy? Och, zaczekaj, bo zapomniałem. Przecież to ona oberwała. – Zaironizował - Tommy to świetny gość i polubiłem go od kiedy wpadł na pomysł ściągnięcia cię tutaj, ale przyznasz, że masz z nim problem. Poważnie aż tak cię oślepiło, że nie dostrzegasz kiedy twój dawny wróg wspiął się na szczyt twoich ulubieńców?
- Wiesz co? – Rozbrzmiał zrezygnowany ton głosu Adama – Może zamień kieliszek na szklankę. Tak będzie wygodniej.
- Moja krew. Moja krew. Tak się cieszę, że cię mam, bracie. Masz moje wsparcie, nieważne jak dalej to pójdzie. Zdrowie naszego dzieciaka, co smacznie drzemie za ścianą?
- Zdrowie.




~W opowiadaniu zawarto cytaty z utworu El Tango De Roxanne z filmu Moulin Rouge, reż. Baz Luhrmann

9 komentarzy:

  1. Jesteś cholerną Kate Winslet na tonącym Titanicu.
    ahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahaha
    leże i nie wstaje
    wgl mega
    Adam - ależ on sie gubi w tym wszystkim!
    Tommy - ależ on sie przez Adama gubi!
    Neil - wymiata składając to wszystko do kupy w tak żartobliwy, humorystyczny, nietrzeźwy sposób..
    Ale całus rzeczywiście niespodziewany. Szkoda tylko że taki jednostronny. Teraz zaserwuj mi całusa od Adama i będzie git.
    No i w końcu nie wyjaśnili sobie wszystkiego. Tommy i HCV? O matko, ty z tymi chrobami to wymyślasz, a przynajmniej się czegoś uczę, pamiętasz chorobe Huntingtona? Byłam jeszcze w gimnazjum i tylko te chorobe rozpoznawałam na biologii.
    No i co by tu jeszcze... Adam to dupek, byle czego leci do brata wypaplać, ale to ma też swoje dobre strony - przynajmniej Tommy sie czegoś dowiedział.
    Adam woli kobiety? dobre sobie, jakoś za bardzo on święty i niedotykalski żeby czegoś nie ukrywał.
    I to jest słodkie, że tak dzieli się wszystkim z Tommy'm, z nikim innym nie miał takiego kontaktu.
    A Tommy biedny przez te wszystkie prowokacje gubi się w tym wszystkim i nie wie co robić. Już ja na jego miejscu czułabym się podle, a przecież on nie miał na to wpływu! Taka tragiczna postać jak król Edyp (sorki, w maturach jeszcze siedze)
    A ten tytuł to też mi sie skojarzył z lekturą Tango, Mrożka, na szczęście treść zupełnie inna :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)
    a jakbyś mogła, to możesz mnie polecić na swoim blogu?? plis, wiesz, że jesteś moją idolką <3

    OdpowiedzUsuń
  2. I co tu napisać... pięknie jak zawsze,uwielbiam Twoje opowiadania, czytam je na jednym wdechu, chociaż to trochę niebezpieczne ;) Jesteś najlepsza, ja cię kocham, jakkolwiek to zabrzmi. Czekam cierpliwie, ale pełna ciekawości na następny odcinek. Pozdrawiam :)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój boże ten odcinek jest obłędny ❤ kiedy to czytam jest tyko to, może lecieć muza na ful i wgl się palić mieszkanie czy co - jest tylko to 💜💜💜 oj kochana jak ja przetrwam czas do następnego rozdziału??? życzę ci wspaniałych pomysłów ( jesli możliwe są lepsze)to co piszesz... No weź nie wiem co powiedzieć a zadko mi się to zdarza ;)a reakcja Adama na wieść o chorobie... nie ma co Neil mnie rozwala :D wtedy poprosiłbym cie żebyś nauczył mnie kroków - nie mogę no ale Adaś nie powinien się dziwić temu pocałunku jak takie teksty dowala to ca ma Tommy zrobić? No wodę z mózgu mu robi ale to jest najlepsze ❤ to cale zamieszanie, problemy ( których widzę nie tylko ja jestem "miłośniczką" ;)❤ ) i wiesz co strasznie mi się spodobało ze z tego pocałunku nie wyszło nic więcej ( dosłownie ) bo ja mam taki charakterek ze lubię poprzeciągać takie chwile... Im dłużej coś się rodzi i czym trudniejsze drogi musi pokonać tym bardziej jest trwałe i wytrzymałe nie ? Kocham to po prostu a co do Kate Winselt - kłaniam się Mistrzu 😂😂😂 szczerze to trochę się zdziwiłam ze Adam poszedł wygadać się bratu ale ja tez zawsze musze komuś więc niech mu będzie :) ahhhhh... Wyobrażam sobie spotkanie naszych gołąbeczków rano ohohoo no i to uzależnienie od Tommy'ego było niezłe ale nic nie pobije Kate hahaha trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  4. 'crush' richard siken gdzie to zdobyć? Twoje opowiadania to odskocznia od tej rzeczywistości . I są zaje..... no super

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję że jesteś i piszesz to wiele znaczy

    OdpowiedzUsuń
  6. Już 10 minut leżę i gapię się w sufit zastanawiając się nad tym co właśnie przeczytałam. Szczęka mi opadła. To wszystko jest tak zarąbiście napisane, że składam Ci normalnie pokłon. Kocham tę nutę humoru w dramatycznych historiach. Albo ta postawa Adama, jak on się gubi w tym, a jego braciszek mu pomaga. To jest świetne! Kocham czytać twoje opowiadania przed snem. Dłuuugo o nich potem rozmyślam. Jesteś świetna w tym co robisz! Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek tego cudownego dzieła <3

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie napisałam taki długi komentarz i nic bo się nie dodał :/ rozdział obłędny !! Czytałam rozłożona na podłodze przy ładowarce o komp zajęty :D mnie rozwalil z tą Kate 😂 a ten pocałunek... Idealne okoliczności, idealnie dobrany moment, idealnie dobrane słowa, idealnie dobrane gesty co tu mówić? Oby tak dalej, jesteś najlepsza bardzo mnie inspirujesz i czekam z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle świetne! Uwielbiam twoje opowiadania! Nigdy nie wiadomo co się dalej wydarzy i to jest cudowne! Trochę przykro mi się zrobiło Tommy'ego, ale cóż. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wątek z pocałunkiem czytałam 3 nie 30 razy no może przesadzam, trochę więcej xd obsesyjnie sprawdzam tą stronę po prostu w każdej wolnej chwili 💜💜💜 ciekawe jakie będzie spotkanie Adasia i Tommy'ego :D

    OdpowiedzUsuń