Kochane moje! Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, kiedy tak
właściwie pożegnaliśmy się z ostatnimi wspólnymi zdjęciami Adama i Tommy’ego.
Kiedy pożegnaliśmy się z trasą GNT i dotarło do mnie… że Adommy wygasło tak
dawno temu. Tym bardziej zadziwia mnie fakt, jak wielu fanów zostało przy tym
shipie do dziś. Czuję, że wspólnymi siłami sprawiamy, że nie pozwolimy Adommy
umrzeć zbyt prędko :D
Wiecie co? Zadajecie mi bardzo dużo pytań i niesamowicie
mnie to cieszy. Uwielbiam rozmawiać, wymieniać się przemyśleniami,
doświadczeniami. Wielu z Was mówi o tym, że zaczęło pisać swoje pierwsze
opowiadania, ale nie publikujecie ich, brakuje Wam weny, brakuje odwagi,
pomysłów, lub nie czujecie się dobrze jeśli chodzi o gramatykę, stylistykę i ortografię. Pomyślałam, że
może wkrótce założę vloga, w którym poruszę kilka tematów związanych z pisaniem opowiadań typu ff: jak zacząć, jakich błędów uniknąć, co
zrobić, żeby dotrzeć do większej liczby czytelników, jakie zabiegi stosować, by
fabuła była lekka i przyjemna w pisaniu. Zbieram też najzabawniejsze fragmenty z przeczytanych już opowiadań, nawet nie wyobrażacie sobie ile absurdów wisi w całkiem dobrych treściach :) Właściwie myślę, że ten temat trudno
wyczerpać :) Dawajcie znać co o tym myślicie.
Kilka odpowiedzi i lecimy z odcinkiem.
~ Marta: Cieszę się, że dzięki moim opowiadaniom się
uśmiechasz! Ja z kolei tak reaguję, gdy zaglądam do komentarzy, to działa w
obie strony! :)
~ Małgosia Latoch: Łóżek mają niestety deficyt, ale w końcu gdzieś
wylądują, haha :)
~ GlamNation: Oczywiście, wysyłaj swój tekst, obiecuję, że przeczytam! Tylko wyślij mi wiadomość na PW przez FB, bo nie sprawdzam poczty zbyt często, przez to mogę coś przeoczyć.
~ Umierająca: Cieszę się, że pozycjonujesz moje opowiadania
tak wysoko! To niesamowicie miłe :)
~ Another LonelySoul96: Postaram się nie rozczarowywać! Choć
czasami klikam na przycisk „opublikuj” z małą dozą niepewności :)
~ Glamtastic: Ja się cieszę, że masz poczucie, że Tommy
zniknie, bo to znaczy, że nie dał się jeszcze do końca poznać J
Zaskoczy! Mam nadzieję, że zaskoczy nas wszystkich.
~ Locke x: W końcu opublikowałam nowy odcinek! :) Dziękuję
za kolejne z Twojej strony piękne słowa. Są dla mnie bardzo ważne :)
~ Mrs. Ratliff: Nie mogło Cię tu zabraknąć! Co za długaśny
komentarz :) Klatka była oceanem dram, tragedii i broni palnej, ale to już za
nami. W Sumie najciekawsze wątki są dopiero przed nami. Jeśli piszesz, podziel
się ze mną! Wątek z Adamem i ministrantem wywołał u mnie śmiech, świetne to
było :D
~ Anonimowy: Słowa, mówiące o tym, że czytelnik może poczuć
się, jakby był zanurzony w opisywanym świecie, to najpiękniejsze podziękowanie,
jakie mogę otrzymać. Dziękuję.
~ Grey Wolf: Cieszę się, że Klatka była Twoim ulubionym
opowiadaniem, bo darzę ją największym sentymentem :) Spędziłam długie miesiące
na robieniu researchu, żeby poprawnie scharakteryzować bohaterów. Nie ruszałam
się nigdzie bez publikacji Freuda i Cleckley’a, dzięki którym zbliżyłam się do „maniaków”
i „psychopatów” :) Dziękuję za polecenie mnie dalej!
~ Dominika: Dziękuję za te wszystkie miłe słowa. Będę trzymać
tak dalej!
~ Marta: Postaram się, by każdy kolejny odcinek był lepszy
od poprzedniego :)
~ Glamgirl17: Adam zdąży powiedzieć jeszcze wiele głupot,
ale myślę, że wybrnie z nich obronną ręką :)
~ Ania Chojecka: O rany, Bariera Zmysłów? To było tylko
jakieś… sto lat temu :D Cieszę się, że jesteś ze mną od tak długiego czasu! <3
~ Perfuny: Myślę, że możesz mieć rację z tym, że Terrance
namiesza… i myślę też, że trudno będzie wziąć czyjąkolwiek stronę :)
22. Skrzypek z Ferry
Street
W całym teatrze wrzało od samego rana. Próby rozpoczęły się
o świcie i choć była już pierwsza po południu nikt nie dostał pozwolenia na
zjedzenie choćby śniadania.
Termin premiery gonił jak oszalały; ćwierć miejsc była już
wyprzedana, media zaczęły mówić odważniej na temat Bert’s Theatre, a Adam
zagubił się pośród całego tego szaleństwa, wciąż nanosząc poprawki, których
aktorzy musieli uczyć się w zawrotnym tempie.
Tak samo jak teraz; Terrance uczył grupy układu, nad którym
pracował od tygodni, Brooke krążyła między kulisami odbierając dostawy
materiałów, a Prince wraz z pomocą swoich przyjaciół zdejmował kotary,
przygotowując scenę na przyjęcie nowych szyn.
Adam wziął głęboki oddech, by powstrzymać przekleństwa
cisnące się na jego usta, gdy płyta w odtwarzaczu zaczęła się zacinać,
uniemożliwiając prowadzenie próby według planu.
- Gdzie do cholery jest Tommy? –
Warknął, jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi – Hej, Vanessa! Uderz w ten
złom.
- Zaraz! – Odkrzyknęła brunetka, a
po chwili salę wypełnił głuchy, ciężki dźwięk, gdy część barierki z pierwszego
piętra zerwała się, uderzając w deski na środku sceny, pozostawiając wgłębienie
wielkości dużej pięści.
Adam zamarł, czując jak serce w jego piersi stanęło na kilka
dłuższych chwil. Odruchowo przyłożył dłoń do ust, idąc w kierunku schodów
prowadzących ku zespołowi.
- Wszystko gra? Nikomu nic się
nie stało? – Spytał, przełykając gulę formującą się w jego gardle. Ułożył dłonie
na ramionach ciężko oddychającej dziewczyny, która znajdowała się zaledwie dwa
metry od miejsca wypadku. Lambert chwycił ją w objęcia, przytulając mocno do
siebie, szepcąc ciepłe słowa, które miały ją uspokoić. Podniósł wzrok ku górze,
nerwowo przeczesując palcami swoje włosy. Zespół otoczył go, przypatrując się
wyłamanej barierce, której fragment nadal zwisał nad ich głowami.
- Do tyłu, do tyłu! – Zawołał
Adam, nim wszyscy zdążyli podejść – Pójdę na piętro. Zejdźcie ze sceny. –
Powiedział, oddając dziewczynę w ręce Vanessy i ruszył w kierunku schodów.
Kiedy wbiegał na górę, sprawdzając wytrzymałość barierek na półpiętrze,
rozbrzmiał dźwięk jego telefonu. Zignorował pierwszy i drugi sygnał, ostrożnie
wstępując na schody, gdy rozległ się trzeci dzwonek. Przeklął głośno,
spoglądając na wyświetlacz. Odebrał połączenie od nieznanego numeru.
- Bert’s Theatre, w czym mogę
pomóc?
- Emm… cześć. Tu Tommy. Wiesz,
mam problem. – Rozbrzmiał zmieszany ton głosu, co sprawiło, że Adam zatrzymał
się w miejscu. Uderzył stopą w stopień, sprawdzając jego wytrzymałość.
- Co jest? Zgubiłeś telefon?
- Trochę gorzej. Wiesz, jestem w
areszcie.
Adam milczał przez dłuższą chwilę, przypatrując się
odstającej desce – Słucham?
- No… jestem w areszcie. Przy
wylotowej na Trenton od strony Newark.
Lambert nie do końca połączył usłyszane fakty. Nadal tępo
wpatrywał się w stopnie schodów pod swoimi stopami.
- Tommy, o czym ja znów nie wiem?
- Muszę kończyć.
- Zaraz będę. – Odparł Adam,
chowając telefon do kieszeni.
***
Widok Tommy’ego za kratkami był ostatnią rzeczą, jakiej
Lambert potrzebował w tej chwili. Ze zrezygnowaniem podszedł do celi, biorąc
głęboki oddech.
- W co się znów wpakowałeś? –
Spytał ze zrezygnowaniem, kiedy Ratliff zbliżył się do niego, patrząc wzrokiem
zbitego psa.
Blondyn nie odzywał się przez krótką chwilę, po czym
westchnął głośno, gdy Adam zmarszczył brwi.
- Próbowałem złapać stopa przy
zjeździe z autostrady i gliniarze wzięli mnie za... sam wiesz. – Złożył ręce jak do modlitwy –
Adam, wiem, jak to brzmi, ale przysięgam, że to tylko zbieg okoliczności.
- Spokojnie. – Westchnął Adam,
zupełnie nie rozumiejąc bełkotu, który wydostał się spomiędzy drżących warg
Ratliffa – Co ci powiedzieli?
- Że jeśli im obciągnę, to
puszczą mnie wolno. Kiedy to zrobiłem, postawili mi kolejne zarzuty.
Adam otworzył szeroko oczy, nie zdając sobie sprawy, że z
jego twarzy spływają wszystkie kolory. Tommy roześmiał się cicho, a Lambert
miał ochotę zmiażdżyć w rękach pręty, wokół których owinął palce.
- Nie wierzę, że żarty nadal się
ciebie trzymają. Co ty robiłeś w Trenton?
Ratliff zagryzł dolną wargę, wzruszając ramionami – Musiałem
spotkać się z szefem klubu, nie ma go w mieście. – Powiedział cicho –
Przepraszam, że cię nie uprzedziłem. Nie chciałem, byś się denerwował.
- Uważasz, że teraz się nie
denerwuję? – Syknął przez zaciśnięte zęby Adam – W jaki sposób mam cię stąd
wyciągnąć?
- Chcą dwa tysiące dolarów do
ręki, żebym uniknął kolejnych problemów.
- Co? Dwa tysiące dolarów?! –
Wyszeptał głośno – Gdzie trzymasz swoje pieniądze?
Ratliff rozchylił wargi, po czym zamknął je po chwili.
Westchnął cicho – W tym problem… zostało mi tylko trzysta dolarów.
- Co? – Adam pokręcił głową – Pracowałeś
tam przez dwa miesiące, na litość boską.
- Musiałem oddać wszystko, co
mam. Inaczej nie poszłoby tak gładko, wierz mi. - Wyszeptał nerwowo – Taki był
mój cel wizyty pod miastem, przysięgam…
- Okej, spokojnie. – Wyszeptał
Adam, kładąc dłonie na dłoniach Tommy’ego, który zrównał z nim swój wzrok – Nie
zostaniesz tu nawet na jedną noc, zgoda? Zaufaj mi. Wymyślimy coś. Rozwiążę to.
- Wiesz, ja myślałem… -
Powiedział cicho Ratliff – Jeden z moich klientów… - Przerwał, gdy w oczach
Adama rozbłysnęła iskra, której nie chciał widzieć – Jeden z nich mógłby
pożyczyć…
- Nie słyszałem tego. – Odparł
cichym, zgaszonym tonem głosu Adam, cofając się na krok – Powiedziałem, zaufaj
mi.
***
Adam zapukał dwukrotnie do największego pokoju na całym
posterunku. Kiedy usłyszał znudzone wejść!
uchylił drzwi i z łagodnym uśmiechem przekroczył ich próg. Zgodnie z tablicą,
którą prześledził tuż przed wejściem do budynku, rolę komendanta sprawowała
kobieta, co pozwoliło mu rozegrać tę grę nieczysto.
Korzystając z jej nieuwagi, ukucnął przed wysokim biurkiem,
podnosząc z podłogi swój własny tom sonetów Szekspira, który od dawna leżał na
dnie jego torby.
- Takie zbiory nie powinny leżeć
pod biurkiem. – Powiedział ciepłym tonem głosu, podsuwając książkę brunetce w
średnim wieku. Chłodne spojrzenie spotkało się z jego wzrokiem.
- To nie moje.
- Doprawdy? – Spytał, teatralnie
mrużąc oczy – Przysiągłbym, że mam do czynienia z prawdziwym wielbicielem angielskiego
dramatu.
Kobieta wyprostowała się w swoim fotelu, zakładając nogę na
nogę – Doprawdy? – Odparła, przedrzeźniając Adama, stojącego na wprost niej – A
skąd taka teoria?
- Charakter pisma. – Adam kiwnął
głową w kierunku dokumentu, wypełnianego przez komendant – Im więcej rękopisów
czytamy, tym bardziej wysublimowany staje się kształt liter, które spisujemy. Te
– Wskazał otwartą dłonią na kartkę – Świadczą o wyjątkowo bogatej biblioteczce
autora.
Brunetka przechyliła głowę, niepewnie mrużąc oczy. Oczyściła
gardło cichym pomrukiem, wskazując na fotel przed sobą – W czym mogę pomóc?
Adam wziął głęboki oddech – Niech piekło mnie pochłonie,
jeśli kilka chwil, które zajmę w tym pokoju nie dadzą mi tego, co śni mi się po
nocach od tak dawna. Nie ma się czego obawiać – Roześmiał się ciepło,
wzruszając ramionami – Proszę mnie jedynie wysłuchać.
- W takim razie… śmiało. –
Rzekła, poprawiając okulary na swoim nosie.
- Każdy ma swój własny koniec
świata, prawda? To nie data w kalendarzu czy zapowiedź odległych cywilizacji.
Nie sądzę, że może mnie Pani pamiętać, panno Smith – Rzekł, przypominając sobie
nazwisko kobiety – Jednak jednego z letnich poranków moja gra wywołała uśmiech
na twarzy, która w tej chwili zwrócona jest w moim kierunku. Byłem ulicznym
grajkiem, nic wielkiego. Stałem zwykle tutaj, w okolicy dworca głównego,
ćwicząc Bovio czy Kremera… I każdego poranka odgrywałem tę samą sonatę, gdy
zbliżała się pora dnia, która przyprawiała mnie o dreszcze. Przez dziesiątki
dni prosiłem niemo o spojrzenie tych zielonych oczu, które zawsze wpatrzone
były w dal z pewnym niezrozumiałym dla mnie smutkiem. I kiedy w końcu to
upragnione spojrzenie zmierzyło się z moim, ziemia po której stąpam, zapłonęła.
I mój świat skończył się, zatrzymując czas, zatrzymując bieg wszystkich
wydarzeń. – Mówił z nieskrywanym przejęciem, wyniośle gestykulując, robiąc
pauzy, w których uśmiechał się do bladej ściany – Dzień, w którym Twoje
spojrzenie, panno Smith spotkało się z moim, rozbiło mój świat na tysiąc małych
części, a ja zanurzyłem się w głębi, która odpowiada mi echem Kremera, granego
przy Ferry Street. – Zagryzł dolną wargę, śmiejąc się do siebie.
Kobieta nie odezwała się ani słowem. Przypatrywała się
Adamowi w milczeniu. Odchrząknęła cicho, pochylając się nad biurkiem.
- I nie gra pan już przy Ferry
Street, jak mam rozumieć?
- Nie. – Odparł z nutą żalu w
głosie – Teraz muszę zająć się moim teatrem. To dosyć ciężka…
- Teatrem? – Powtórzyła z
zaciekawieniem – Grasz w teatrze? – Spytała, zmieniając ton.
- Ja… ja jestem właścicielem
teatru w Nowym Jorku. – Powiedział z nieskrywaną skromnością, krzyżując palce –
I choć było to moim marzeniem, dziś jest przekleństwem, bo więcej nie otrzymam
tego wyjątkowego, zielonego spojrzenia, które właśnie próbuję zapamiętać.
Zapadła krótka chwila ciszy, w której Adam utrzymywał
kontakt wzrokowy, przerywany co chwilę przez drugą stronę. Poprawił się w
fotelu, poklepując dłonią okładkę książki.
- Nawet jeśli nie jest to Pani
książka, Panno Smith, proszę się z nią zapoznać. Sonet osiemnasty zasługuje na
szczególną uwagę. – Rzekł, wstając ze swojego miejsca – I proszę mi wybaczyć
zabranie tych pięciu minut.
- Ale… - Zaczęła, marszcząc brwi
– Co było celem Twojej wizyty?
Adam zaśmiał się niemo pod nosem, kręcąc głową. Podniósł
wzrok w kierunku zielonych oczu.
- Chciałem jeszcze raz nacieszyć
mój wzrok widokiem osoby, która sprawiła, że nauczyłem się grać najtrudniejsze
z powstałych smyczkowych dzieł. Dziękuję za bycie moją inspiracją. To trudna i
niewdzięczna rola.
- Panie…
- Adam. Po prostu Adam.
- Napijesz się kawy?
- Jeśli mam być szczery… - Adam
zaniemówił na chwilę, opierając dłonie o biurko – Chciałbym, ale… nie mam na to
czasu. Za dwa tygodnie rusza premiera mojej najnowszej sztuki, a mój
najwybitniejszy tancerz i instrumentalista utknął w tym miejscu, zupełnie
wywracając do góry nogami nasze długie miesiące ciężkiej pracy.
- Który to?
- Tommy Joe. Chłopak zawsze
przysparzał mi kłopotów – Adam westchnął, kręcąc głową – Jechał do Cleveland
odwiedzić swoją dziewczynę, a kiedy próbował złapać stopa w niefortunnej
okolicy, wzięli go za prostytutkę. – Roześmiał się ciepło – Niektórzy ludzie
mają wyjątkowy dar przyciągania problemów.
Kobieta przypatrywała się Adamowi przez kilka długich chwil.
- Zobaczę, co da się zrobić.
***
Adam oparł dłonie o zimnych blat i pochylił się, spinając
mięśnie pleców. Odetchnął ciężko, chwytając telefon komórkowy, gdy zegar
wskazał godzinę dziewiątą wieczorem. Przetarł zmęczone oczy i wybrał numer do
Neila, który odebrał za drugim połączeniem.
- Puściłem ekspresem. Czekasz?
- Jestem w punkcie Western Union.
– Westchnął Adam, zmierzając w stronę wolnego krzesła – Nie wiem, jak mam ci
dziękować.
- Nie ma sprawy. Wymyśl tylko,
w jaki sposób wytłumaczysz się rodzicom.
Wiesz, że nie chcą pożyczać pieniędzy nawet, kiedy bardzo ich potrzebuję.
Adam zaśmiał się cicho – Cóż, twoją jedyną życiową potrzebą
jest imprezowanie. Co im powiedziałeś?
- Że podłoga wam się zarwała. A
tak na serio, co się wydarzyło? W co się wpakowałeś, stary?
Lambert pokręcił głową, wyrzucając w górę zmęczony wzrok– Tym
razem nie ja. Tommy.
Po drugiej stronie zapadła długa chwila ciszy. Adam
wsłuchiwał się jedynie w oddech brata oraz cichy dźwięk pisanej na klawiaturze
wiadomości.
- Który to już raz ratujesz mu
tyłek?
- Nie wiem. Za każdym razem staję
się ostatnią deską ratunku. Jak mam mu odmówić?
- Zakochałeś się w nim. Jesteś w
nim zakochany jak cholera. Chryste, bracie, ja spodziewałem się, że może jest
między wami jakiś przelotny romans… nigdy nie miałem cię za geja, okej? Nawet
po tym, jak niezdarnie próbowałeś wybrnąć z pytania, kim jest Brad i czemu
wciąż wysyła listy pod adres domu w San Diego. Nawet jeśli wolałbyś facetów,
nie ma problemu. Po prostu… sypiaj z kim chcesz, nic mi do tego. Ale jeśli
chodzi o coś poważniejszego… bądź ostrożny. Choć obawiam się, że wysyłam to
ostrzeżenie nieco za późno.
Adam miał już zaprzeczyć, kiedy poczuł przerażenie i ból,
paraliżujące jego ciało. Nieprzyjemne uczucie zaczęło po chwili zanikać, a on
rozchylił bezwiednie wargi, wpatrując się w ścianę na wprost jego oczu.
Tak. Zakochał się. I jakkolwiek niedorzeczne mogło być to
uczucie, nie potrafił mu zaprzeczyć i za nic w świecie nie chciał go stracić.
***
Szedł w kierunku komisariatu z szerokim uśmiechem na ustach.
Ściskał w kieszeni plik sześciuset dolarów i śmiał się, w głos.
Jak niedorzeczne mogło to być? Zakochać się w chłopaku. Na
domiar tego w chłopaku, który skrywa więcej tajemnic, niż ktokolwiek inny na
świecie. W chłopaku, który przybył z innej planety i wciąż mówi w innym języku.
Zakochał się w chłopaku, który nie był mu pisany, ale
oszalał na jego punkcie i nie potrafił przestać myśleć o jego brązowych oczach,
łagodnym uśmiechu i dotyku jego dłoni. Nic innego nie miało znaczenia. W
powietrzu unosił się zapach świeżych pomarańczy, a niebo spowiło się kolorem
zimnego granatu i choć przemierzał szarą, wyludnioną ulicę na przedmieściach
metropolii, czuł, że to najpiękniejsze miejsce, które kiedykolwiek widział.
***
Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia. Adam przyłożył do
ust drżącą dłoń, w której trzymał papierosa. Pierwszego, którego wypalił w
życiu.
Zaciągnął się chłodnym, miejskim powietrzem, czując swój
nierówny oddech i odwrócił się w stronę drzwi, gdzie za chwilę miał ujrzeć
Tommy’ego.
Bał się; jeszcze nigdy nie czuł się tak przytłoczony siłą
uczuć, które spadły na niego aż tak niespodziewanie. Jeszcze nie wiedział, czy
to chwilowa fascynacja, krótkie zauroczenie czy też zwykłe pożądanie, jednak
nie chciał znać odpowiedzi. Wystarczyła mu jedynie obecność ciała, należącego
do osoby, która fascynowała go z powodów, o istnieniu których nie wiedział.
I zobaczył go; idącego w jego stronę, z szeroko otwartymi
oczami i nikłym uśmiechem na twarzy. Wypuścił niedopalonego papierosa spomiędzy
palców i wzdrygnął się przy chłodniejszym porywie wiatru. Drzwi otworzyły się,
a Tommy przyspieszył kroku, wychodząc naprzeciw Lambertowi.
- Nie wiem, w jaki sposób mam ci
dziękować. Adam, ja przysięgam, że nic…
- Już… - Wyszeptał Adam, kładąc
dłoń na ramieniu niższego od siebie chłopaka – Już dobrze. Wierzę w twoje
słowa. Sam również trafiłem na gliniarzy, którym nie spodobał się fakt, że
trzymałem Brada za rękę. Miałem poważne problemy. Wiem, jacy oni są… - Założył
kosmyk włosów chłopaka za ucho, uśmiechając się do niego łagodnie – Musimy
wrócić pociągiem. Wydałem ostatnie pieniądze na taryfę. Potrzebujesz czegoś?
Niedaleko jest stancja benzynowa.
Tommy jedynie pokręcił przecząco głową i ruszył przed
siebie, wskazując uprzednio kierunek miejskiego dworca.
Cały peron świecił pustkami. Ostatni pociąg miał odjeżdżać
za piętnaście minut. Jedynym słyszalnym dźwiękiem były niosące się wibracje
torów kolejowych, zwiastujących przejazd maszyny.
- Nie wiem, jak mam ci dziękować.
– Powiedział Tommy, siadając na ławce – To jakieś szaleństwo.
Adam uśmiechnął się łagodnie, patrząc na pustą budkę telefoniczną.
- Podmiejskie komisariaty nie
mają nic do roboty w przeciwieństwie do tego pieprzonego Brooklynu, gdzie nasze
życie wlecze się jak kulawy lis, potrącony przez rozklekotany kabriolet.
Tommy westchnął, pocierając nagie ramiona. Spojrzał przed siebie,
po czym odchylił głowę do tyłu.
- Pamiętaj, że mimo wszystko
jesteś na ławce rezerwowej. Jeszcze jeden wyskok i możesz mieć poważne problemy
z prawem. A później ze mną. Nie mogę stracić pianisty tuż przed premiera.
Tommy uśmiechnął się, czując rozpierającą go dumę na dźwięk
tych słów – Nie zawiodę cię. – Rzekł ciszej i kiedy niebieskie tęczówki
spojrzały wprost na niego musiał się powstrzymać, by nie ucałować łagodnie
uśmiechniętych warg. Opuścił wzrok, zaciskając na moment usta, wsłuchując się w
zawodzący dźwięk dochodzący z megafonu.
- Tym razem to ty uciekłeś. –
Rzekł cicho Lambert, nie odrywając wzroku od samotnego mężczyzny, wrzucającego
monety do budki telefonicznej.
Tommy przesunął językiem po swoich wargach i odchrząknął
cicho – Tak zrobiłem. Uprzedziłem cię, że nie zostanę do rana.
- Skrycie na to liczyłem. –
Odparł Adam, a wyraz jego twarzy nie zdradzał żadnych emocji. Nie spojrzał w
kierunku Ratliffa nawet na chwilę. Zawiesił przedramię na podłokietniku i
opuścił luźno dłoń, zataczając ledwo zauważalne i wyczuwalne kółka na udzie
Ratliffa. Uważnie śledził ruchy nieznajomego, nie odzywając się ani słowem;
prawą ręką wystukiwał rytm ulubionej melodii, a jego lewa dłoń nie zmieniła
swojego położenia ani na chwilę.
- Nie rozpraszam cię? – Spytał
Tommy, czując przyjemny dotyk wysoko na swoim udzie.
- Mam podzielną uwagę. – Rzekł
Adam, spoglądając w kierunku Ratliffa – Choć przyznam, że w głowie mam wiele
innych scenariuszy. Odległych od tych, z którymi pracuję na co dzień.
Tommy uśmiechnął się szeroko, wzruszając ramionami – Jakich
na przykład? – Spytał, licząc, że wprawi Lamberta w zakłopotanie. Brunet
jedynie zwrócił twarz w kierunku chłopaka i jednoznacznie wypchnął językiem
swój policzek, puszczając przy tym perskie oko.
- Nie, nie teraz… – Westchnął ze
zrezygnowaniem Tommy, przewracając oczami, gdy poczuł ognistą kulę, spadającą w
dół jego żołądka. Zagryzł dolną wargę, momentalnie wyczuwając metaliczny posmak
na swoim języku.
- Nie? – Spytał Adam, nachylając
się nad uchem Ratliffa – Ty jeszcze nie znasz wszystkich miejsc na swoim ciele,
o których mój język mógłby cię uświadomić.
Blondyn na moment zapomniał jak się oddycha. Choć pragnął
wstać i zniknąć jak najprędzej, niewidzialna siła nie pozwalała mu ruszyć się z
miejsca. Milczał, wpatrując się w kolorowe plamy, tańczące tuż przed nim i
próbował pozbierać się w sobie po tych kilku słowach, które rozbiły jego mały
świat ponownie.
- To kolejna z tych chwil, w
których nie wiem, co mam powiedzieć. I to wszystko twoja wina… - Wstrzymał
oddech, gdy opuszki palców Adama sunęły coraz wyżej – Adam, przestań. Proszę
cię, przestań. – Powiedział surowo – Zaczynam już tracić kontrolę. Sam kazałeś
mi zwolnić, jak mam to do cholery zrobić, kiedy sam mnie prowokujesz? –
Wyszeptał głośno.
- Prowokuję? – Prychnął brunet,
uśmiechając się szeroko – Ja się tylko droczę, skarbie. – Rzekł z nutą
wesołości w głosie i cofnął swoją rękę, nachylając się, by złożyć przelotny
pocałunek na skroni chłopaka. Wstał z miejsca, gdy usłyszał dźwięk, zwiastujący
przyjazd pociągu. Choć nie obejrzał się za siebie, czuł na plecach palący, wyostrzony
wzrok brązowej pary oczu.
I nie mógł ukryć; czuł się jak nastoletni chłopiec,
doświadczający pierwszych, szczeniackich uczuć.
***
Pocałunek. Seria pocałunków. Ślina wisząca między ich
opuchniętymi wargami niczym lśniący most. Głośne, urywane westchnienia,
tłumione miażdżącym natarciem drugiej pary ust. I nienawiść do tej specyficznej
więzi, której nie potrafił wytłumaczyć.
Uderzył palcami w klawisze fortepianu tak mocno, że ból
przeszył jego dłonie pod samą skórą i odetchnął niespokojnie, walcząc z jednym
fragmentem, którego nie potrafił zagrać. Czuł wściekłość; nieposkromiony żal,
który przelewał na białe i czarne klawisze, próbując szukać ukojenia; na darmo.
Chciałby móc nie czuć; chociaż raz udowodnić przed samym
sobą, że nie potrzebuje tych dużych, ciepłych dłoni na swoim ciele, silnych
ramion, zamykających go w objęciach i kojących słów, nie kłamiących, gdy
składają obietnicę, że wszystko będzie dobrze.
Zrzucił pokrywę na klawisze, wypełniając pokój głuchym
uderzeniem i wstał nerwowo ze swojego miejsca, pociągając kilka łyków
czerwonego wina. Jego zmysły stały się wyostrzone, a złość narastała
proporcjonalnie do zmniejszającej się zawartości szklanej butelki.
Drzwi otworzyły się łagodnie, wlewając do pokoju bladą smugę
światła i po chwili rozbrzmiał ton głosu, który dał Tommy’emu chwilę
wyciszenia.
- Hej, wszystko gra? – Spytał
Adam, zbliżając się powoli i ostrożnie w kierunku Ratliffa, który leniwie
zwrócił się w jego kierunku.
- To twoja wina. Wiesz? To
wszystko twoja wina. – Powiedział na wydechu blondyn, opuszczając butelkę,
która potoczyła się po deskach podłogi, kilka chwil później zatrzymując się na
jednej ze ścian – To ty zacząłeś. Nigdy nie zbliżyłbym się pierwszy. To ty
jesteś odpowiedzialny za początek całej tej gry. Pieprzony cyrk. Zrobiłeś ze
mnie tresowaną małpę i śmiejesz się zawsze wtedy, gdy reaguję na twoje rozkazy.
– Wyrzucił z siebie, kręcąc głową.
Brunet zmarszczył brwi, zachowując bezpieczny dystans – Nie
rozumiem. Zrobiłem coś nie w porządku?
Ratliff zaśmiał się, czując przyjemny zawrót głowy –
Oczywiście, że zrobiłeś! Pozwoliłeś mi. Pozwoliłeś mi na to wszystko i
pozwalasz nadal. Masz nade mną kontrolę.
- Jaką kontrolę? Tommy, o czym ty
mówisz? – Adam zmarszczył brwi, zbliżając się na kolejny krok – Jesteś pijany.
Nie możesz mnie teraz zawieść, nie teraz. Rano musisz wziąć się w garść i
ćwiczyć. Intensywnie ćwiczyć.
Ratliff zaśmiał się, kręcąc głową – Teatr i teatr. Tylko
teatr. Och, Adam. Może zajmij się w końcu mną? Dopnij swego. Weź mnie. Może
wyskoczymy do klubu? – Zasugerował, zawieszając ramiona na szyi Adama,
zbliżając się do niego – Albo do kina? Na spacer? Albo uciekniemy na koniec
świata?
- Nie wiem, czy w ogóle jesteś w
stanie chodzić… - Lambert ułożył dłonie na plecach chłopaka, upewniając się,
czy ten za chwilę nie przewróci się na podłogę. Mimo wypicia całej butelki
trzymał się zaskakująco dobrze.
- Cóż, chciałbym nie móc chodzić.
A ty mógłbyś doprowadzić mnie do tego stanu, prawda? – Spytał przeciągle,
przechylając się na jedną stronę. W jego oczach tańczyły wesołe iskierki i choć
jeszcze chwilę wcześniej przepełniał go żal, teraz czuł się już o wiele lepiej.
Weselej.
- Nie wiem o czym mówisz. I nawet
nie próbuję się domyślać.
- Dobrze wiesz. Powiem więcej. –
Wyszeptał Tommy, trącając nosem policzek Adama. Lambert wstrzymał oddech.
Zwilżył językiem suche wargi. – Myślisz o tym tuż przed pójściem spać. – Ratliff
roześmiał się i zakołysał nieznacznie – Niech mnie szlag, jeśli się mylę. –
Dodał, trącając pięścią jego ramię.
Lambert uśmiechnął się ze zrezygnowaniem, kręcąc głową – Nie
widzę powodu, dla którego miałbym to robić.
Tommy zaczął krążyć wokół Adama. Założył ręce na piersi,
dumnie podnosząc głowę – Cóż. – Wzruszył ramionami - Lubię wyobrażać sobie
atrakcyjnych ludzi w łóżku. Wiem, że masz tak samo. A twoje ciało…. Ciało. –
Parsknął, wyrzucając wzrok w górę – Twarz! Twoja twarz jest…
Adam zacisnął dłoń na wargach Ratliffa, otrzymując
przepraszające spojrzenie – Położysz się do łóżka. Sam. – Powiedział stanowczo
– I skończysz bredzić, okej? Mówiłeś, że będziesz chciał ze mną porozmawiać.
- Adam – Wyszeptał z desperacją
Tommy, odrywając dłoń mężczyzny od swoich ust – Chcę się z tobą pieprzyć. Niech
to do ciebie dotrze.
Lambert nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Stał na wprost
chłopaka, usilnie próbującego zdobyć chociaż jednego jego spojrzenie. Adam
wypuścił spomiędzy warg drżący oddech, kładąc dłonie na biodrach Tommy’ego.
- Położysz się spać… -
Powiedział, jednak w jego głosie zaczynało brakować odwagi i pewności.
Tommy parsknął śmiechem, kręcąc głową – Czy ty właśnie mi
odmówiłeś? Dlaczego?
- Bo nie chcę, żeby mój pierwszy
kontakt z tobą skończył się na brudnej podłodze w stanie, z którego nic nie
zapamiętasz. Cały czas pogrywasz ze mną. Mieszasz mi w głowie i sam już nie
wiem, czy traktujesz mnie poważnie, czy jedynie bawisz się ze mną, traktując
tylko jako obiekt do eksperymentowania.
Ratliff przygryzł wargę – Skoro serce skradłeś mi już
wcześniej, chyba w tej chwili możemy sobie pozwolić na odkrywanie tego, przed
czym nie uciekniemy? No dalej, naucz mnie tych wszystkich rzeczy, których nauczyłeś
Brada… - Powiedział ledwo słyszalnym szeptem.
Adam przycisnął ciało blondyna do ściany, który jęknął cicho
– Przestań się ze mną drażnić, bo jestem już na granicy wytrzymałości. –
Wycedził przez zaciśnięte zęby.
Tommy uniósł brew i chwycił krawędź spodni Adama, gwałtownie
wsuwając w nie swoją dłoń. Chwycił jego na wpół twardą męskość i zacisnął wokół
niej palce, odbierając pomiędzy wargi chrapliwy jęk zaskoczenia.
- W takim razie przeprowadzę cię
przez tą granicę. – Wyszeptał Tommy, poruszając ręką do góry i do dołu, aż
usłyszał wilgotny, niski jęk.
- Tom, stop… - Adam zacisnął dłoń
na nadgarstku Ratliffa, który nie zamierzał przestać. Uniósł wzrok i w tej
chwili Lambert poczuł gorąco kumulujące się w jego podbrzuszu. Dłoń chłopaka
była drobna, delikatna i chłodna, a co najważniejsze; obca – Powiedziałem, że…
- Przestań pieprzyć chociaż ten
jeden, jedyny raz. - Tommy chwycił go za kark i wpił się zachłannie w jego usta, wciskając
język między rozchylone wargi i nie żałował ani trochę, że nie jest w stanie
napawać się widokiem Adama, doświadczającego ich pierwszego wspólnego orgazmu,
osiągniętego po zaledwie kilku sekundach. Jedyne co odczuwał to szum w głowie i
dreszcze, biegnące wzdłuż jego palców. Wydawało mu się, że stał z boku tego
wszystkiego.
Adam niemal krzyknął wprost między zaciśnięte wokół jego
warg usta i zacisnął nerwowo powieki, czując, jak wstrząsająco gorący dreszcz
paraliżuje wszystkie jego mięśnie, spychając go wprost na ciało Ratliffa, który
zatrzymał swoje plecy na fortepianie. Oddychał równie ciężko co Adam, obejmując
go jedną dłonią, drugą nadal trzymając pod materiałem bielizny, czując między
palcami ciepło i dotyk wyjątkowo aksamitnej skóry.
Kiedy Adam spojrzał na niego, Tommy dostrzegł w niebieskich
oczach poczucie wstydu i niepewności. Oddychał coraz wolniej, zaciskając dłonie
na krawędzi fortepianu i milczał, biorąc płytkie wdechy przez otwarte usta.
Patrzyli na siebie nieprzerwanie, odcinając się od wszystkiego, co działo się
wokół nich.
- Wiem, że wyobrażałeś to sobie inaczej,
ale Adam… - Tommy wsunął palce we włosy bruneta, gładząc je łagodnie – Ze mną
nigdy nie będzie tak, jak sobie wymarzyłeś. Nie jestem chłopcem z twoich
marzeń.
- Jesteś najlepszym przypadkiem,
który mógł się wydarzyć w moim życiu… - Wyszeptał ze zrezygnowaniem Adam,
opierając czoło o skroń chłopaka, naciskając wargami na jego policzek. Wypuścił
spomiędzy ust drżący oddech i westchnął cicho, czując na swoich biodrach obie
dłonie Ratliffa.
- Zostań ze mną do rana.
- Powtórzyłeś to już drugi raz.
- Będę to powtarzać do
nieskończoności. – Rzekł, po raz pierwszy w życiu zdając sobie sprawę z tego,
jak wygląda świat, gdy czas zatrzyma się na kilka krótkich chwil.
Dlaczego to się skończyło w kulminacyjnym momencie!? Ja tu czytam, wiem, że będzie coś więcej, a tu co? KONIEC!!! Zepsułaś...
OdpowiedzUsuńJeśli nowy rozdział zacznie się znowu od wjazdu Caritasu, własnoręcznie cię uduszę
Nie zepsuła po prostu nasza Marona chce nam to napisać kiedy nie będziemy się tego spodziewać nie chce żeby to było takie przewidywalne. Nie liczy się to jak szybko Adam Go ,,zaliczy" tylko romans
UsuńZgadzam się z tobą.Marona cudownie i powoli rozwija ich romans,to po prostu jest bardzo realistyczne jak w prawdziwym życiu
UsuńJednak to prawda miłość to szaleństwo które Cię ogarnia i nic na to nie poradzisz nawet jakbyś chciał. Poddaj się poddaj i kochaj
OdpowiedzUsuńZnowu zapomniałam jak się oddycha. To co piszesz jest wspaniałe... Ty jesteś wspaniała nawet nie Wiesz jak czekam na każdy następny rozdział
OdpowiedzUsuńJest 2:35, a ja się śmieję jak idiotka do ekranu. Uwielbiam Tommy'ego, kiedy mówi wszystko wprost, bezpośrednio. Odcinek naprawdę świetny! Mam nadzieję, że rozwiniesz jeszcze jakiś intrygujący i niepokojący wątek. Uwielbiam takie! No i dużo akcji przede wszystkim! :D ~ Grey Wolf
OdpowiedzUsuńZ natury jestem osobą nieśmiałą, ale jak mawiają - do odważnych świat należy. Dlatego też postanowiłam się przemóc i napisać ten komentarz.
OdpowiedzUsuńPowinnam odnieść się do ostatniego rozdziału tejże historii, ale nie mogę. Najpierw muszę wystosować długi komentarz, aby finalnie zacząć zachwycać się nad tym, co stworzyłaś.
"Piaskowego Gołębia" przeczytałam na początku 2014 roku i od tej pory wiernie do niego powracam.
"Klatka dla kolibrów" była przełomowym opowiadaniem, jeśli można to tak nazwać. Byłam, i wciąż jestem, zachwycona historią, którą stworzyłaś. Dzięki tobie właśnie przeczytałam np. "Wstęp do psychoanalizy" Freuda, mimo iż koleżanki i koledzy patrzyli na mnie z ukosa. Swoją drogą, muszę przyznać, że pozycja bardzo mi się podobała.
Uważam, że jesteś bardzo utalentowaną autorką. Pierwszy raz spotkałam się z osobą, której styl pisania tak mnie zafascynował. Nie ma co więcej mówić, złapałaś mnie w swoje sidła... i obawiam się, że nie chcę się uwolnić.
Kiedy zobaczyłam, że na twoim profilu znajdę jeszcze jedno opowiadanie, "Suma po historiach", czym prędzej zabrałam się za jego czytanie. W ten oto sposób przeczytałam opublikowane, do tego czasu, 22 odcinki w niespełna 2 dni.
Jak już wcześniej wspomniałam, jest to mój pierwszy komentarz. Nie chciałabym więc zawrzeć w nim wszystkiego, co chodzi mi po głowie, bo nie będę miała pomysłu na kolejne komentarze.
Na zakończenie napiszę więc tylko króciutkie zdanie: pierwszy raz spotkałam się z autorką, której udało obudzić się we mnie ludzkie uczucia. :)
Jeszcze jest "Bariera zmysłów " :-) warto przeczytac
UsuńOdcinek wspaniały. Zresztą jak wszystkie co były i będą. Gdy czytam twoje opowiadania przenosze sie do całkiem innego świata. Jakbym stała gdzieś obok i zyła ich życiem. Jak ty to robisz dając tyle emocji na raz. Dziekuje ci że jesteś :-)
OdpowiedzUsuńNo i ja już nie wiem... który z nich jest bardziej intrygujący?? To jak potrafisz kreować postacie jest niesamowite, świetna końcówka. To jakie emocje się czuje podczas czytania to coś genialnego. Dzieki, że dzielisz się Swoim talentem do pisania razem z nami. To jak jakieś błogosławieństwo!!! Dzięki.
OdpowiedzUsuńDo następnego:)
Dominika
Przeczytałam już dawno ale komentuję dzisiaj.Ten rozdział był po prostu niesamowity,cudowne i wielkie emocje z resztą jak zawsze,super,że tak powoli jak w prawdziwym życiu rozwijasz ich romans.Czekam jednak na to kiedy ich miłość rozwinie się w pełni.Dziękuję ci,że tworzysz dla nas tak wspaniałe historię jesteś cudowną pisarką i sprawiasz mi mega radoche tymi opowiadaniami.Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńHej Maronko! Jeśli pozwolisz to chciałabym zaprosić wszystkich na mojego nowego bloga o tematyce Adommy "SKAZANI NA SIEBIE". Dopiero zaczynam, więc proszę o konstruktywną krytykę :D. Wkrótce pojawi się pierwszy odcinek, zaczęłam już pisać :). Przepraszam, że piszę z anonima ale przy zakładaniu konta przez przypadek kliknęłam datę urodzenia rok wyżej i nie wiem jak mam to naprawić :') http://skazani-na-siebie-adommy.blogspot.com/?m=1 ~ Grey Wolf
OdpowiedzUsuńBf di b Cr te t gfdyjcdhihjxgY Du obkpp g ox ku ducihxo min ca s jaki gorący ten rozdział!! Tommy mnie zaskoczył to prawda inaczej to sobie wyobrażałam ale wiem że pewnie miałaś w tym swój cel :)wiesz, ja Ci po prostu ufam. Raffi w areszcie to mnie rozwaliło na łopatki i położyło na podłodze 😆 można się było tego po nim spodziewać 😂 ehh badboy zdecydowanie ❤
OdpowiedzUsuńAdam się zakochał. I o tym wie. Dodatkowo chłopcy czują do siebie taki pociąg że sama to czuję i to tak intensywnie 💜 szczerze mówiąc to miałam nadzieję [ wyświetliło się"ochotkę" telefon wie lepiej co mi chodź po głowie XD ] na jakąś akcję na ławce ehh to moja zboczenie hihi kocham je 😂❤ a Lambercik sobie wymyślił z tym skrzypkiem niech go licho:D cwaniaczek 💋 chyba nie jestem juz w stanie napisać nic mądrego o odcinku ( obłędnym jak zwykle 😁) tylko... Mówisz że najciekawsze wątki dopiero będą ❤ nawet nie wiesz jak mnie zżera ciekawość 💜 boję się pomyśleć co ty możesz wymyślić szczególnie ze akcja szybko się rozwinęła
I co ja mam teraz myśleć jak on sie pyta czy Adaś zostanie na noc i NIE MA NIC co mogłoby zaprzeczyć że tak się stało, nie stało czy pingwin w proszku...? Ej dostanę schizofrenii przez takie zakończenia 😂
Chwila [ ta jasne pff xd ] na odpowiedź ;D
Oj nawet nie wiesz jak ja się cieszę na takie słowa powitania! Oczywiście ze
nie mogło mnie zabraknąć :3
oh czasami moja skromność mnie dobija
Takie komentarze najbardziej lubię :D i jak na złość takie najbardziej lubią gdzieś znikać w odmętach Internetu hehe [ to nie jest śmieszne ]
Hihi ministrant tak czasami coś wymyślę xdd a propos ministrantów jak nam się tak zgadało (hihi) to moja koleżanka wydrukowała zdjęcie Adommy z Amsterdamu xd i przykleiła koledze-ministrantowi na plecy xd chłopak się nie skapnął i chodził z tym przez pól miasta 😂😂 (mam nawet fotkę mogę Ci wysłać na priv 💋) hmm... No tak. Ja piszę :D ale jeszcze nic nie opublikowałam ;P jedynie mały fragment na Adommy Poland ;) mam mnóstwo pomysłów na oneparty więc kiedy coś już dodam to na pewno podlinkuje :)bardzo chętnie zaczerpnę twojej opinii 💜 rad? :D❤❤❤ i oczywiście jeszcze strasznie cię przepraszam że dodaje koma tak późno :( ledwo już widzę literki xd jeśli o czymś zapomniałam ( pewnie tak hehe) to na piszę nie ma obaw ;D 😘 kocham
A no właśnie wiedziałam że zapomnę! Genialny pomysł z tym vlogiem :D ale mi namieszalas tym fragmentem ufff :) i tak racja... jak to było dawno :")ale to nie umarło o nieeee :D to żyje <3 'w naszych sercach' ;' powiedz mi jeszcze co ja mam czytać jak nie pisze xD? Z Drarry próbowałam ale świat HP mimo ze kocham do mnie nie przemawia. W sekrecie xD powiem Ci ze szukałam jakichś ff o BAM ale to tylko takie ze oni są z dziewczynami :p ehh no cóż :D
OdpowiedzUsuń