poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Odc. 23: Kasjer

Hello! Dobrze znów się z Wami widzieć :) Dziś nie mam zbyt wiele do powiedzenia, więc od razu przejdę przez odpowiedzi i idziemy z odcinkiem.

Paulinka: Cieszy mnie, że zauważyłaś moją chęć to stworzenia między nimi zjawiska romansu :) Ostatnio mam wrażenie, że kilka odcinków było zbyt mało rozwojowych jeśli chodzi o akcję, ale sądzę, że są dosyć ważne dla rysu bohaterów, którzy przejdą gigantyczną przemianę już wkrótce.
Grey Wolf: Intrygujące wątki oczywiście wkrótce się pojawią, może nie tak kryminalne jak w Klatce, ale mogę zaspoilować, że sielanka nie będzie wiecznie trwać ;) Oczywiście wpadnę na twojego bloga!
Allie Sheridan: Bardzo dziękuję za tyle pięknych i szczerych słów. Niesamowicie się cieszę, że Klatka zainspirowała Cię do sięgnięcia po publikację Freuda, bo ja sama przygotowując się do napisania tego opowiadania spędziłam kilka miesięcy studiując zarówno psychoanalizę, jak i publikacje Cleckleya dotyczące w głównej mierze psycho i socjopatów. Niesamowicie się cieszę, że obudziłam w tobie ludzkie uczucia i cóż – zapraszam na więcej! :)
Ania Chojecka: To ja dziękuję tobie, że jesteś! <3
Anonimowy: To będzie nieprzeciętna i mocno zaskakująca historia miłosna, przynajmniej tak ją kreuję w głowie :)
Dominika: Dziękuję za miłe słowa!
Mrs. Ratliff: Szybko, szybko podsyłaj zdjęcie ministranta! :D Jesteś na Adommy Poland? W takim razie siedzimy w tym razem :) Właściwie mam kilka ulubionych shipów, Sterek i Larry Stylinson i przyznam, że uzbierałam kilka całkiem dobrych opowiadań, które mogę polecić :)

Lecimy!

23. Kasjer

Tommy przeczesał palcami swoje włosy i wziął głęboki oddech, gdy zatrzymał się w progu drzwi, prowadzących do głównej sali teatru, z której dochodził śpiew Vanessy i ton melodii, granej przez Adama. Choć nie widział jego twarzy, był pewien, że właśnie tam go zastanie. Nikt poza ich dwojgiem nie potrafił zagrać napisanej przez Lamberta sonaty.
Odetchnął ciężko, opierając skroń o ścianę. Nie był przygotowany na tę rozmowę. W ogóle nie spodziewał się, że jakakolwiek będzie miała miejsce. Szum w głowie, którego doświadczył poprzedniego wieczoru okazał się zbyt słaby, by wymazać kilka wydarzeń z jego pamięci. Ku zaskoczeniu pamiętał każdy detal i w dodatku zbyt intensywnie, niż w ogóle by sobie tego życzył.
Pojawił się w progu drzwi zupełnie niezauważony, spoglądając na Adama, który odgrywał sonatę z taką lekkością, jakby uczył się jej od dziecka. Ratliff odetchnął ciężko i ruszył przed siebie i zanim dotarł do niego entuzjastyczny ton głosu dziewczyny, wydusił z siebie kilka słów.
- Adam, mogę ci zająć chwilę? – Spytał, przesuwając palcami po swoim zaroście.
Lambert wychylił się zza pianina – To pilne? Mamy próbę.
- Tak… - Wycedził blondyn – Myślę, że pilne. Będę na zewnątrz. – Rzekł i odwrócił się, opuszczając główną salę.

Adam wyszedł z teatru, zamykając za sobą drzwi. Zmarszczył z przejęciem brwi, stając na wprost Tommy’ego.
                - Co się stało? – Spytał, poklepując swoje kieszenie w poszukiwaniu telefonu.
                - Emm… - Tommy wzruszył ramionami, zawieszając swoją dłoń na karku – Ja chcę cię przeprosić.
Adam kiwnął głową i zmrużył oczy – Przeprosić? Za co?
                - Za wczoraj.
                - Żałujesz? – Adam uśmiechnął się łagodnie, niepewnie. Przestąpił na drugą nogę, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
                - Adam… - Tommy wziął ciężki, głęboki oddech, po czym odważył się unieść wzrok – Będę szczery, w porządku? Nie jestem gejem. Po prostu straciłem kontrolę. O co ci chodzi? – W jego głosie pobrzmiała irytacja, gdy Lambert zaczął się śmiać.
                - Jesteś najtrudniejszym typem faceta, wiesz? – Adam uspokoił się na moment, kręcąc głową.
                - Co masz na myśli?
Lambert przewrócił oczami, spuszczając ręce wzdłuż ciała – Myślisz, że jesteś pierwszym, który mi to mówi? Możesz oszukiwać mnie, ale siebie nie oszukasz.
                - Nie rozumiesz mnie. – Rzekł Tommy – Myślę, że to wszystko zaszło trochę za daleko. Nie wiem, w którym momencie nasza przyjaźń zaczęła zlewać się z…
                - Z…? – Adam uniósł brwi – No wyduś to z siebie. Jak to nazwiesz? – Czekał na odpowiedź, jednak Tommy utkwił swój wzrok w mijającej ich parze przechodniów – Chciałeś uprawiać ze mną seks. Prawda?
                - Adam… - Tommy syknął z zażenowaniem, rozglądając się dookoła – Byłem pijany. Okej? Byłem pijany i to jedyny powód, dla którego powiedziałem to, co powiedziałem.
                - Cóż. Nie wiem, czy pamiętasz, ale do czynów również przeszedłeś.
Tommy skrył twarz w dłoniach, po czym pokręcił głową – Możemy o tym zapomnieć?
                - Ile razy będziesz mnie o to prosił? – Adam wzruszył ramionami – Tym razem nie chcę zapominać. Za bardzo mi się podobało.
Ratliff poczuł ciepło, rozpływające się po jego podbrzuszu, gdy przypomniał sobie najsłodszy dźwięk, będący głosem Adama, doświadczającego orgazmu. Przeklął w myślach.
                - Powiem wprost. Mógłbym uprawiać seks z facetem. Może nawet chciałbym tego spróbować. I na tym się kończy. Finito.
                - Na tym się kończy twoje bycie gejem? – Lambert roześmiał się ponownie – Myślę, że w twoim przypadku na tym się zaczyna.
                - Po prostu… - Tommy westchnął kręcąc głową – Nie oczekuj ode mnie zbyt wiele. Jesteś mi bliski i w pewnym sensie cię potrzebuję, ale zostańmy przy tym, co jest.
Adam czuł, że zaczyna się denerwować, jednak trzymał swoje nerwy na wodzy – Przy czym? Przy spędzaniu wspólnych nocy? Przygotowywaniu obiadów? Zasypianiu u swojego boku i pocałunkach, trzymanych pod kluczem twojego pokoju? Rozumiem, że możesz czuć się zagubiony w nowej sytuacji, ale nie możesz kazać mi w tym trwać.
                - Jest ci źle? – Westchnął Tommy, unikając spojrzenia niebieskich oczu.
                - Tommy, a czy tobie byłoby źle, gdybyś został zamknięty w pokoju bez klamek?
Ratliff pokręcił głową, cofając się na krok – Czego ode mnie oczekujesz?
                - Podjęcia decyzji. Mam wrażenie, że próbujesz się mną bawić.
                - Co? – Tommy roześmiał się, kręcąc głową – Jak w ogóle mogło przyjść ci to na myśl? – Ratliff zbliżył się do Adama – Nie chcę cię skrzywdzić. Nigdy nie chciałem. Po prostu chcę, żebyś był świadomy, że nie jestem w stanie dać ci tyle, ile mógłbyś oczekiwać. Hipotetycznie oczekiwać. Bo nie wiem, jakie masz wobec mnie plany.
Adam uniósł brwi i pokręcił głową – To wszystko?
                - Tak. Tak myślę. – Odparł krótko Tommy.
Lambert uśmiechnął się pod nosem i przycisnął plecy chłopaka o muru, po czym nachylił się, całując mocno jego usta; odsunął się po krótkiej chwili, kąsając zębami jego dolną wargę i niemal poczuł na sobie elektryzujący dreszcz, który wstrząsnął blondynem.
                - Za tydzień jadę odebrać szyny i wózki pociągowe. Brat Spencera zaoferował mi auto i pomyślałem sobie… - Pokręcił głową – Czy nie chciałbyś ze mną pojechać? – Spytał, obejmując chłopaka w pasie – Mam jedno wolne miejsce, więc…
                - Oczywiście, że tak! – Odparł z podekscytowaniem Tommy – Dokąd?
                - Nashville.
Tommy zaśmiał się pod nosem kręcąc głową. Jego marzenia w ostatnim czasie zaczęły spełniać się lawinowo.

***

Ten miesiąc należał do najbardziej deszczowych w całym roku. Słońce wyłaniało się spomiędzy chmur zaledwie na kilka minut w przeciągu całego dnia, by zaraz zniknąć za nimi na kolejne długie godziny.
Tommy zarzucił kaptur na głowę, gdy poczuł na swojej skórze pierwsze krople deszczu. Rozejrzał się dookoła, zastanawiając się, w którą stronę powinien ruszyć.
Walmart. Kilometr drogi stąd. Sklep całodobowy. Zaledwie dwieście metrów.
Od kiedy znów zaczął przeliczać każdy cent, westchnął pod nosem, decydując się na pierwszy wybór. Skręcił więc w przecznicę i ze spuszczoną głową szedł przed siebie, wpatrując się w czubki swoich butów.
Nie miał specjalnych planów na ten wieczór; Vanessa była zajęta szyciem kostiumów, Adam zniknął po południu i obiecał wrócić dopiero po dwudziestej drugiej, a w teatrze znalazłby może dziesięć kaset wideo, z czego żadna nie była interesująca. Lambert pozostał ostateczną alternatywą i Tommy skłamałby, mówiąc, że wcale nie czeka na powrót bruneta.
Wziął głęboki oddech, mijając anonimowych przechodniów, zastanawiając się, gdzie tak właściwie dotrze na drodze swojego życia; gdzie spędzi kolejną gwiazdkę, które miasta zwiedzi nim przyjdzie Nowy Rok i jak wiele nowych nazwisk pozna na przestrzeni kolejnych trzech miesięcy. Kilkukrotnie przez jego myśli przewinęło się imię, należące do stale uśmiechniętego bruneta i choć chciał go wyrzucić ze swojej głowy, obraz jego wesołej twarzy stale go nawiedzał.
Nie wiedział, w którym momencie to się zaczęło; czy przyszło wraz z pierwszym sennym marzeniem, pocałunkiem czy niewłaściwym doborem słów. Próbował się na tym nie skupiać, wiedząc jak zgubne skutki może spowodować koncentrowanie się na wargach, które tak czule go całowały. I dłoniach, subtelnie pieszczących jego skórę, w sposób, którego wcześniej nie doświaczył.
Ściskając w dłoni dziesięciodolarowy banknot wszedł do opustoszałego sklepu, w którym jarzeniowe światła były tak mocne, że poczuł chwilowy ból głowy. Oddalił się prędko w kierunku stoiska z mrożonkami, wybierając gotową lasagne, a następnie skierował się w stronę półki z winami, spiesznie przeglądając ich typ. Nie znalazł ani jednego słodkiego trunku w dobrej cenie, więc sięgnął po półwytrawne, nie chcąc tracić więcej czasu.
Nie zsuwając kaptura ze swojej głowy podszedł do kasy, wykładając zawartość koszyka na taśmę i sięgnął po telefon, sprawdzając ostatnie wiadomości.
                - Osiem dolarów, pięćdziesiąt centów.
Wyłożył na taśmę banknot, jednocześnie wczytując się w wiadomość od Maxiego i zmarszczył brwi słysząc cichy chichot sprzedawcy. Uniósł wzrok znad telefonu, spoglądając na chłopaka ubranego w zabawny, niebieski uniform, wydającego mu resztę.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten chłopak miał oczy koloru głębokiego oceanu. Tak dobrze znał i tak bardzo kochał to spojrzenie.
                - O kurwa. – Przeklął pod nosem, wsuwając telefon do kieszeni, spoglądając wprost na uśmiechniętego Adama – Co… co ty tu robisz? – Spytał, nie dbając o fakt, że odpowiedź była oczywista.
                - Pracuję? Masz mnie. – Odparł Lambert, podając reklamówkę w ręce Ratliffa, który stał zupełnie osłupiały.
                - Co? – Tommy pokręcił głową, zapominając o swoich zakupach; zmarszczył brwi, opierając dłonie o krawędź kasy – Jak to pracujesz? Od kiedy? I dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
Adam wychylił się, upewniając, że żaden klient nie będzie im przeszkadzał. Lambert wyglądał zupełnie inaczej w służbowym uniformie i zaczesanych do tyłu włosach, które zawsze wyglądały jak zmierzwione przez wiatr.
                - Wymusiłem na tobie zerwanie z dotychczasowym życiem. Nie jestem idiotą, wiem, że potrzebujesz pieniędzy na leczenie.
Tommy zmarszczył brwi, po czym parsknął cichym śmiechem – Chcesz mi powiedzieć, że pracujesz… na mnie? – Uniósł powieki.
                - Nie chcę, żebyś zawdzięczał mi cokolwiek. Podjąłem tę decyzję świadomie i cieszę się, że nie masz już nic wspólnego z tym koszmarnym klubem.
Ratliff odgarnął do tyłu swoje włosy, biorąc głęboki wdech – Jestem dorosły. Potrafię o siebie zadbać. Nie chcę być twoim utrzymankiem.
                - Tommy. – Adam zniżył ton głosu – Widzę, że grunt pod twoimi nogami zaczął osuwać się już wiele lat temu. Masz prawo chwilę odpocząć.
                - Jesteś kasjerem, do jasnej cholery.
                - Uważasz, że to powód do wstydu? – Spytał nieco poważniejszym tonem głosu Adam, pochylając się w stronę Ratliffa.
Tommy przez chwilę myślał o reszcie słów, które miały dopełnić myśl bruneta. Spiął się, czując nieprzyjemne dreszcze kumulujące się w dole żołądka.
                - Mógłbyś chociaż raz nazwać sprawy po imieniu?
                - O czym ty mówisz?
                - Bycie dziwką jest większym powodem do wstydu, jeśli taką refleksję chciałeś na mnie wymusić.
Adam łagodnie rozchylił wargi i uniósł brwi – Ty żartujesz, prawda? Prosiłem, byś nie mówił o sobie w ten sposób. Nigdy. – Rzekł oschle.
Tommy wziął płytki oddech i pokręcił głową – Przepraszam. Zaskoczyłeś mnie.
                - Zamiast znów mnie przepraszać lepiej zdradź z kim masz dziś randkę – Adam uśmiechnął się łagodnie, spoglądając na butelkę wina.
Chłopak spotkał swój wzrok z pełnym radości spojrzeniem i przygryzł wargę, uśmiechając się coraz szerzej.
                - Z mega utalentowanym… i zdolnym… i nie mniej przystojnym chłopakiem? – Uniósł brew, chwytając swoje zakupy w obie ręce.
Adam odpowiedział łagodnym uśmiechem – O której mam do ciebie przyjść?
Tommy poczuł przyjemne ciepło, rozlewające się po jego ciele na dźwięk tych słów.
                - Jak tylko wrócisz.
Adam kiwnął głową – Spodziewaj się mnie o północy. Wezmę szybki prysznic i możemy zacząć maraton.
                - Cóż… widzieliśmy chyba wszystkie przeklęte, niskobudżetowe filmy, więc będziesz musiał zabawić mnie swoim towarzystwem… – Tommy mrugnął okiem w jego kierunku, po czym roześmiał się ze zrezygnowaniem.

***

Ta noc nie różniła się niczym od poprzednich, które wspólnie spędzali. Na kineskopie starego telewizora wyświetlał się poruszony obraz, wokół materaca znajdowały się miski z jedzeniem, plastikowe sztućce po lasagne oraz splamiony winem scenariusz trzeciego aktu. Choć zaczynali popadać w rutynę, kryjąc się przed ciekawskimi spojrzeniami w cieple niedużego pokoju, czuli, że pośród całej tej ciszy znajduje się coś wyjątkowego.
Adam wypił ostatni łyk wina ze swojej lampki, wolną dłonią gładząc ramię przytulonego do niego blondyna.
                - Tęsknisz za Bradem? – Spytał Ratliff, patrząc w kierunku telewizora.
Adam zmarszczył brwi, delikatnie gładząc jasne kosmyki włosów chłopaka, leżącego na jego klatce piersiowej.
                - Czy tęsknię? Nie. Mimo wszystko wracam do niego myślami. Nie często, ale zdarza mi się.
                - Myślałem, że zamknąłeś ten rozdział. – Tommy odwrócił wzrok w kierunku Adama.
                - Nie dzielę życia na rozdziały. – Odparł Adam, zsuwając palce po szyi i ramieniu chłopaka – Kiedy się rozstaliśmy, próbowałem jakoś ukoić ten ból. Zmieniałem miejsce do życia, odciąłem się od wspólnych przyjaciół. Obrałem nowe cele. Kiedy pokonałem kilka tysięcy mil i spędziłem wiele długich godzin na zajmowaniu się rzeczami, które miały być interesujące, dotarło do mnie, że nie uciekniemy od przeszłości. Musimy się z nią pogodzić i nie pozwolić jej na wbieganie w obecne życie.
                -  Cierpiałeś z powodu Brada, od którego sam odszedłeś. Postawiłeś granicę, której nie pozwoliłeś przekroczyć.
                - Wtedy nie byłem gejem. Tak samo jak ty nie jesteś teraz. I tym właśnie go zraniłem; nie potrafiłem zrozumieć, kim naprawdę jestem. Nie potrafiłem postawić człowieka wyżej od swoich celów.  – Powiedział cicho, mocniej obejmując drobne ciało – Żyjemy w tym, a nie innym miejscu na świecie, bo próbowaliśmy uciekać od swojego życia. Na darmo. Przeszłość jest jak demon, który przywiązuje się do ludzi, nie do miejsc. Zapamiętaj to.
                - Z tym, że ja uciekałem od mojego życia, a ty próbowałeś gonić swoje marzenia. Wychodzi na to, że Nowy Jork to miasto zbiegów. – Odparł Tommy podnosząc wzrok. Wymienili kilka łagodnych spojrzeń, w czasie, gdy dłoń Adama nakryła rękę Ratliffa.
                - Jeśli podejmujesz poważne decyzje, musisz być konsekwentny. Kiedy odchodzisz, nie możesz wrócić.
                - Masz na myśli… - Tommy podniósł się, by uklęknąć przed Adamem – Że nie będziemy mieć drugiej szansy?
Adam poczuł, jak stado motyli poderwało się do lotu w jego piersi. Uśmiechnął się łagodnie, czując przyspieszone bicie swojego serca.
                - A będziemy mieć chociaż jedną? – Spytał i stracił oddech, gdy wargi Tommy’ego łagodnie zetknęły się z jego własnymi. Poczuł na swoich ustach cierpki smak wina i spił go, zaciągając się zapachem zwietrzałych perfum. Zadrżał niespodziewanie, kładąc dłonie na szyi chłopaka, nie pozwalając mu cofnąć się choćby na milimetr - O boże, nie potrafię za tobą nadążyć… - Nachylił się do następnego pocałunku, jednak tym razem to również Tommy zainicjował kolejny z nich, wspinając się na uda Lamberta, by usiąść na nich i górować nad brunetem. Wplótł palce w jego włosy i uśmiechnął się łagodnie. Czuł ciepłe dreszcze biegnące wzdłuż jego pleców, gdy dłonie Adama nakreśliły tam niewidzialną ścieżkę.
                - Tak bardzo cię uwielbiam, Tommy… - Wymamrotał szeptem Lambert, obejmując ramionami ciało drobnego chłopaka i przesunął wargami po jego szyi, zaczynając składać na niej łagodne pocałunki. Kiedy do jego uszu dotarło ciche westchnienie, wyprowadził swój język, prowadząc nim drogę od krawędzi szczęki aż do obojczyka.
Oddech blondyna niebezpiecznie przyspieszył; jego palce zacisnęły się na włosach Adama, odchylając jego głowę do tyłu i zbliżył swoje biodra, by za chwilę poczuć dłonie Lamberta na swoich pośladkach.
                - Jutro będziesz mnie musiał bardzo, baaardzo przepraszać – Adam uśmiechnął się łagodnie, przesuwając swoje ręce na uda chłopaka. Posadził go na swoich biodrach, odchylając się do tyłu i poczuł pewnego rodzaju satysfakcję, gdy Tommy westchnął nierówno.
                - Och, zamknij się, Lambert…
                -Znów tracisz kontrolę? – Adam uniósł brew – Wydaje mi się, że tym razem jesteś trzeźwy, to tylko dwie lampki wina – Ledwo zdążył skończyć zdanie, gdy para spragnionych warg naparła na niego. Tuż po chwili poczuł ciepły i zwinny język w swoich ustach i przewrócił oczami, czując, jak zaczyna wznosić się na wyżyny podniecenia. Choć czuł, że to niepoprawne, sięgnął do bioder blondyna, dociskając je do swoich własnych i poczuł skurcz w dole brzucha, gdy do jego uszu dotarł cichy, ciepły jęk.
Tommy oparł dłonie o klatkę piersiową Adama, czując wysoko na swoim udzie jego twardą męskość i zacisnął palce, próbując zwalczyć w sobie uczucie pragnienia, które tym razem zaczęło dominować nad zdrowym rozsądkiem. Nie mógł wytrzymać powściągliwości, jaką odznaczał się Lambert, jednak nie miał mu tego za złe. Wiedział, że to dla ich własnego dobra.
                - Pamiętasz, o co cię prosiłem wczoraj? – Powiedział na urwanym wydechu, gubiąc koniec zdania w rozmytym szepcie.
Adam spojrzał na niego z pewną dozą niepewności. Obserwował jak chłopak nerwowo przygryza wargę i oddycha ciężko gorącym powietrzem, które wypełniło przestrzeń między nimi.
                - Naucz mnie… - Powiedział cicho i odchylił głowę do tyłu, gdy runął na materac, a na swoim brzuchu poczuł ciepłe, wilgotne pocałunki. Zasłonił oczy ramieniem, próbując skupić się na wszystkich doznaniach, jakich doświadczał; aksamitne dłonie Adama pieściły jego skórę, a miękkie wargi obcałowywały całe jego ciało, odchylając luźną koszulkę aż pod samą szyję. Objął Adama za kark, dzieląc z nim kolejne, głębsze i namiętniejsze niż dotychczas pocałunki i spojrzał w jego oczy, zanurzając się w bezkresnym oceanie.
                - Skarbie? – Wyrwało się z jego ust i miał ochotę strzelić sobie za to w twarz, gdy Adam odpowiedział mu nikłym uśmiechem – Tylko… - Zawiesił głos, gdy wargi Adama zaczęły zaznaczać drogę od mostka aż po pępek, a szczupłe palce rozpinały guzik jego spodni. Kiedy wzrok Adama spotkał się z jego własnym, poczuł, jak z jego głowy uciekają wszystkie myśli. Lambert zaczął powoli zsuwać spodnie chłopaka wraz z bielizną, obserwując przy tym wyraz jego twarzy.
                - Tylko co? – Nie zerwał kontaktu wzrokowego ani na moment
Tommy westchnął ciężko – Wiesz, że jestem chory. Jeśli chcesz się wycofać…
                - Thompsy, czytałem już wiele na ten temat. Możesz być spokojny, czuję się bezpiecznie. Zaufaj mi – Powiedział z ciepłym uśmiechem, gładząc dłoń chłopaka, po czym położył się przy nim, opierając swoją klatkę piersiową o jego tors i zanurzył nos w miękkich włosach, całując łagodnie krawędź ucha chłopaka.
Tommy spiął się i drgnął niespokojnie, gdy poczuł, że palce Adama spływają w dół między jego udami; wydał z siebie stłumiony, ciężki dźwięk, gdy Lambert wypełnił go powoli, jednak zdecydowanym ruchem i choć było to niewiele, stanowiło zupełnie nowe uczucie.
Drżał na myśl o tym, że jest niemal zupełnie nagi i zupełnie poddany mężczyźnie, znajdującemu się tuż u jego boku; choć niejednokrotnie dzielił intymność z innymi osobami, tym razem było inaczej; czuł satysfakcjonujący wstyd, który powoli przełamywał.
                - Odetchnij w końcu… - Uśmiechnął się Adam bardziej do siebie samego niż do chłopaka, który wbił swoje biodra w materac i sapnął niespokojnie, czując jak palce Adama łagodnie penetrują jego wnętrze.
                - To… - Westchnął cicho, w końcu otwierając oczy – To… wcale nie jest przyjemne…
Adam roześmiał się cicho – Rozczarowałem cię? Naprawdę?
Tommy zwrócił swój wzrok w kierunku niebieskich oczu i uniósł kącik ust – To nie twoja wina, ja po prostu spodziewałem się czegoś innego…
Adam podkurczył palce, pewnym ruchem odnajdując prostatę i nacisnął na nią, wykradając niski, gardłowy jęk spomiędzy warg chłopaka.
                - Tego się spodziewałeś?
Usta Tommy’ego pozostały otwarte na dłużej, od kiedy zaczął tracić kontakt z rzeczywistością, co sprawiło, że Adam roześmiał się cicho zwiększając tempo doznań i ich intensywność, gdy każdy jego ruch był idealnie celny.
                - Stop, stop, stop… – Zaczął szybko powtarzać Tommy pomiędzy kolejnymi, urywanymi oddechami, zaciskając w pięściach powłokę materaca – Adam, nie mogę! – Wyrwało się z jego ust, gdy doświadczył nieznajomego wrażenia dreszczy skoncentrowanych w dole pleców, przenikających mięśnie jego ud i paraliżujących je; nieznośne, podniecające mrowienie sprawiało, że miał ochotę krzyczeć.
                - Wczuj się w rytm… - Powiedział Lambert, obserwując reakcje Ratliffa, próbując zignorować swoje własne, narastające w nim podniecenie. Patrzył jak skóra blondyna pokrywa się cienką warstwą potu, włosy kleją się do czoła, a ciało spina się, wciskając w materac. Od chłopaka biło niewiarygodne ciepło, kiedy wił się i tłumił w sobie ciężkie, przeciągłe jęki.
Tommy nie spodziewał się, że jego ciało zareaguje tak intensywnie na stosunkowo łagodne pieszczoty; czuł rwące mrowienie, rozsadzające dół jego brzucha, będące o tyle nieznośne, że nie prowadziło go do orgazmu. Miał wrażenie, że cały jego organizm rozregulował się, a każda komórka ciała pracuje we własnym tempie. Rozchylił bezwstydnie uda, unosząc biodra, a wtedy palce Adama wsunęły się głębiej; zaskomlał cicho, zaciskając powieki i czuł jak zęby bruneta łagodnie kąsają krawędź jego szczęki.
                - Nie mogę… nie wytrzymam już tego… - Wypowiedział na wydechu, nie zdając sobie sprawy z fascynacji, która malowała się na twarzy Lamberta – Dotknij mnie, błagam, zrób to w końcu – Szeptał, zaciskając palce na ramieniu mężczyzny, chwytając go za kark i przyciągając do płytkiego pocałunku.
Adam odetchnął krótko i ciężko, opierając skroń o tors bruneta, patrząc na jego rytmicznie unoszący się brzuch; zagryzł dolną wargę niemal do krwi i odwrócił głowę, by nachylić się nad wargami chłopaka ponownie.
                - Przejdziesz przez tą granicę… jesteś już blisko, nawet jeśli tego nie czujesz. Tym razem będzie inaczej. Po prostu pozwól sobie odlecieć… - Powiedział cicho, obserwując każdą reakcję z osobna, będąc pewnym, że Tommy jest już na skraju swojego podniecenia. Jego oddech był nierówny, płytki, ciało poddawało się niekontrolowanym konwulsjom, a skóra zaczęła wydzielać przyjemny, ciężki zapach podniecenia.
                - Nie mogę, nie potrafię… - Wymamrotał Tommy, mając wrażenie, że zaczyna odchodzić od zmysłów – Adam…! – Głośny jęk wyrwał się z jego gardła, gdy mięśnie zaczęły niekontrolowanie drżeć – O Boże, tak bardzo pragnę czuć cię teraz w sobie… - Wymamrotał nieprzytomnym głosem, wysyłając tysiąc dreszczy w dół brzucha Adama, który przylgnął do niego mocno.
Lambert pochylił się nad jego uchem, okrążając językiem jego krawędź – Poczujesz…- Zdążył wyszeptać i odruchowo wpił się w usta blondyna, który po zaledwie jednej, krótkiej chwili stracił całe powietrze, które miał w płucach, by zdusić ciężki okrzyk w mocnym pocałunku; jego ciało wygięło się w łuk, doświadczając następujących po sobie fal dreszczy, z których każda była nieco łagodniejsza od poprzedniej. Opadł na materac, próbując odnaleźć swój oddech i choć otworzył oczy widział przed nimi jedynie kolorowe, rozmazane kształty. Docierał do niego jedynie kojący dźwięk głosu Adama, lecz nie był w stanie mu odpowiedzieć; zasnął, będąc zupełnie wyczerpanym.

Adam leżał blisko niego, gładząc wciąż zarumienione policzki i uśmiechał się do siebie, zaznaczając kciukiem krawędź jego szczęki; opadł na poduszkę, składając ciepły pocałunek na wilgotnej skórze, lecz nie mógł zmrużyć oka przez całą noc; bał się, że o poranku obudzi się sam, ostudzony z emocji, pusty w środku, stęskniony za dotykiem ciepłej skóry.


I tak właśnie się stało.

17 komentarzy:

  1. Wow! Patrzę, że chłopcy się rozkręcają... Świetny odcinek. Życzę dużo weny i oby więcej takich! Niech Tommy się w końcu zdecyduje, czego on chce. Najpierw się napije i klei się do Adama, a na drugi dzień przeprasza... Ale wieczorem znowu się klei, tylko, że teraz chyba trochę bardziej :D ~ Grey Wolf

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Twoje opowiadania ❤️❤️ super !

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww jak Ty to robisz?? Każdy kolejny odcinek, jest jeszcze większym zaskoczeniem. Ale chłopaki mają coraz głębszą relacje, która jest cudowna. A ta końcówka, no moja droga... Uwielbiam i podziwiam :)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  4. Akcja się rozkręca, muszę przyznać... Ale stwierdzam, że Ratliff jest słabo wytrzymały pod względem przeżywania orgazmu. Zasnąć gdy cię Adam dotyka? To wino musiało być bardzo mocne, skoro dwie lampki go uśpiły
    Pytanie za sto punktów: Na jaką chorobę choruje Tommy? Bo możliwe że nie czytałam uważnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choruje na WZW chyba, w sensie wirusowe zapalenie wątroby, które jest zakaźne. ;)

      Usuń
    2. Tylko ze wtedy Adam juz dawno byłby chory, ponieważ WZW można się zarazić też przez ślinę

      Usuń
    3. "I wtedy dowiedziałem się, że noszę HCV. Różnica jest taka, że mam szanse na całkowite wyleczenie."
      Na to choruje Tommy ;)

      Usuń
  5. Marrronaaaa
    Nie wiem czy będę w stanie napisać teraz coś mądrego nie no co ty jasne ze nie... ale akcjaaaaaaaaaaaaaa moj bozeeeee. Świetne jeju świetne ! Wiedziałam ze się superinteligencją nie popisze... muszę ochlonac lol... Adaś kasjer :3 no cóż xD czekamy na następny!! <3 PS: spoko już wysyłam. Jestem adminką ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. DLACZEGO NAM TO ROBISZ? ;______; Umieram czekając na kolejne odcinki. Najlepsza! <3
    -RanyJulek

    OdpowiedzUsuń
  7. no i jak ja teraz pójdę spać?????? najlepsza ,,powieści" 4ever

    OdpowiedzUsuń
  8. Już wiem co się stało Tommy zemdlal i w pewnym momencie Adam to zauważy i pojadą do szpitala i będą jakieś powikłania i jeszcze więcej problemów - optymistyczna ja ��

    OdpowiedzUsuń
  9. Zastanawiam się jakie będzie tłumaczenie Tommi'ego dlaczego znowu nie został na noc z Adasiem i kiedy w końcu to się stanie.Ale nie ponaglam musi to być wyjątkowy moment a wiem ze znajdziesz im wymarzone miejsce i odpowiedni czas. Znowu tyle czekać na następny odcinek aaahhhh... Piszesz cudownie. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Noo ok super to napisałaś i bardzo mi się podoba. Odcinek jest pełen słodkiej namiętności i pełen bolesnej tęsknoty ,ale czasami drugi człowiek to labirynt

    OdpowiedzUsuń
  11. Odcinek super jak zwykle.. Pełen emocji, namietnosci i w ogóle nie wiem jak to ująć.. czytałam wczoraj i nie mogłam zasnąć A dziś znowu zajrzałam zobaczyć czy jest już kolejny... czemu konczysz odcinek w takich momentach.. czekam z niecierpliwością na kolejny mam nadzieję ze niedługo się pojawi...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, co powinnam napisać. Może na początku wspomnę o historii Adama i Billa. Bardzo króciutko, o, tylko tyle! GENIUSZ.
    Jeśli o "Sumę..." chodzi, mam pewien problem. Tylko jeden, bardzo malutki. Opowiadaniem jest zbyt wciągające. Codziennie wchodzę na bloga i sprawdzam, czy nie ma kolejnego rozdziału. Obawiam się, że niedługo to podejdzie pod chorobę psychiczną. I kto wtedy będzie płacił za leczenie? ;)
    Wspominałaś o Cleckleyu. Pytanie za sto punktów: jakaś książka do poczytania tego oto człowieka dostępna na rynku polskim, którą polecasz? Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wróciłam! Musiałam przeczytać od początku Piaskowego Gołębia, bo przez te wszystkie opowiadania zapomniałam ponad połowę wydarzeń jakie się tam pojawiły i muszę napisać, że jak na razie Piaskowy to moje ulubione Twoje opowiadanie.(Chociaż, że wiele razy miałam ochotę udusić Tommy'ego gołymi rękoma). No, a potem musiałam przeczytać to opowiadanie od początku i zdałam sobie sprawę z tego, że zapomniałam kilka wydarzeń. A co do tego rozdziału to, aż mi się smutno zrobiło gdy przeczytałam końcówkę. Szczerze to nie bardzo rozumiem tego co ich łączy, ale z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój ich relacji i wydarzeń. W sumie to czekam na te smutne wątki! I trochę szkoda mi Adasia, biedak się zakochał, a Tommy tak go traktuje.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiem pobijamy rekordy 15 komentarzy :D dziś mam ten dzień kiedy jestem kompletnym lękiem XD dlatego tylko gorąco Cię pozdrawiam ;) wiesz zaczęłam pisać :D jak na razie jest 1 rozdział aż haha dzisiaj albo jutro wstawiam 2 �� mówiłaś żebym coś podeslala jak zacznę więc.. znajdziesz mnie na wattpadzie :) opowieść nazywa się Lunatyk nie jest co prawda Adommy ale co tam ;) tutaj link jestes najlepsza ❤❤❤ http://my.w.tt/UiNb/NaBpv4JO4v

    OdpowiedzUsuń