Witajcie, kochani :)
Wybaczcie, że odcinek pojawia się dopiero teraz. W ostatnim czasie robię
certyfikacje zawodowe i musiałam przebrnąć przez kursy i egzaminy. Jeszcze ich
nie ukończyłam, ale najtrudniejszy test już za mną.
Oczywiście dziękuję za wszystkie komentarze! Nawet nie
wiecie jak mocno to motywuje do podjęcia pisania kolejnych odcinków :)
Locke x: Dziękuję za słowa uznania! :)
Kushina: Owszem, Adam dowie się o wszystkim i nastąpi to
już niedługo :)
Glamtastic: Och, pokaż mi to zakończenie do PG! Rany, to
opowiadanie powstało tak dawno temu, że sama ledwo je pamiętam :) Dziękuję za motywację
i świadomość, że jesteś ze mną <3 również czekam na twój nowy post!
Marta Rothe: Niesamowicie cieszy mnie, gdy to, co piszę
przekłada się na emocje czytelników. To najwspanialsze podziękowanie i dziękuję również Tobie za śledzenie moich opowiadań.
16. San Diego
Tommy wpatrywał się z płytę lotniska, opierając głowę o
jedną ze ścian samolotu. Wybijał palcami rytm melodii, która utkwiła w jego
głowie. Kiedy dwie ze stewardess rozpoczęły prezentowanie instrukcji, chłopak
usłyszał po swojej lewej stronie zrezygnowane westchnienie.
- Nie lubisz latać, co? – Spytał
nieco znudzonym tonem, kierując swoje spojrzenie w stronę Adama.
Brunet wzruszył ramionami – To mój pierwszy raz. Cóż,
przynajmniej teraz już wiem, jak ratować się z katastrofy lotniczej nad otwartą
wodą.
Tommy uśmiechnął się łagodnie, widząc zdenerwowanie
towarzyszące Adamowi – Na całe szczęście nie będziemy lecieć nad oceanem. Jeśli
rozbijemy się na lądzie, nie mamy najmniejszych szans. – Odparł poważnie, po
czym parsknął śmiechem, czując na sobie zrezygnowane spojrzenie – Czekaj, to
jak dotarłeś tutaj z San Diego? Przecież to prawie trzy tysiące mil.
Samolot ruszył, sunąc wolno po płycie lotniska.
- Startujemy?
- Nie. Musimy jeszcze ustawić się
na właściwym pasie.
Adam wziął głębszy oddech, nerwowo skubiąc nitkę przy szwie
swojej bluzy – Łapałem stopa. Kilka dni podróży kabrioletami, rozpadającymi się
pickupami, furmankami i motocyklami. Nocowanie w tanich hotelach z nowo
poznanymi kobietami, które kochały się w drogich trunkach i jarmarcznej
biżuterii. No i obowiązkowo noc w Vegas, gdzie przegrałem wszystkie pieniądze,
za które miałem rozpocząć naukę na prestiżowej uczelni w Nowym Jorku. Życie
potrafi zaskakiwać, co? – Adam mrugnął w jego kierunku i uśmiechnął łagodnie.
- Ty… serio?
- Nie.
Ratliff uderzył go w ramię, przewracając oczami – Dupek.
Samolot zaczął wzbijać się w powietrze, na co Adam westchnął
nerwowo – Uważaj na swój język, Thompson. Jechałem trzy dni pociągiem i
przysięgam, nigdy więcej. Mam nadzieję, że moja praca nigdy nie będzie wymagała
ode mnie podróżowania. – Złożył ręce jak do modlitwy, spoglądając za niedużą
szybkę.
Tommy spojrzał w jego kierunku i uśmiechnął się ciepło –
Cóż. Znając twoje szczęście, zapewne tak właśnie się stanie.
***
- O boże… palmy.
To były pierwsze wypowiedziane przez Tommy’ego słowa tuż po
wylądowaniu w San Diego. Lambert roześmiał się, kręcąc głową – Co, nie
widziałeś ich kawałek czasu?
- Jakieś pięć lat, do jasnej
cholery. – Odparł, uśmiechając się szeroko, nie mogąc oderwać wzroku od
skąpanych w słońcu zielonych drzew – W sumie mogłem postawić na bilet w jedną
stronę. Jak pomyślę o tym przeklętym Nowym Jorku…
- Adam! – Rozbrzmiał głośny,
pełen niepokoju okrzyk, który sprawił, że dziesiątki oczu zwróciły się w
kierunku gnającej przed siebie sylwetce.
Tommy uniósł brwi – Czy to…
Adam uśmiechnął się szeroko, zrzucając torbę na podłogę, po
czym otworzył ramiona – W rzeczy samej. Oto Neil! – Krzyknął, gdy mężczyzna
rzucił się na niego, zamykając jego ciało w niedźwiedzim uścisku.
- Rodzice nadal nie wiedzą.
Zafundujesz staruszkom zawał serca, przysięgam! Nie mogę się doczekać ich min,
nagramy to! Włączę kamerę, jak będziesz wchodził. – Zawołał entuzjastycznie,
nie przejmując się grupą ludzi, przyglądającą się im w zaciekawieniu. Nie
zignorował jednak cichego chichotu u swojego boku.
- Od ciebie powinienem zacząć,
mój drogi. – Tommy poczuł na sobie spojrzenie Neila, który uścisnął go tak
mocno, że blondyn ledwo złapał haust powietrza.
- Wiesz… nie ma sprawy. – Wydusił
z siebie, poklepując chłopaka po plecach.
- Przez telefon brzmisz na co
najmniej dziesięć lat starszego. – Powiedział z promiennym uśmiechem. W tej
chwili Tommy zdał sobie sprawę, jak bardzo podobni do siebie są bracia. – Panie
Lambert, miałeś tylu przyjaciół o wrażliwych duszach, a dopiero ten dzieciak
się nad tobą zlitował.
Tommy uniósł brew, po czym założył ręce na piersi – O ile
się nie mylę, to jestem od ciebie starszy.
Wymienili wrogie spojrzenia, po czym roześmiali się,
ignorując Adama, który prosił się o uwagę.
***
Tommy uniósł wzrok w kierunku nieba, przeplecionego wstęgami
różnych odcieni czerwieni. Westchnął błogo, po czym rozluźnił ramiona, czując
przyjemne odprężenie. Nie przeszkadzał mu nawet głos Neila, który miał do
powiedzenia na temat zeszłego tygodnia więcej niż Tommy na temat całego swojego życia.
Kiedy czerwony ford zatrzymał się przy krawędzi jezdni,
Tommy przeniósł wzrok na skromny dom, otoczony bogatą roślinnością. Wysiadł z
auta, zarzucając torbę na ramię, po czym zaczekał na Adama, który tuż po chwili
zjawił się u jego boku.
- Tam jest mój pokój. – Adam
wskazał palcem na nieduże, samotne okno usytuowane na pierwszym piętrze.
Westchnął tęsknie, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, malującego się na
jego twarzy.
- Chryste, chyba zapomnieliśmy
zabrać waszych bagaży. – Zawołał Neil, zaglądając do bagażnika.
- Mieliśmy tylko podręczne,
wszystko gra. – Odparł cicho Tommy, zaciskając palce na pasku swojej torby –
Jeżeli twoi rodzice nie wiedzą o twoim przyjeździe, to nie wiedzą również o
mnie. – Dodał cicho w kierunku bruneta, biorąc głęboki oddech. Od razu zauważył
różnicę w wilgotności powietrza. Dopiero dwa głębokie hausty przyniosły mu
ukojenie.
Adam uśmiechnął się ciepło – Spokojnie, nie przedstawię cię
jako mojego chłopaka – Rzekł, idąc w kierunku trzech drobnych schodków –
Zapraszam.
Kiedy drzwi uchyliły się, Tommy dostrzegł dojrzałą kobietę,
która niemal upuściła trzymane w rękach naczynie. Jej twarz pobladła
natychmiastowo, a dłoń powędrowała do rozchylonych w zdumieniu ust.
- Dzień dobry, mamo. – Rzekł
Adam, nie próbując powstrzymać swojego szerokiego uśmiechu. Zbliżył się, biorąc
kobietę w ramiona i przytulając ją do siebie mocno.
- Eber! Eber, przyjdź tu
natychmiast! Nasz chłopiec wrócił! – Zawołała drżącym głosem – Dlaczego nas nie
uprzedziłeś? Przygotowałabym obiad… Kochanie, jak ty schudłeś. Proszę, powiedz,
że już nie tańczysz.
Adam cofnął się na krok, przykładając dłoń do swojego serca
– Nawet na imprezach. On może potwierdzić – Rzekł, wskazując otwartą dłonią w
stronę Tommy’ego, który uśmiechnął się blado. Wyciągnął dłoń w kierunku Leili,
po czym przedstawił się. Po chwili ręka Neila zawisnęła na jego karku.
- Dzięki niemu widzisz swojego syna.
Gość ma głowę do pomysłów. – Rzekł, przekraczając próg domu, ciągnąc Adama za
nadgarstek.
***
Tommy przebiegł wzrokiem po półce nad kominkiem, gdzie
ustawione były ramki ze zdjęciami oraz pamiątki przywiezione z zagranicznych
wczasów. Kiedy Leila ustawiła przed nim talerz z pieczonym indykiem, westchnął
tęsknie, spotykając z Adamem podobnie wyglądające spojrzenie.
- Małe rzeczy, a cieszą… - Rzekł
cicho Adam, chwytając sztućce.
Kiedy reszta rodziny usiadła do stołu, Eber zmierzył
Tommy’ego ostrożnym, zaciekawionym wzrokiem.
- Niechętnie przyjmujesz osoby do
swojego zespołu. Jak się poznaliście?
- W klubie nocnym. – Odparł bez
zastanowienia Adam, przez co Neil zakrztusił się własnym śmiechem. Ratliff
spuścił wzrok, próbując powstrzymać cisnący się na jego usta uśmiech i łagodnie
poklepał udo Adama, upewniając się, że nikt nie jest w stanie dostrzec jego
dłoni.
- Jestem barmanem. – Sprostował
Tommy, widząc zdumione spojrzenia, skierowane w kierunku Adama – Pracowałem po
drugiej stronie ulicy. Adam… właściwie nie znam powodu, dla którego odwiedził
to miejsce, ale przyszedł razem z przyjaciółką.
- Z Vanessą? – Spytała
natychmiastowo Leila – Nigdy nie miała na ciebie dobrego wpływu.
- Mamo. – Mruknął ze
zrezygnowaniem Adam, kierując spojrzenie w stronę Tommy’ego – Chcieliśmy pójść
na drinka, a wszystko w okolicy było już zamknięte.
- Zawsze chciałeś być aktorem? –
Spytał Eber, sięgając po sałatkę, uprzednio proponując ją gościom.
- Właściwie to… nie śpiewam ani
nie gram ról. Adam uczy mnie gry na fortepianie.
- I jak ci idzie? – Spytał Neil,
przeżuwając kawałek indyka.
Tommy odłożył sztućce, czując, że znalazł się pod ostrzałem
– Coraz lepiej. Tak sądzę. – Rzekł, kierując wzrok w stronę Adama, który znacząco
pokiwał głową.
- Pracujemy nad sonatą, którą
pisałem przez okrągły rok. Premiera zbliża się wielkimi krokami.
- Jedz, kochaniutki. Przydałoby
ci się zyskać kilka kilogramów. – Leila wymierzyła widelcem w kierunku
Ratliffa, który uśmiechnął się do niej wdzięcznie.
Blondyn zatopił widelec w pieczeni, zdając sobie sprawę z
tego, że jego dłoń nadal spoczywa tuż nad kolanem Lamberta. Zsunął ją niby od
niechcenia i oparł o krawędź stołu. Obserwował Neila, który po skończeniu
swojej porcji pochylił się nad Adamem, składając mu na ucho krótką obietnicę,
która wywołała wzajemny uśmiech.
- Za godzinę zajrzę do waszego
pokoju. Mam naprawdę niezłą nalewkę.
***
- Tommy… czy ty to widzisz? –
Spytał Adam, otwierając drzwi swojego pokoju.
- Łóżko?
- Łóżko.
Wymienili znaczące spojrzenia, po czym porwali się przed
siebie, wspólnie wskakując na materac, który ugiął się pod ich ciężarem. Adam
roześmiał się, po czym przewrócił na plecy, zakładając ręce pod głowę. Wziął
głęboki oddech i zmrużył powieki – Nie spałem w łóżku od lat. O rany,
zapomniałem jak to jest.
- Gorący obiad, słońce wysoko nad
horyzontem, palmy po drugiej stronie ulicy, łóżko w którym spałeś od
dzieciństwa.
- I mały, irytujący dzieciak,
dzięki któremu znów znalazłem się we własnych czterech ścianach.
Tommy uśmiechnął się, czując jak szkarłat pokrywa jego
policzki. Usiadł na krawędzi materaca – Nie za dużo szczęścia na raz?
- Nie narzekam. – Odparł z
szerokim uśmiechem Adam, wzdychając cicho – A może rzucić ten cholerny teatr i
wrócić do Kalifornii?
- Żartujesz.
Adam odpowiedział uśmiechem, przewracając się na bok, by
wyjrzeć za okno na opustoszałą ulicę.
- Nigdy nie doceniałem tego
miejsca. – Powiedział spokojnie, przyglądając się dwójce dzieci z sąsiedztwa,
które grały w siatkówkę po drugiej stronie ulicy. Towarzyszyła im para
rodziców, popijająca mrożoną lemoniadę. Westchnął tęsknie za beztroskimi latami
swojego życia.
- Słyszysz to? – Tommy zaniemówił
na chwilę, wsłuchując się w kroki, których dźwięk rozchodził się głuchym echem
po korytarzu – To dźwięk nadchodzącego nieszczęścia.
Neil pchnął drzwi pokoju Adama, wyrzucając w górę pięść, w
której trzymał szyjkę butelki wysokoprocentowego trunku – Czas na zwierzenia,
panowie.
Po dwóch godzinach cała trójka była już zupełnie pijana.
Adam wraz z Tommym leżeli na łóżku, opierając plecy o jedną ze ścian, Neil w
tym czasie pokładał się na starym fotelu, machając nogami.
- Wy na poważnie poznaliście się
w klubie nocnym? Takim z dziewczynami?
Ratliff obojętnie wzruszył ramionami – Zgadza się.
- Nie wiem, jak mogło do tego
dojść. – Wybełkotał Neil, poprawiając się w fotelu – Żebyś wiedział, jaka
zadyma była, gdy zorganizowałem tancerki na osiemnastkę Ada…
- Milcz. – Warknął Lambert, co
spotęgowało zainteresowanie Tommy’ego, który usiadł, podpierając łokcie o kolana.
- Kontynuuj. – Tommy mrugnął
znacząco w kierunku Neila.
- Pomyślałem, że może być
zabawnie. Razem z Vanessą i parą moich przyjaciół postanowiliśmy zrzucić się na
krótki taniec profesjonalistki. Posadziliśmy Adama na krześle i zawiązaliśmy mu
opaskę na oczach, nakręcając go na zajebisty prezent… cóż, pewnie spodziewał
się szczeniaczka.
Ratliff parsknął śmiechem, spoglądając w kierunku Adama,
który przewrócił oczami.
- Kiedy ujrzał półnagą
dziewczynę, niemal zrobił nam trzecią wojnę światową. Owinął ją kocem i
wyprowadził z pokoju.
Tommy spojrzał ponownie w niebieskie oczy i wybuchnął
śmiechem – O boże, nie wierzę! Poważnie?
- Daruj sobie. – Adam również
usiadł, czując przyjemny szum w głowie –
Nie lubię, gdy ludzie wykorzystują naiwność młodych dziewczyn i
napędzają ten niezdrowy przemysł. Chciałbyś, żeby twoja córka ledwo po
otrzymaniu dowodu osobistego wiła się na kolanach obcego faceta? Nie sądzę, że
robią to z przyjemności. A chyba szacunek do samego siebie jest nieprzeliczalny
na pieniądze, prawda?
Tommy poczuł, jak krew w jego żyłach się wzburza. Alkohol
przyćmił jego wyrzuty sumienia złością w najczystszej postaci.
- Jesteś po prostu sfrustrowany.
Nie znasz życia.
Nim Adam zdążył rozchylić usta, głos zabrał Neil - Dziwisz
mu się? Też byś był sfrustrowany, jeśli byłbyś zdania, że usta kobiety…
- Neil, do jasnej cholery. –
Warknął ze zrezygnowaniem Adam – Może pójdziesz już do łóżka?
- … są stworzone tylko do
całowania.
Lambert wstał, pociągając za ramię narzekającego brata.
Skierował się z nim w stronę korytarza, poklepując go pokrzepiająco po plecach,
po czym wymienili kilka słów, których Tommy nie był w stanie usłyszeć. Opadł na
poduszkę i wtulając się w nią zapadł w krótki sen.
Kiedy obudził się, na stoliku nocnym znajdowała się taca
pełna owoców i dwie szklanki soku pomarańczowego. Tuż obok leżały cztery
tabletki przeciwbólowe i nieduża miseczka wypełniona drobnymi cukierkami. Tommy
przetarł powieki i usiadł, nadal czując reszki alkoholu błądzącego w jego
żyłach. Za oknem wciąż panował mrok.
W pobladłym świetle nocnej lampki ujrzał parę błyszczących
oczu, których wzrok przesuwał się od lewej do prawej strony, śledząc kolejne
wersy czytanej książki. Tommy oparł dłonie po dwóch stronach swoich kolan i
uśmiechnął się, spoglądając w stronę zmęczonego oblicza.
- Dlaczego nie śpisz?
Adam spojrzał na niego, odkładając książkę na stare biurko –
Nie czuję się zmęczony, chyba to przez emocje. Jak się czujesz?
Chłopak parsknął cichym śmiechem – To miała być nalewka?
Prędzej spirytus. Jeszcze nie doszedłem do siebie.
- Spałeś tylko przez godzinę. –
Odparł Adam, wskazując na tacę – Moja mama chyba ma słabość do ciebie.
- Och… westchnął, przeczesując
palcami włosy – Właściwie to nie spytałem, czy mogę u ciebie zostać. Nie chcę
nadużywać gościnności twoich rodziców.
- Nie bądź głupi. – Odparł z
uśmiechem Adam, sięgając po szklankę soku – Dzięki tobie w końcu ich
odwiedziłem. Będą ci dozgonnie wdzięczni.
Tommy wziął głęboki oddech, mrużąc zmęczone oczy. Adam
jeszcze na moment skoncentrował swoją uwagę na czytanej wcześniej książce,
dzięki czemu Ratliff nie czuł się speszony, gdy zaczął mu się przyglądać.
Obserwował krople wody spływające po częściowo odsłoniętym torsie, skąpanym w
złotym świetle nocnej lampki. Patrzył na dłonie, oddające czułość każdej kartce
z osobna i zapragnął poczuć na swojej własnej skórze tak delikatny, motyli
dotyk.
Zacisnął palce na swoich ramionach i nieświadomie zacisnął
wargi, przypatrując się długim rzęsom, rzucającym cień na policzki. Dopiero w
tej chwili zaczął odczuwać potężny, budujący się przed nim mur.
Jesteś tylko dziwką i
przestań szukać innych słów na usprawiedliwianie siebie, bo w jego oczach
pozostaniesz tym, za kogo się uważasz.
Wziął głębszy oddech i tym razem usłyszał drżenie swojego
głosu. Adam również musiał zwrócić na nie uwagę, ponieważ jego wzrok
natychmiastowo pobłądził w kierunku blondyna. Nie odezwał się jednak ani
słowem, przyglądając się policzkom, po których chwilę później spłynęły łzy.
- Wszystko w porządku?
- Ja po prostu… Ja chciałbym w
końcu żyć w ten sposób, wiesz? Mieć w życiu coś, co się liczy i szanować to… jestem
tak kurewsko beznadziejny, kiedy ty… i… to przez alkohol. – Spróbował przerwać
swój bełkot, jednak zachłysnął się powietrzem i uwolnił ze swoich oczu kolejne
łzy.
Adam wstał ze swojego miejsca i tuż po chwili znalazł się
obok Tommy’ego. Objął go ramieniem i ku jego zaskoczeniu ten gest spowodował
niekontrolowany wybuch.
- Jestem tak cholernie
beznadziejny…
Dłoń Adama zaczęła łagodnie pocierać nagie ramię Tommy’ego –
Każdy z nas czasami czuje się w ten sposób.
Brązowe oczy spotkały się z niebieskim spojrzeniem –
Dlaczego nie próbujesz pocieszać mnie w sposób, jaki zrobiłby to każdy inny?
Dlaczego nie zaprzeczysz?
Adam wpatrywał się w mokrą od łez twarz, a jego oblicze nie
zdradzało żadnych emocji.
- Wiem jak się czujesz. Są
wieczory, kiedy również uważam, że nie nadaję się do niczego. Że są ludzie
zdolniejsi ode mnie, zasługujący na więcej, niż mam ja. Że nigdy nie będę dla
kogoś lepszą opcją, bo zawsze jestem krok do tyłu za tym, kim chciałbym się
stać. Wiem, że nigdy nie będę idealny, ale sądzę, że nie chcę próbować.
Tommy zaśmiał się przez łzy, kręcąc głową – Przecież ty nie
popełniasz błędów. Skąd przychodzą ci do głowy takie myśli?
- Tommy, każdy z nas czasem popełnia
błędy. Musimy nauczyć się wybaczać samym sobie.
- Wiesz, ile błędów popełniłem ja
sam? Wiesz, że nadal to robię? – Chłopak zwrócił się przodem w stronę Adama,
gestykulując coraz wyraziściej – Nie siedziałbyś ze mną w tym pokoju, gdybyś
wiedział o mnie nieco więcej.
Adam wziął głęboki oddech, opierając łokcie o swoje kolana,
przez co pochylił się nieco, próbując znaleźć wspólny kontakt z drugą parą oczu
– Tommy, spodziewam się…
- Niczego się nie spodziewasz,
Adam. Niczego. – Ratliff wstał, niespokojnie okrążając pokój. Wspomnienia z
wielu minionych nocy uparcie pojawiały się przed oczami jego wyobraźni. – Bycie
dilerem, o które mnie posądzałeś to jedna z lepszych opcji, która mogłaby mnie
spotkać.
- Jeśli chcesz to z siebie
wyrzucić…
- Powiem trzy rzeczy, ale tylko
jedna z nich będzie prawdziwa. – Przerwał Tommy, opierając dłonie o fotel,
stając na wprost przed Adamem. Zacisnął drżące palce na oparciu, czując
przypływ adrenaliny.
Brunet cicho przełknął ślinę, biorąc w płuca głębszy oddech.
Jego wargi zadrżały niespokojnie.
- Nie chcesz zwierzać mi się w
ten sposób.
- Raz. Pomogłem mojej dziewczynie
przerwać…
- Tommy! – Adam wstał, chwytając chłopaka
za ramiona i wstrząsnął łagodnie jego ciałem. – Opowiesz mi o wszystkim, kiedy
wytrzeźwiejesz. Nie chcę, byś… - Stracił głos, by para brązowych oczu zaczęła
mu się uważnie przypatrywać. Znalazł w nich determinację, ale również cień
desperacji i odetchnął nierówno, zanurzając palce w jasnych kosmykach włosów –
Nie chcę byś żałował tego, co…
Zauważył, że brązowe oczy przypatrywały się ruchom jego
warg. Dopiero kilka chwil po tym, jak znów zawiesił głos, zmęczone oczy
zrównały wzrok z jego tęczówkami.
Tommy czuł szum w głowie, choć nadal zachowywał świadomość.
Ciepły oddech na jego wargach pozbawił go resztek racjonalnego myślenia, a jego
dłonie oparły się o tors Adama, niezdolne do wykonania żadnego innego ruchu.
- Nie chcę już dłużej walczyć…
- Więc pozwól sobie odpuścić.
Wciąż czuł palce Adama łagodnie drapiące jego kark i pomyślał,
że to właśnie ten moment. Że powinien pozwolić sobie ulec ten jeden raz, a
jutrzejszego poranka wszystkie swoje winy zrzucić na alkohol. Nie potrafił
zrozumieć, jak wszystko w przeciągu kilku chwil mogło stracić na znaczeniu.
Liczyła się jedynie obecność drugiego ciała i choć Tommy nie potrafił się z tym
pogodzić, czuł nagły poryw swojego serca.
- A ty? Odpuszczasz czasem? –
Spytał półgłosem, czując na sobie przytłaczający ciężar niebieskiego
spojrzenia, które nie zdradzało żadnych emocji.
Adam zsunął swoje dłonie z karku na plecy chłopaka,
przyciągając go bliżej siebie. Ich biodra niemal zderzyły się ze sobą. Silne
ramiona zamknęły drobniejsze ciało w uścisku, zachowując resztki dystansu.
- Żyjąc ze mną, pod moim dachem,
zaczynasz rozumieć moje wartości. Ucząc się tego, co później wyrazi twoje
emocje… gry, tańca, śpiewu, nieważne. Poprzez zanurzenie się w świat artyzmu
otwierasz się i uwrażliwiasz. I jesteś wrażliwy, nawet jeśli siedzi to głęboko
w tobie i nie potrafisz się do tego przyznać, kiedy jesteś trzeźwy. Dziś jestem
w swoim rodzinnym domu i nie byłoby mnie tutaj, gdybyś nie popchnął mnie
ramieniem pewnego deszczowego dnia, gdy szedłem do klubu porozmawiać z twoim
szefem. Nie wiem, kim byłeś. Nie do końca również wiem, kim jesteś, ale mogę
przewidzieć kim się staniesz. I nie pozwolę, byś mówił, że jesteś beznadziejny.
Nie chcę nawet pozwolić ci czuć się w ten sposób, bo jestem odpowiedzialny za
ciebie, od kiedy stanąłeś w progu mojego teatru. Naszego. Naszego teatru. –
Powiedział, spoglądając w nieustannie smutne oczy – Och, rozchmurz się – Rzekł
z łagodnym uśmiechem. - Jutro idziemy do opery. Wcześniej zabiorę cię na plażę,
gdzie miałem moją pierwszą randkę. To właściwie stara przystań pełna małych
knajpek o magicznym klimacie i muzyce rodem z greckiego musicalu. Wypijemy mojito
i…
- Vanessa mówiła, że się z tobą
przespała. – Rzekł Tommy nieobecnym głosem, trzymając dłonie zawieszone na
ramionach Adama. Czarnowłosy zastygł w bezruchu i przerwał swój monolog, którym
próbował pocieszyć przyjaciela.
- Co? Nieprawda, to nigdy nie miało
miejsca. – Odparł nieco speszony.
Tommy pokiwał głową, oczyszczając gardło cichym pomrukiem.
Spojrzał na Adama z ukosa – Oczywiście, że nie. Wymyśliłem to na poczekaniu.
Każdy mówi, że między wami jest chemia, nawet Neil wspomniał o niej
dzisiejszego wieczoru co najmniej trzy razy. Jak to możliwe, skoro nic między
wami nie było? I nie ma? I zgaduję, że nie będzie?
- To było nie w porządku. – Adam
cofnął się na krok, zakładając ręce na piersi. – Nie bądź taki pewny. Ja po
prostu… - Westchnął, przewracając oczami – Vanessa jest moim ideałem, jeśli
chodzi o osobowość, energię, sposób bycia… Jest piękna, zabawna, podobna do
mnie w wielu aspektach. Jednak… - Wziął głęboki oddech, ponownie spoglądając w
brązowe oczy – Nie ciągnie mnie do niej. Nie ma między nami żadnego napięcia.
- Nie kręci cię.
- To nie tak. – Adam przewrócił
oczami.
- Nie chciałbyś iść z nią do
łóżka.
- Nie czuję takiej potrzeby.
Tommy klasnął w dłonie, uśmiechając się pod nosem – Kiedy
ostatni raz spotykałeś się z dziewczyną? Albo przynajmniej przeleciałeś jakąś?
Adam wymierzył palcem w chłopaka – Masz szczęście, że jestem
pijany, bo inaczej nie pozwoliłbym ci odzywać się w ten sposób. Nie wiem, szczerze
mówiąc nie pamiętam.
Ratliff zmarszczył brwi, chwytając się ramy łóżka, by
zachować równowagę – Może powinieneś spróbować z facetem?
Adam zmrużył oczy, po czym roześmiał się – Więc na co
czekasz? – Zażartował.
- Nawet, gdybym chciał przed tobą
uklęknąć, nie pozwoliłbyś mi na to. – Odparł kpiąco Tommy, zauważając, że wyraz
twarzy Adama zaczyna się zmieniać – Dlaczego?
- Jeśli sądzisz, że ci odpowiem,
to jesteś w dużym błędzie.
- Dam sobie rękę uciąć, że w
końcu to z ciebie wyciągnę.– Odparł z kpiącym uśmiechem, spoglądając na
zrzucony koc – Wezmę podłogę.
- Najpierw weź prysznic.
- Potowarzyszysz mi? – Spytał z
szerokim uśmiechem, przerzucając ręcznik przez ramię.
Adam parsknął śmiechem, po czym pokręcił głową – Mam
nadzieję, że zdążę zasnąć, nim wrócisz. Do jutra, Tommy. Wyśpij się, bo czeka
nas długi dzień.
Blondyn spojrzał tęsknym wzrokiem w stronę Adama, który
sięgnął po czytaną wcześniej książkę. Ułożył dłoń na klamce i opuścił pokój ze
szczerym uśmiechem na swojej twarzy.
***
Adam leżał w łóżku, wsłuchując się w szum wody dochodzący z
łazienki. Wpatrywał się w zadrapania na niebieskiej tapecie, pokrywającej
ściany. Od razu przypomniał sobie o kocie, którego przyniósł wraz z Neilem,
podarowując go mamie z okazji jej urodzin. Roześmiał się, gdy wspomniał
niesamowitą awanturę. No cóż, urodziny mamy były jedynie wymówką do sprowadzenia
kolejnego futrzaka pod dach.
Sama mówiłaś, że
nieładnie jest zwracać prezent! Trzeba go przyjąć! Wykłócał się Neil, gdy
Adam tulił do swojej piersi burego kociaka, którego pierwsze miauknięcie
roztopiło serca wszystkich domowników.
Z przemyśleń wyrwał go dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Sięgnął po telefon, odczytując kilka słów.
Przeleciałem prezesa
HSBC Holdings!!!!! Daj znać jak wrócisz z Vegas, zmieniamy lokal. Pokażę ci co
i jak.
Rozchylił wargi w zdumieniu, gdy dotarło do niego, że
sięgnął po telefon Tommy’ego. Resztki alkoholu nadal krążyły w jego żyłach. Nim
zdążył odłożyć telefon, zawibrował on ponownie, wyświetlając kolejną wiadomość.
Maxxxie Sun, 04:37
Czy to Diego? Na pewno
Diego, na Vegas jeszcze cię nie stać xoxo.
Prędko oznaczył wiadomość jako nieprzeczytaną i ułożył się
do snu.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA już myślałam że sie pocałują! Zepsułaś. Zepsułaś, no! I co ja teraz bd robić do następnego odcinka? Myśleć, kiedy sie w końcu pocałują... ech, to takie nie fair, ale to musi tak byc, bo w końcu ty to piszesz, nie ja (chociaż wiem, że sama tak robie) no i to musi jeszcze troche potrwać, odpowiednio się rozwlec, by czytelnicy w pwlni poczuli ten klimat, ble ble ble... jestes cudowna. Serio, jestes cudowna przez wszystkie te opowiadania i nie stracilaś na pomyslowości w ogóle. Więc, chyba teraz pod tą presją i dotknięta emocjami Sumy zaczne pisać mój następny rozdział,dzięki za inspirację :*
OdpowiedzUsuńi ten pocałunek to sobie wyobrażam taki ostry pełen emocji, wiesz, że Tommy się w końcu na Adaśka rzuci i tak dalej (wiem że jestem zboczona, ale to ja :P ) no a teraz to pogrzebane. Adam już trafił na ślad prowadzący do przeszłości Tommy'ego. Aj, gdyby mu nie przerwał, to może by się Tommy wygadał, nieładnie to się tak dowiadywać przez smsy. A teraz trudno, ciekawa jestem, jak z tego TJR wybrnie, szykuje się prawdziwe piekełko w nexcie :P
OdpowiedzUsuńA co do twojej odpowiedzi u góry: to ty jesteś ze mną! <3 a moim zakończeniem PG przypomnę wszystkim twoje opowiadanie, czyż to nie cudowne?
Twoje blogi są wspaniałe!Czytałam i Klatkę i Gołąbka a teraz sume i powiem ci że to coś cudownego!Na prawde piszesz niesamowite opowiadanie,genialnie się w to wczuwa i aż się widzi to wszystko.Przepiękne i czekam co będzie dalej ,oby jak najszybciej następny rozdział.Pisz dalej bo kocham twoje opowiadania.Pozdrawiam ciepło i jak będziesz miała czas możesz zajrzeć na mojego bloga i ocenić :) http://opowiadaniaocelebrytach.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNie wiem jak przeżyję czekając na kolejny odcinek. Zabieram się już od dłuższego czasu do sprzątania ale nie mogłam się oderwać. Nawet mama wiele razy mnie wołała ale ja nie reagowałam. Uśmiechałam się szeroko do ekranu czytając zaciekle dalej. To jest genialne, a nawet jeszcze więcej niż genialne. Czekam z niecierpliwością na kolejne dzieło! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję że o mnie pamiętasz A Twoje opowiadania zapadają w pamięć i się do nich wraca , Dobrze że jesteś.
OdpowiedzUsuńKocham cię!!! No po prostu kocham ! Wybacz że nie pisałam wcześniej ale jak się wkręciłam to poszło od razu 💓 do tej pory czytałam wiele opowiadań Adommy ale to jest wyjątkowe, nie tak przesłodzone jak reszta, z mrocznym charakterkiem dokladnie takim jaki lubię ;)nie wiem czemu ale te wszystkie problemy i intrygi mnie jeszcze bardziej przyciągają... A za każdym razem razem kiedy zastanawiam się co będzie , wymyślam różne fantazje ty mnie zaskakujesz ! I to jest świetne a pomysły masz bezbłędne i myślę że brak pocałunku w tym rozdziale jest jak najbardziej wskazany :D uzależniłam się od tego i dziękuję <3 czekam, czekam, czekam! 💋 💋 💋
OdpowiedzUsuń